-Ali!
Wychodzimy! - krzyknął Slash biorąc pod pachę schlanego w trzy
dupy Duffa, który nie był nawet w stanie ruszyć jednym palcem.
-Yhm,
yhm...-pokiwała wesoło głową i pochyliła nad stołem, aby
wciągnąć ostatnią kreskę koki. Oparła się o fotel i zaczęła
w głośno śmiać kreśląc w powietrzu palcem 'Duff'.
-Ali...-mruknął
ponownie Slash gestem głowy nakazując jej wstać.
-Ołł..
już idę panie niecierpliwy...-przejechała mu palcem po twarzy i
przygryzając wargę oraz zalotnie kręcąc biodrami ruszyła do
przodu.
-Axl...
facetów na serio pociągają cycki w kobietach? Mógłbyś mi to
wytłumaczyć?-przewiesiła się na Rudym, który akurat męczył się
z otwarciem butelki. Obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem.
-Ekhm...-
odchrząknął – może się więcej napij, co?- podstawił jej pod
nos butelkę, którą przyłożyła do ust, praktycznie całą
wylewając na swoje ciało.
-O
kurwa... teraz całe cycki mam w wódzie... Kto zliże?- zaśmiała
się perliście i wystawiła ząbki do chłopaków – Duff!-
podbiegła do blondyna, prowadzącego przez Slasha i Izzy'ego i
rzuciła mu się na szyję, że o mało nie wylądował na ziemi.
-Ali...
kurwa... ciebie nie zamierzam jeszcze nieść przyczepionej do niego
– burknął Slash, poprawiając zsuwające się z nosa okulary.
-Nie
jestem ciężka... - wygięła usta w podkówkę i zakołysała
niczym mała dziewczynka – Duff...- przykleiła się ustami do
nieprzytomnego blondyna i zaczęła odpinać mu guziki koszuli.
-Izzy...
kurwa... ona próbuje go rozebrać.- Slash zrobił wielkie oczy.
-Ali,
na serio... nie wygodnie nam się niesie ciebie i jego – odezwał
się Izzy i zatrzymali, wtedy przywarła jeszcze mocniej do blondyna,
który na moment otworzył oczy. Praktycznie udało jej się pozbyć
go z koszuli i zaczęła całować go po torsie.
-Idioci...
patrzą się jak nie wiem zamiast ją zabrać – burknął Axl i
złapał ją za ramię odciągając do tyłu – Dosyć tego Ali,
jesteś najebana jak stodoła i zaraz przelecisz go na środku ulicy.
-Axl...
ale ja chcę go przelecieć! No spójrz na niego!- jęknęła,
skacząc w miejscu i cały czas chichocząc.
-Okey...
przelecisz go w hotelu, ale nie teraz.-powiedział Izzy powstrzymując
się od śmiechu – Steven... kurwa... podaj mi butelkę.
-Tutaj!
Teraz! Proszę! Zrobię to szybko! - upadła na kolana i złożyła
ręce jak do modlitwy.
-Teraz
nawet nie masz co się za to brać, bo mu nawet nic nie stanie.-
Slash odpalił papierosa i zacmokał w kierunku przechodzących koło
nich lasek.
-Slash...
jeśli taki widok cię zawstydza to możesz wyjść – zmieniła ton
na poważny i położyła się na chodniku.
-Nie
zawstydza, ale nie jestem, aż tak najebany, żeby ci dać go
pieprzyć na środku ulicy.
-Slash...-zawyła
machając nogami w górze – ty praktycznie zawsze jesteś najebany.
-Trafna
uwaga.-pokiwał głową Izzy.
-Oj!
Dajcie mu go przelecieć i tyle!- zaśmiał się Steven kręcąc w
miejscu, który od długiego czasu był dziwnie cichy.
-Jeśli
już mądrusiu to jej, a nie mu i kurwa dupa mi zaczyna odmarzać!
Dziwki w hotelu mają jakieś czekać, a wy kurwa mi tutaj cyrki
urządzacie!
-Slash!
Widzisz?! Nawet Axl jest na ciebie wkurwiony! -krzyknęła patrząc z
wyrzutem w stronę Mulata.
-Ok...
dosyć tego.. wstawaj Ali...-Axl złapał ją za dłoń i podniósł
do góry.
-Duff,
kochanie!-znowu rzuciła się w stronę blondyna.
-Było
ją kurwa zostawić na tej ziemi... teraz znowu zacznie go rozbierać.
-O
co wam kurwa chodzi?! Nie mogę już z nim spać?! Kim wy jesteście?!
-Jeśli,
któryś jeszcze da jej takie gówno, to przysięgam, że Duff będzie
się nią sam zajmował! Niańke pieprzoną by chciał mieć.
- burknął Axl i powoli ruszył przed siebie.
-Ali,
ok już?-spytał Izzy mierząc dziewczynę
wzrokiem.
-Okey,
okey...- mruknęła niezbyt zadowolona - W
hotelu też nie pozwolicie mi go dotknąć? - ruszyła za Rudym,
lekko chwiejnym krokiem.
-A
w hotelu rób sobie co chcesz.
-O
kurwa... - stanęła jednak w pewnym
momencie i zaśmiała – zapomniałam torebki z baru! - puknęła
się dłonią w czoło.
-No
o kurwa, leć po nią, a my pomału się
toczymy w stronę hotelu.-nakazał Mulat, a ona wykonała jego
polecenie. Wróciła się do baru i rozejrzała dookoła próbując
przypomnieć sobie gdzie ją zostawiła. Podeszła do stolika, przy
którym wcześniej siedzieli, lecz był już zajęty przez kogoś
innego.
-Mam
nadzieję, że nie przeszkadzam, ale
została tutaj może moja torebka? - spytała słodko się
uśmiechając.
-A
została – odpowiedział jej jeden z
mężczyzn, podając jej zgubę – może się dosiądziesz? -
przesunął się w bok robiąc jej miejsce.
-Czemu
nie?-wzruszyła ramionami i usiadła koło
niego. Przy stoliku siedziała jeszcze jedna para, ale teraz była
zajęta sobą. Przeniosła wzrok na mężczyznę obok siebie. Długie,
czarne włosy miał związane w kitkę, a jego prawie, że czarne
oczy świdrowały ją na wskroś.
-Więc
czego się napijesz?-spytał.
-Whiskey
jak najbardziej wystarczy – odpowiedziała
puszczając mu oczko i bez pytania chwytając jego szklankę.
-Hmm...-mruknął,
a jego kąciki ust lekko się uniosły – Widzę, że nie tracisz
czasu.
-Życie
jest zbyt kurewsko krótkie.
-Racja.
- zalotnie oblizała wargi – Pozwolisz,
że teraz jednak ci zamówię drinka – kiwnął w stronę kelnerki,
która już po chwili przyniosła zamówienie.
-Nie
jesteś stąd, prawda? Chyba, że po prostu
tak doskonale mówisz po angielsku.
-Pochodzę
z Chicago – wyjaśniła opierając głowę o zagłówek fotela.
-W
takim razie co cię sprowadza, aż tutaj?
-Sama
nie wiem... - wybuchnęła śmiechem.
-I
taka piękna dziewczyna jak ty jest tutaj
sama? - delikatnie przysunął się bliżej niej.
-Akurat
w tym momencie tak. Wszystkie chamy mnie zostawiły...
- udała smutną i znowu przechyliła szklankę.
-Chamy?
-Zbyt
wiele do pierdolenia – machnęła ręką
i raptownie wyprostowała – A ciebie co tutaj sprowadza?
-Rodzina
i przy okazji koncert.
-Koncert?
-Guns
N' Roses.
-Tych
chujów... - wybuchnęła śmiechem, kręcąc
głową przypominając, że przecież miała wejść tutaj tylko na
chwilę, ale skoro już i tak się zasiedziała?
-Znasz
ich?
-A
kto ich nie zna? - zaśmiała się, a on do
niej dołączył.
-Racja...
Tak w ogóle jestem Carol – wyciągnął
przed nią swoją dłoń.
-Alison.
-Długo
mam jeszcze czekać? - mruknęła brunetka seksownie zachrypniętym
głosem. Nie musiała czekać. Brunet przyparł ją do ściany i
zaczął całować po szyi, jego zarost drażnił jej skórę, ale
teraz jej to nie przeszkadzało. Jednym ruchem zdarła z niego
koszulę, a guziki rozsypały po całej podłodze. Była tak
napalona, że cudem udało mu się zaciągnąć ją do łazienki.
Zaczął schodzić głową niżej, w stronę jej piersi, ale ona
odepchnęła go do tyłu w stronę umywalki. Przywarła do niego
całym swoim ciałem i rozpięła zamek spodni, biorąc w dłoń jego
członka. Kiedy był już gotowy do działania, zrzuciła z siebie
swoje koronkowe figi, a on wziął ją na ręce i zdecydowanym ruchem
w nią wszedł, na co głośno jęknęła.
-Zerżnij
mnie kurwa! - wrzasnęła, a on zaczął się w niej szybko poruszać
– Zerżnij! - krzyknęła jeszcze głośniej i przygryzła wargi.
Każdy jego ruch sprawiał jej ból, ale i nieopisaną przyjemność,
której chciała jeszcze więcej i więcej. - Mocniej! - wykonał jej
polecenia, a ona wgryzła się w jego ramię. Jej ciało przeszedł
silny orgazm, a brunet odsunął się od niej. Jedną dłonią starła
pot z czoła i posłała swojemu towarzyszowi brudny uśmieszek.
-Jeśli
myślisz, że to koniec, to się mylisz.- uniosła do góry brwi i
złapała go za rękę, wbijając zachłannie w jego usta. Wepchnęła
go do kabiny i posadziła na toalecie. Stanęła przed nim w lekkim
rozkroku, a on swoimi palcami zawędrował pod jej spódniczkę.
Szybkimi ruchami zaczął pieścić jej krocze, a ona odchyliła
głowę do tyłu i próbowała złapać oddech, gdy przeszedł ją
dreszcz nie czekała, tylko od razu złapał w dłoń jego członka i
usiadła na nim rozkrokiem. Na jej twarzy malowało się coraz to
rosnące podniecenie. Zachowywała się jakby coś w nią wstąpiło.
Nie panowała nad swoimi ruchami, chciała zaspokoić podniecenie,
więc je zaspokajała. Po kolejnej fali rozkoszy, która przeszła
jej ciało opadła na jego ramiona i próbowała uspokoić oddech.
Po chwili zakręciło się jej w głowie i poczuła mdłości.
-Odejdź...-mruknęła
schodząc z bruneta.
-Lalka...
jeszcze twoja kolej...- chwycił jej włosy,
próbując zmusić ją do uklęknięcia.
-Odejdź!
- wrzasnęła odpychając go od siebie na co dostała silny cios w
policzek, aż upadła na podłogę, uderzając głową w ścianę.
-Będziesz
robiła, to co ci karzę!-ryknął, uderzając ją czubkiem buta w
brzuch. Żołądek podszedł jej do gardła i podniosła głowę
nachylając się nad toaletą. Zaczęła wymiotować z trudem
podtrzymując się na rękach.
-Pieprzona
dziwka!- brunet uderzył ją pięścią w
tył głowy, na co zachłysnęła się wymiocinami. Z jej oczu
zaczęły płynąć łzy, nad którymi nie mogła zapanować, a
ciałem wstrząsać silne dreszcze. Kiedy była już pewna, że nic
więcej nie zostało w jej żołądku osunęła się na ścianę, a
głowa bezradnie opadła o ramię.
-I
co? Kazałbym ci go wziąć do buzi szmato,
ale jebie od ciebie na kilometr.- znowu poczuła silne uderzenie na
swoim policzku. Nie miała siły nawet na to by się bronić.
Usłyszała trzaśnięcie drzwiami i odetchnęła z ulgą. Chciała
się podnieść, lecz zamiast tego upadła na podłogę, a jej ciałem
wciąż targały dreszcze, nad którymi nie mogła zapanować. Drzwi
znowu się otworzyły i zobaczyła przed sobą czyjeś buty.
-Zostaw
mnie... proszę... zostaw mnie...- jęknęła,
zakrywając dłońmi głowę, a jej gardo się zacisnęło, przez co
nie mogła złapać powietrza.
-Alison
kurwa! - usłyszała znajomy głos i z
trudem otworzyła powieki. W jednej chwili znalazła się w ramionach
mężczyzny.
-Oddychaj,
już spokojnie. Wdech, wydech... Alison,
kurwa! Oddychaj! - potrząsnął nią, gdy nie reagowała. - Wdech.
Spokojnie... wdech, wydech! - jego głos się trząsł, ale próbował
mówić do niej w miarę spokojnie. Posadził ją na umywalce i
odkręcił wodę polewając jej twarz –
Już... oddychaj, oddychaj... - patrzyła w
jego zielone oczy i próbowała zastosować do jego poleceń. Gdy
mogła już w miarę normalnie oddychać nachylił jej twarz na
umywalką i jeszcze raz przemył wodą.
-Napij
się...-rozkazał, a ona z jego pomocą
nabrała do ust wody. Oparła się plecami o lustro i próbowała
uspokoić już tylko drżące dłonie. Z tylnej kieszeni wyciągnął
chusteczkę i podłożył jej pod nos, z którego ciurkiem leciała
krew, a drugą do jej wargi, która została rozcięta i dopiero
teraz zaczynała czuć ból. - Nachyl się...-delikatnie chwycił jej
głowę, na co syknęła – Przepraszam... - wsadziła głowę
między kolana, a on zatkał jej nos. Gdy krew przestała jej lecieć,
złapał ją pod ramie i postawił na ziemi. Powolnym krokiem ruszyli
w stronę wyjścia. Złapał taksówkę i zapakował ją do
samochodu. Gdy usiadł koło niej i niepewnie przygarnął do swojego
ramienia dopiero wtedy zorientowała się, że cały czas płacze.
-Dziękuje
Axl...-szepnęła wtulając głowę w jego klatkę.
-Nie
przemęczaj się. - Nie odezwała się już
więcej. Narkotyki i alkohol przestawały działać, a ona zdała
sobie sprawę co zrobiła. Wszystko ją bolało, ale najbardziej
bolała ją myśl, że zdradziła Duffa. Gdy
zajechali pod hotel zaprowadził ją do
swojego pokoju i położył w łóżku. W mgnieniu oka zasnęła, a
rano obudziło ją trzaśnięcie drzwi. Podniosła się do góry i
ujrzała przed sobą Rudego. Objechał ją spojrzeniem i poszedł w
drugi kąt pokoju, szukając czegoś w walizce. Wygrzebała się
delikatnie z pościeli i przysiadła na brzegu łóżka obserwując
poczynania wokalisty. Chciała przerwać tą dręczącą ciszę, ale
nie wiedziała jak.
-Dziękuje
i przepraszam za wczoraj...-szepnęła niepewnie, a on tylko
delikatnie pokiwał głową – Nie wiem co by się stało gdyby cię
przy mnie nie było... Jak mogę ci się odwdzięczyć? - Cisza...
głucha cisza, która zaczynała doprowadzać ją do szału – Axl?
- wstała i do niego podeszła, podniósł na nią wzrok – Powiesz
coś?
-Jesteś
ważna dla Duffa, więc zrobiłem to dla niego. - 'Ważna dla Duffa'
te słowa rozbrzmiewały w jej głowie i czuła ból, który jednak
nie był spowodowany rozciętą wargą, czy uderzeniem w głowę.
Poczuła łzy wzbierające się pod powiekami
-Gdzie
on jest?
-U
siebie. - nie czekając dłużej opuściła
pokój. Stanęła przed drzwiami 273 i po kilku głębokich wdechach
nacisnęła klamkę. Przestąpiła próg i od razu usłyszała Jego
głos.
-Mała
– uśmiechnął się w jej kierunku, ale uśmiech zaraz zszedł z
jego twarzy i podbiegł do niej – Co ci się stało? Matko
kochana... kto ci to zrobił? Choć tutaj...- mocno ją do siebie
przytulił i pocałował w czubek głowy. Był w samych bokserkach, a
po jej twarzy zaczęła spływać woda z jego włosów. Zaczęła
płakać, a on przytulił ją jeszcze mocniej – Shh... jesteś ze
mną... nic ci już nie grozi... jak do tego doszło? Kurwa! Jak
zwykle musiałem wszystko zjebać i się zalać... nic nie
pamiętam... Następnym razem kiedy dopadnę się jak świnia do
alkoholu, to jebnij mnie w łeb... Jak ty wyglądasz... Wszystko moja
wina.
-Duff...-szepnęła
nie mogąc już znieść jego tonu głosu. Brał winę na siebie, a
to ona sama była sobie winna. To ona wszystko spieprzyła.
-Jestem
przy tobie.
-Duff,
muszę ci coś powiedzieć... - odchylił
głowę do tyłu i niepewnie na nią spojrzał.
-Jasne...
chodź...-posadził ją na łóżku i objął
ramieniem. Spuściła głowę na dół i wpatrywała w swoje dłonie.
Czuła się jak ostatnia szmata, a nie pomagało jej jeszcze czułe
spojrzenie blondyna. Czekał, a ona zastanawiała się jak skleić
słowa... Wiedziała, że wypowiedzenie ich może spowodować, że
straci go raz na zawsze, a teraz po prostu nie wyobrażała sobie
życia bez niego. Była w nim bezgranicznie zakochana i był jedyną
osobą na ziemi, która się teraz dla niej liczyła. Właśnie
dlatego musiała być z nim szczera.
-Zdradziłam
cię. - z trudem przeszło jej to przez gardło. Czekała na wrzask,
wybuch złości z jego strony, zamiast tego poczuła silne ramiona ją
oplatające. Podniosła głowę do góry i na niego spojrzała. Oparł
głowę o jej ramię i delikatnie je pocałował.- Duff, słyszałeś?
Zdradziłam cię.
-Słyszałem.
-I
co? Nie wrzaśniesz na mnie, nie rzucisz
mnie?
-Kocham
cię.
-Ale
przespałam się z jakimś obcym facetem!
-No
właśnie. Obcym, to nie był Steven, czy
Axl.
-Ale,
ale...- zaczęła się jąkać.
-Mała...
nie musisz mi się tłumaczyć.
-Ale
ja... ja nie panowałam nad tym...
przepraszam. Wiem, że przepraszam nic tu nie da. Zachowałam się
jak skończona dziwka i szmata...
-Hej...powiedziałem,
że nie musisz mi się tłumaczyć... Powiedz mi lepiej dlaczego
jesteś cała zakrwawiona. - spojrzała
w dół na swoją koszulkę i dopiero wtedy zobaczyła, że jest cała
we krwi. Zatrzęsły jej się ręce, gdy przypomniała sobie tą
część wieczoru, ból przy uderzeniu, gdy nie mogła oddychać.
-Przesadziłam
z alkoholem i ogólnie narkotykami...
-Kto
ci to zrobił?
-To-
to... po tym... - czuła rosnącą w gardle
kluchę – należało mi się. Dostałam odpowiednią nauczkę za to
co zrobiłam.
-Alison!
Oszalałaś? Nauczka? To kurwa moja wina!
Gdybyśmy wtedy nie wzięli tego szajsu, a ja nie zalał jak dzika
świnia nic by ci się nie stało! A tak jesteś cała poobijana...
Obiecałem sobie, że cię nie skrzywdzę, a przeze mnie mogłaś
nawet stracić życie! - w jego oczach pojawiły się łzy i mocno ją
do siebie przyciągnął – Przepraszam... tak bardzo cię
przepraszam... - szepnął jej we włosy.
-Nie
przepraszaj... przez to czuję się jeszcze
gorzej, bo to moja wina.- mocniej zacisnęła swoją dłoń na jego
ręce.
-Przestań
tak mówić, nawet masz tak nie myśleć.
-Ale
kiedy to moja wina! Nie możesz brać
odpowiedzialności za moje czyny.
-Czuję
się za ciebie odpowiedzialny, ok? Miałem się tobą zająć,
zaufałaś mi i przeze mnie tu jesteś. Jestem najbardziej kurewsko
szczęśliwym człowiekiem przez to na całej zasyfionej ziemi, ale
to przez to mogło ci się coś stać... Stało się... Gdyby stało
ci się coś poważniejszego... jak ty w ogóle tutaj dotarłaś?
-Axl...
Axl mnie uratował... nie wiem co by się
stało gdyby nie on...
-Właśnie...
widzisz? Gdyby nie Axl mogłoby cię tu nie być... a to sprowadza
się do mojej pierdolonej głupoty. Mała... tak kurewsko jesteś dla
mnie ważna... - pocałował ją w policzek, a gdy chciała coś
powiedzieć położył jej palec na ustach – Shh... nic nie mów.
Zapomnijmy...
-Ale...
- nie dokończyła, bo zatkał jej usta
pocałunkiem. Przywarła do niego z całej siły i nie mogła
uwierzyć, że jak to określał Duff 'jest najbardziej kurewsko
szczęśliwym człowiekiem' i ma przy sobie kogoś takiego. Nie miał
do niej pretensji i wszystko jej wybaczył... Poczuła ulgę, ale i
tak czuła się okropnie. Mimo wszystko miała go przy sobie, mimo
swojej głupoty. Teraz... Mogła cieszyć się nim i nie ma wyjścia
- musi zapomnieć.
Witam ;) Kolejny rozdział... Pod koniec coś przestawiło mi się w dokumencie stąd te przerwy, których ni cholery nie mogłam zlikwidować ;/ Mam nadzieję, że mimo tego da się to czytać.