wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział XVI

-Ej... Słoneczko... przetransportuj swój tyłeczek na chwilę z moich nóg.-mruknął Slash i klepnął ponętną blondynkę w jej udo, na co wybuchnęła perlistym śmiechem, który doprowadzał już Alison do szału. Jakby nie mógł sobie jakiejś lepszej dziwki wypatrzeć... Złapała swojego drinka i opróżniła do końca, a Saul nachylił nad stolikiem wciągając biały proszek. Szatyn podniósł głowę do góry, a Axl zaśmiał.
-Masz biały ryjek...-Izzy wyciągnął w jego stronę dłoń.
-Ja myślałam, że jesteś murzynem, ale jak nie to dobrze.- dziwka Slasha znowu wybuchnęła śmiechem na co zostało obdarzona wściekłymi spojrzeniami wszystkich przy stoliku.
-Wypierdalaj.-mruknął Axl.
-Co?-spytała poprzez śmiech.
-Głupia kurwo jesteś?! Powiedziałem wypierdalaj!-wrzasnął wskazując jej palcem wyjście. Otworzyła szeroko oczy i popatrzyła na Slasha – No kurwa! Nie dość, że głupia to jeszcze i głucha! Wy-pier-da-laj! Mam literkę po literce powiedzieć, czy napisać? Może załatwić jakiś kabel, który pomalutku dostarczy informacje do twojego mózgu?
-Prostacy – syknęła, podnosząc się na równe nogi.
-Odezwała się gwiazda.- Axl pokazał w jej stronę fucka i złapał wódkę – Slash, zacznij kiedyś kurwa mądrze wybierać.
-Zacznie mądrze wybierać kiedy zmądrzeje. Teraz jedynie jego kutas działa.-odezwał się Duff wypuszczając dym z płuc.
-Dobrze, że u ciebie wszystko działa – odgryzł się Slash.
-Ano działa.
-To się kurwa ciesz póki możesz.
-Cieszę się. Korzystam ile się da i z jednego, i z drugiego.-wyszczerzył się w szerokim uśmiechu i puścił oczko do Alison. Przygryzła zalotnie dolną wargę, a on jak na zawołanie się do niej przysunął. Złapał ją w pasie i wbił w jej usta, usłyszeli jeszcze tylko jak Slash głośno wypuszcza powietrze z płuc i obydwoje daliby sobie teraz uciąć ręce, że kręci głową.
-Znajdź sobie jakąś dziwkę, a nie nam się przyglądasz...-mruknął Duff, na chwilę odrywając się od brunetki i spoglądając w stronę przyjaciela jednym okiem.
-Zaraz wracam...- Ali oderwała się od blondyna i odeszła od stolika kierując się w stronę łazienek. Poprawiła makijaż, i gdy wróciła przy stoliku siedziały nowe dziewczyny i było jeszcze głośniej. Izzy ze Steven'em leżeli ze śmiechu na podłodze, a Duff stał na krześle wymachując butelką wódki w górze. Podeszła bliżej i usłyszała końcówkę jego przemowy.
-Duff bez basa, to jak Duff bez kutasa!-krzyknął robiąc gwałtowny wymach nogą do przodu, a krzesło się zachwiało i blondyn wylądował na ziemi zahaczając głową o róg stołu. Podeszła szybko do niego i nachyliła.
-Nic ci nie jest?- w jej głosie wyczuwalne było przerażenie. Delikatnie uniosła jego głowę, a ten tylko się skrzywił, z jego skroni pomału zaczęła lecieć krew.
-Kurwa... co z moją wódką?- wysyczał.
-Pojebany jesteś...-kciukiem starła mu krew i podała to o co tak się dopytywał.
-Dziękuje...-wygiął w jej stronę usta w dzióbek, przelotnie go cmoknęła i pomogła wstać na nogi. Był już nieźle pijany, więc trochę jej to zajęło.
-Jak napierdalaaaa!-zawył łapiąc się za głowę i lecąc do tyłu. Reszta była tak pijana, że wywołało, to u nich albo dawkę śmiechu, albo w ogóle nie zareagowali.
-Siadaj tutaj, debilu. Pójdę po jakieś waciki.-usadziła go na krześle i ruszyła w stronę baru. Próbowała przepchać się w stronę lady, napotykając na nieprzyjemne komentarze i protesty.
-Hej! Niuńka...-krzyknął jeden z mężczyzn i bezceremonialnie złapał za pośladek, a drugą dłonią za rękę uniemożliwiając pójście dalej.
-Puszczaj mnie do jasnej kurwy!-syknęła mu w twarz wściekła takim zachowaniem. Zbliżył swoją twarz do jej i zanim zdążyła wycelować w jego stronę dłoń, został odciągnięty do tyłu. Nim zorientowała się przez kogo już leżał na podłodze powalony ciosem, jak się okazało Duffa.
-Jeszcze raz ją kurwa dotknij to ci jaja urwę!-wrzasnął.
-Koleś kurwa... pojebało cię?- mężczyzna trzymając się za nos wstał i ręką wskazał na Alison – Jesteś tak pojebany, żeby o jakąś dziwkę się bić? - splunął pod nogi brunetki, a Duff jednym ruchem przycisnął go do ściany.
-Jedno słowo z twojej gęby na jej temat! Jebany skurwysyn! Cofaj to co wyszło z twojej parszywej gęby!
-Chuj ci w dupę!-prychnął tamten, a Duff wycelował kolejny cios w jego twarz, który tamten odwzajemnił i po chwili szamotali się na podłodze, okładając na oślep.
-Duff! Do kurwy nędzy! Wstawaj!- Alison próbowała ich rozdzielić jednak na marne. Blondyn był już tak pijany, że nie miał tak znacznej przewagi.
-Blondnaś! Kurwa!- Slash wskoczył między szamotającą się dwójkę i po chwili udział w bójce brała już większość. Zaczęły latać butelki, krzesła i inne bliżej nieokreślone przedmioty. Brunetka złapała blondyna, przy którym chwilowo nikogo nie było i szybko pociągnęła w stronę wyjścia. Pod lokal zajechała policja i wparowała do środka w czasie, w którym oni go opuścili. Opadł na ziemię i zaczął kaszleć krwią, cudem utrzymując się na dłoniach.
-Pojebało cię?! Wstawaj kurwa!-złapała go za rękę i próbowała podnieść. Ludzie z lokalu zostali wyprowadzani i zobaczyła na chwilę pozostałą czwórkę.
-Pierdolę taką imprezę!-wrzasnął Axl – Chuj wam w dupy, skurwysyny! Jak tak się bawi Londyn, to się szmaty udławcie własnymi kutasami! Naszych kurwa nie zobaczycie!
-Axl!-krzyknęła w jego stronę, jednak szybki krokiem ruszyli w przeciwną.
-Duff, wstawaj...
-Kurwa... nie mogę... ja pierdole... rozjebie go.. przysięgam... zawołaj go do mnie!-zaczął bąkać pod nosem.
-Ty się lepiej podnoś i idziemy do hotelu.
-Muszę... muszę mu przyjebać...
-Już mu dosyć przyjebałeś, rycerzu.
-Nie przyjebałaem... muszę mu mocniej przyjebać... tak, że nic nie zobaczy...
-Duff... wstawaj...-jęknęła i próbowała go podnieść.
-Co tam laseczki? Podnoście tyłeczki i idziemyyy się bawić!-podskoczył do nich Slash kręcąc biodrami.
-Saul! Bierz go, bo cholera tyle waży, że zaraz umrę go podnosząc.
-Hej! Żyrafa! Szyja do góry i zawijamy swoje tyłeczki gdzie indziej. Ja pierdolę... tacy jebnięci chuje... jaki pedał tak w ogóle rozpętał tą jebaną zadymę?
-Tak się składa, że ten pedał właśnie przed tobą leży i nie che podnieść.
-Duff?-wybałuszył oczy na wierzch i czubkiem buta szturchnął przyjaciela, na co tamten syknął.
-Wypierdalaj Slash.
-Coś ty taki waleczny ostatnio? Duffuś... złoteńko... nie bij się tak, bo kto kurwa będzie nam na basie grał?
-Kto jak to, ale ty mu lepiej takich rad nie dawaj. Podnoś go i idziemy do hotelu.
-Do hotelu?!-jęknęli oboje.
-Nieee! Jeszcze się poszlajajcie! Slash, nie widzisz w jakim on stanie? Cały poobijany, idziemy!-krzyknęła na niego pomału tracąc kontrolę. Spuścił głowę i podszedł do blondyna.
-Dobrze, już dobrze...-przewiesił go sobie przez ramię i powoli ruszyli do przodu.
-Skurwysyńsko... znowu przepadło jakieś bzykanko...
-Jak raz odpuścisz nic się nie stanie.
-Odezwała się! Cały czas masz tego debila jebanego... Duff, żyjesz?- blondyn jednak nie odpowiedział. Kompletnie nie kontaktował już ze światem. - Weeeźźź go nieś... ile ta jego dupa waży? Większy już urosnąć nie mógł. Co ty w nim w ogóle widzisz?
-To czego nie widzę w tobie..-spojrzała na niego spod byka i poklepała po plecach.
-Czyyylii?-wyszczerzył swoje ząbki.
-Co cię nagle wzięło?
-Tak się pytam... kurwa... nie mogę już wiedzieć? Myślałem, że to będzie jakiś tydzień czy coś... a to już dwa miesiące... jebańce z was.
-Nie mam pojęcia co jebańce oznaczają w twoim słowniku.
-Żeście kurwy... chociaż w sumie najbardziej bym się czegoś takiego po Duffie spodziewał. Słodkie z was mordy w sumie są.
-Bardzo dziękuje... a ty?
-Co ja?
-Nie masz nikogo... no wiesz... tak na oku?
-No mam... mam wiele pięknych ciałek na oku....-oblizał wargi.
-Oj wiesz o co mi chodzi...-lekko go szturchnęła.
-Wiem... nie... to nie dla mnie...
-Sikać mi się chce...- powiedział Duff, który się ocknął. Slash odstawił go na ziemię i tamten już zaryłby głową w beton, ale w porę został złapany.
-No! Trzymamy się w poziomie!
-W pionie chyba...-wybąłkał Duff – siiku kurwa, Slash.
-Mi też chce się lać.
-No to was zostawiam...- odeszła kawałek do tyłu, jednak zawróciła, gdy zobaczyła, że zmierzają w kierunku fontanny.
-Chłopaki! Nie tam!-krzyknęła jednak było już za późno... Stali tam co chwilę wybuchając śmiechem, a ona jak głupia czekała.
-Długo jeszcze?!- wrzasnęła – Trochę mi zimno! Ileż można sikać? Tak trudno wyciągnąć to co tam macie!?
-Aliison! Chodź tutaj...-krzyknął Duff i niepewnie wykonała jego polecenie – Co wy odpierdalacie?
-Slash twierdzi, że sikanie w blasku księżyca jest romantyczne.
-Teraz przydałaby się jakaś laska, bo nie chcę go chować...-Slash wygiął się to tyłu i lekko zakołysał, a Alison skrzywiła.
-Jeny... jesteście romantyczni jak cholera.
-Masz coś do naszej romantyczności?-spytał Duff.
-Najpierw musielibyście ją mieć.
-Slash! Słyszałeś! Ona twierdzi, że my niby jakoś kurewsko nieromantyczni.
-Słyszałem! Coś trzeba z tym zrobić!
-Wy lepiej sikajcie...-usiadła tyłem do nich i spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Zaczęła bawić się bransoletką, którą miała na nadgarstku i nagle poczuła, że leci do tyłu, a po chwili była już cała mokra i leżała w fontannie, a nad nią w najlepsze zaśmiewała się dwójka debilów. Podniosła się do góry z otworzoną buzią i posałała im wściekłe spojrzenie.
-Ejj! Duff! Przecież my tam kurwa przed chwilą laliśmy!-krzyknął Slash i upadł na kolana.
-Śmieszne... tak się uśmiałam jak wy normalnie...
-Coś taka?-Duff wygiął usta w podkówkę i zrobił słodkie oczka, choć teraz wyszło z tego zupełnie co innego.
-Ciekawe czy byś się śmiał lądując w fontannie, gdy jest zimno i leci ci krew!
-Krwawisz?-zawył Slash.
-Dla twojej wiadomości tak!-zamachnęła się i polała niczego niespodziewająca się dwójkę. Wzięła dość porządny zamach, więc trochę mokrzy byli. Zamaszystym krokiem wyszła z fontanny i ruszyła przed siebie nie zwracając na krzyki chłopaków. Złapali ją dopiero przy wejściu do hotelu i zaczęli przepraszać. Recepcjonistka posłała im pełne oburzenia spojrzenie, jednak za chwilę wysiliła się uśmiech i podała im kluczyki od pokoi. Alison przejęła swój i weszła do windy, Duff i Slash zdążyli jednak za nią wlecieć.
-Wypierdalać z mojej windy.-syknęła.
-Księżniczko, nie fochaj się. Prysznic ci był po prostu potrzebny...
-To może ty go tak sobie weź Slash?
-Te wasze pieprzone humorki podczas tego całego no... krwotoku... roku... dajcie spokój.
-Miesiączki jeśli już...-poprawiła go wznosząc oczy do góry.
-Mniejsza... gorzej niż Axl, a to wyczyn.
-Mała... nie będziesz się gniewać?-Duff położył jej głowę na ramieniu i przeszywał spojrzeniem robiąc przy tym śmieszne miny.
-Nie.-pocałowała go w policzek, a on objął w pasie.
-Ciesze się.- wyszli z windy i skierowali do pokoju. Slash stanął smutny na środku i podrapał po głowie.
-No dobra... to ten... idę spać.
-Nie pierdol, tylko choć do nas.-Alison wepchnęła go do środka, a ten od razu się rozpromienił.
-Proponujesz coś?! Trójkącik?!-podskoczył jak małe dziecko i zaraz został zdzielony po głowie.
-Żartuje! Poczekaj chwilę z tym biciem... kiedy nie usłyszysz żartuje przez pięć minut możesz walić.
-Nie zamierzam na nic czekać.-zabrała z łóżka czyste ciuchy i ruszyła do łazienki. Gdy weszła do pokoju po szybkim prysznicu Duff i Slash zdążyli załatwić już się dwoma butelkami whiskey i przysypiać na kanapie. Pokręciła głową w niedowierzaniu i przykryła ich kocem. Sama zajęła wielkie łóżko i w mgnieniu oka zasnęła.


Siedziała pośrodku hotelowego pokoju i przeglądała trzymaną w ręku gazetę. Na jednej ze stron widniał artykuł o Gunsach i ich wielkie zdjęcie. Uśmiechnęła się pod nosem. Cieszyła się, że chłopaki robią to lubią i stają się coraz lepiej rozpoznawalni. Po miesiącu trasy zaczęło się o nich robić jeszcze bardziej głośno. Byli właśnie w Budapeszcie, chłopaki mieli jakieś wywiady, na które ona nie poszła, bo nie czuła się najlepiej po wczorajszej imprezie. Złapała ze stolika paczkę papierosów i jednego odpaliła. Zakończyła przeglądać gazetę i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Podniosła się na równe nogi i podeszła do okna. Spoglądała na spacerujących w deszczu ludzi oraz na plac zabaw naprzeciwko, który akurat świecił pustkami. Przypomniała sobie dzieciństwo, gdy codziennie po szkole szła tam z mamą i Mary, a w niedzielę razem z innymi przyjaciółmi robili tam grilla. W jej głowie pojawił się wesoły wówczas krzyk mamy, aby Alison nie kręciła się tak mocno z przyjaciółką na karuzeli, bo coś może im się stać. Przypomniała sobie także, jak wraz z tatą wspólnie zrobili huśtawkę i powiesili ją na wielkim drzewie obok domu. W wolnych chwilach zawsze męczyła ojca, żeby ją bujał, a on z uśmiechem na twarzy zgadzał się i brał swoją małą dziewczynkę na ręce kręcąc dookoła. Po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy, które starła wierzchem dłoni. Zazwyczaj nie miała czasu, aby myśleć o rodzicach i wracać myślami do wspomnień, lecz wreszcie ją to dopadło. Tęskniła za nimi i zaczęła coraz bardziej to odczuwać. Chciałaby czytać na dobranoc bajkę swojej młodszej siostrzyce, wyjść z rodzicami do teatru, zobaczyć ich uśmiechy, gdy wygrała konkurs taneczny, który był jedną z największych jej pasji, które porzuciła na rzecz takiego życia, które teraz ją otacza. Zgniotła papierosa o parapet i wyrzuciła niedopałek przez okno. Niewiele myśląc podeszła do telefonu i drżącymi dłońmi chwyciła słuchawkę. Przyłożyła ją do ucha i wybrała numer. Wsłuchiwała się w dźwięk połączenia, a jej serce zaczęło coraz mocniej bić ze strachu. Zamarła, gdy po drugiej stronie usłyszała głos matki.
-Halo? Halo? Ktoś sobie robi jakieś żarty?-powtarzała jej matka. Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknęła. Nie była w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa. Bała się. Co ma powiedzieć? 'Cześć mamo? Co u was? A u mnie w porządku... jestem z chłopakiem, który ma własny zespół w trasie. Ćpamy, uprawiamy seks, piję i palę, ale nie przejmujcie się'. Odłożyła szybko słuchawkę na widełki i opadła na łóżko nie panując już nad łzami. Leżała tak z jakieś piętnaście minut, aż wreszcie podniosła się i chwyciła butelkę wódki. Przyłożyła ją do ust i pociągnęła łyka.
Ciepło rozniosło się po jej ciele, jednak nie dało żadnej ulgi. Usłyszała otwierane drzwi i odwróciła w ich stronę. Blondyn, który stanął w progu, gdy ją ujrzał wypuścił trzymaną w ręku reklamówkę.
-Co się stało?-zapytał podchodząc bliżej i zamykając za sobą drzwi.
-Nic takiego...-mruknęła, zanosząc się szlochem i biorąc kolejnego łyka wódki. Zabrał jej z ręki butelkę i odstawił na stół bacznie przyglądając.
-Stało się coś z Duffem?
-Nie, nie... nic z nim.
-W takim razie o co chodzi?
-O nic Steven...
-Uważaj, bo uwierzę, że sobie płaczesz, żeby oczyścić oczy.- złapał ją za ramiona i posadził na łóżku, oczekując odpowiedzi.
-Zadzwoniłam do domu...-wydusiła z siebie wreszcie.
-I co?
-Nic... nic nie powiedziałam... odłożyłam słuchawkę.
-Tęsknisz?
-Nie... tak... sama nie wiem... nie wiem co czuję.
-To oczywiste, że tęsknisz... to w końcu twoi rodzice... Chciałabyś tam wrócić?-spytał niepewnie. Spojrzała w jego niebieskie oczy i zastanowiła nad odpowiedzią.
-Nie...- pokręciła przecząco głową – tęsknie za nimi, ale kocham Duffa.-po jej policzkach znowu popłynęły łzy i poczuła ramiona blondyna oplatające się wkoło niej.
-Nie płacz... albo płacz... jeśli dzięki temu ma być ci lepiej...
-Nienawidzę płakać...
-Nikt nie lubi, Słońce... Zadzwoń do nich... powiedz, że tęsknisz... porozmawiaj z nimi.
-Nie... nie chcą ze mną rozmawiać... na pewno nie.
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Znam ich...
-No cóż... jeśli tak uważasz... decyzja należy do ciebie.
-Nie mów nic Duffowi, dobrze?
-Ode mnie się nie dowie... ale uważam, że powinnaś mu powiedzieć. I nie płacz już...-wzmocnił uścisk i starł jej łzy z policzka, pocieszająco uśmiechając.
-Dziękuje Steven...
-Nie masz za co dziękować... Mówiłem już, że zawsze możesz do mnie przyjść, nie?
-Tak, dziękuje.
-Już się wystraszyłem, że może jesteś w ciąży.
-Głupi jesteś...-puknęła go lekko w ramię i zaśmiała. Rozczochrał jej włosy, na co odwdzięczyła się tym samym. Siedzieli jeszcze w takiej pozycji przez 15 minut, dopóki Alison całkowicie się nie uspokoiła.
-Tak właściwie to nie powinieneś być na wywiadzie?
-Powinienem.-uśmiechnął się ukazując rząd równych zębów.
-Więc co tutaj robisz?
-Siedzę z tobą i ogólnie to przyszedłem po portfel Slasha, bo go zapomniał, a rzekomo ma tan numer jakiejś świetnej laski i na gwałt mu potrzebny.
-No to go bierz i spadaj, bo cię zabiją.
-Zabiją Slasha, nie mnie.- po całym pokoju rozszedł się jego wesoły śmiech – Ogarnij się i idziemy.
-Co?-spojrzała na niego niepewnie spod opuchniętych od płaczu oczu.
-Nie zostawię cię tutaj z takim wisielczym humorem.
-Już dobrze...
-Nie pierdol. Siedzenie w samotności nikomu nie służy, znam coś co poprawi ci humor, tylko musisz się ogarnąć, bo inaczej ludzie spierdolą na twój widok.
-Dziękuje Steven, teraz jeszcze mi lepiej.
-Zawsze do usług. No już! Do łazienki!-ponaglił ją kopem w tyłek i wykonała jego polecenie. Gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze naprawdę się przeraziła. Zrobiła szybki makijaż, spięła w kitkę rozczochrane na każdą stronę włosy i opuściła pomieszczenie.
-No, teraz możemy iść.-delikatnie popchnął ją do przodu i opuścili pokój. Zostawił ją jeszcze na chwilę przy wyjściu, sam idąc do recepcji i uprzejmie uśmiechając się do recepcjonistki, która coś mu zaczęła tłumaczyć. Powrócił do niej i wyszli na skąpaną w deszczu ulicę. Biegiem pokonali odcinek do taksówek. Wyglądała przez okno podziwiając wszystko do czasu, aż zatrzymali się na jednej z ulic. Weszli do małego budynku, jak się później okazało do kawiarenki.
-Tutaj macie wywiad?-spytała zdziwiona.
-Nieee... - posłała mu pytające spojrzenie ten jednak odsunął jej krzesło nakazując usiąść. Usiadł naprzeciwko niej i szeroko uśmiechnął.
-Więc co tutaj robimy?
-Poprawiamy ci humor. Słyszałem, że kobietą nic nie pomaga tak jak wielka porcja loodów...-zatopił głowę w menu, a ona wyjrzała przez okno. Widok rozchodził się na parlament i był piękny pomimo deszczu. Zawsze chciała zwiedzać i teraz jej się to udaje.
-Więc co bierzesz?- z rozmyślanie wyrwał ją głos blondyna. Podniosła wzrok i zorientowała się, że stoi przy nich kelnerka i delikatnie uśmiecha oczekując od niej odpowiedzi.
-Eee.... owocowy mix...-powiedziała pierwszą nazwę, która wpadła jej w oko.
-Z podwójną ilością śmietany i gorącą czekoladę!-dodał Steven.
-Steven...-zaczęła, gdy tamta już odeszła.
-Alison...-udał jej ton głosu i od razu się zaśmiała.
-Zabiją nas.
-Mnie zabiją, a to różnica.
-Przeze mnie.
-Jak przez ciebie, to Duffuś mnie obroni.
-Niech ci będzie.-kelnerka wróciła z ich zamówinienm i speszona spojrzała na Stevena.
-Ja- ja przepraszam...-wydukała, a on posłał jej rozbrajający uśmiech, wprowadzając ją w jeszcze większe zagubienie – czy pan nie gra przypadkiem w Guns n' roses?
-Najlepszy perkusista na całej planecie właśnie przed panią stoi.-wypiął dumnie pierś do przodu.
-Czy-czy mogłabym prosić o autograf?-podsunęła mu pod nos kartkę.
-Jasne, dlaa...
-Meg.
-Dla Meg...-złożył szybki podpis i podał go kobiecie – proszę bardzo.
-Dziękuje...-odeszła od stolika, a oni zaczęli śmiać. Czas upłynął im w miłej atmosferze i po porannym humorze Alison nie było ani śladu. Kto jak to, ale Steven umie człowieka pocieszyć. Spacerkiem doszli budynku, gdzie chłopaki mieli wywiady. Wjechali na górę i gdy z windy wyłonił się Steven, od razu doszedł ich głos Axla.
-Bałwanie! Gdzie się szlajasz?! Ominęły cię dwa wywiady!-wrzasnął na niego.
-Masz mój portfel?-podleciał do niego Slash z wielką nadzieją, a Axl zdzielił go po głowie.
-Mam w dupie twój portfel. Gdzieś ty był?!
-Po portfel tego pacana! A później były korki...-puścił oczko w stronę brunetki, a oni dopiero wtedy na nią spojrzeli.
-O hej Ali – machnął Slash – masz mój portfel?
-Jasne, że mam...-prychnął blondyn i zaczął przeszukiwać kieszenie – kurwaaa! Zapomniałem!- uderzył się w czoło, a Axl powtórzył uderzenie.
-Leciał po niego, żeby wreszcie nie wziąć! Brawo Steven! A teraz na wywiad!-kopnął go w nogę i popchnął do przodu. Za ściany wyszedł Duff i od razu podbiegł do Ali ignorując paplającego Axla.
-Co tutaj robisz? Już dobrze się czujesz?-spytał z troską.
-Tak... wszystko ok.-uśmiechnęła się i przytuliła do niego.
-Na pewno?
-Na pewno...-stanęła na palcach i musnęła wargami jego szyję, schylił się delikatnie i cmoknął jej usta – Małaaa...-mruknął.
-Zniż się – nakazała, przygryzając delikatnie jego wargę, złapał ją za biodra, a ona zarzuciła ręce na jego szyję. Złączyli się w czułym pocałunku, który przerwał Izzy, uderzając blondyna w tył głowy.
-Oh Romeo! Mój Romeo! - zaczął wymachiwać rękoma w każdą stronę – Wywiad czeka.-dodał spokojnie patrząc na niego spod byka i idąc w przeciwnym kierunku.
-Kiedyś ich zabiję.
-Ale to później...-zaśmiała się i ruszyła za szatynem.



Szczęśliwego Nowego Roku ;)

8 komentarzy:

  1. A szczęśliwego, szczęśliwego.
    Rozdział bardzo fajny i długi, a czym dłuższy tym lepszy!
    Ogólnie nie mam zastrzeżeń, tylko żebyś nie mieszała narracji, bo widziałam, ze wplatasz pierwszoosobową, a to trochę mylące... i informuj mnie, bardzo cie prosze.
    +musze sie przyznać, ze wczesniej juz czytałam twojego bloga i to jest jedno z nielicznych opowiadań, które zapadlo mi w pamięć

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku jaki długi ci wyszedł ten rozdział aż zajebiście się czytało!!!
    Rozdział po prostu genialny(z resztą jak zawsze : D)
    Miałam takie momenty w których oczy same mi się zaszkliły albo ogarniała mną falą śmiechu który przychodził tak... nagle!
    Te twoje teksty po prostu wykurwiste.
    Ogólnie nie jest nudno i wgl wszystko jest świetnie!
    Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie że coś dodałaś bo już zaczynałam myśleć że znowu nas opuściłaś na dłuższy czas.
    Rozdział zajebisty. Ja nie wiem skąd ty bierzesz takie pomysły... ale i tak ci ich zazdroszczę. x'D
    Alison tęskni za rodzicami i to w sumie nie jest dla mnie nie wiadomo jakim zaskoczeniem. Od początku wiedziałam że taki moment nastąpi. Na szczęście jest wiecznie uśmiechnięty Steven :D
    Bójka w knajpie to to co Gunsi najbardziej lubią x'D
    Na koniec też ci życzę wszystkiego najlepszego i duuuużo weny na przyszłe rozdziały które mam nadzieje że będziesz dodawać częściej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz u Ciebie dodaję komentarz...
    Opowiadanie czytam od maja? I cholera. dopiero teraz komentuję. Uwielbiam Aly i Duffa, oni do siebie tak pasują. A cieszę się, że jest tak dużo pojebanego Slasha, aww po prostu uwielbiam go u ciebie.
    Co do rozdziału, to genialny. Nie dziwię się, że Duff się na tego gościa rzucił. W końcu najpierw zaczął się do Aly dobierać, potem ją wyzywać. Odlew do fontanny, to było po prostu zabójcze, a rozkmina o romantyczności to już w ogóle.
    Też się bałam, że nie dodasz nic przez dłuższy czas, ale na szczęście się pomyliłam. Mam nadzieję, że będziesz dodawać trochę częściej ;) No nie dziwię się Alison, że jednak tęskni za rodziną, bo pomimo wszystko pewnie przeżyli razem wiele szczęśliwych chwil. A wiadomo, że rodzina jest ważna. Mam nadzieję, że zadzwoni i wyjaśni trochę. Czekam na kolejne rozdziały. No i mam prośbę, mogłabyś mnie informować na ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com ? Z góry dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz dodaję komentarz, ale czytam opowiadanie od samego początku. Jest cuuudowne, uwielbiam Duffa. Jest taki słodki i kochany i wogóle do zjedzenia :) Rozdział jak zwykle genialny, a Duffy taki waleczny, nie pozwoli, żeby ktoś obrażał jego dziewczynę:) aaa i właśnie założyłam bloga, więc bardzo proszę o zaglądnięcie w wolnej chwili: www.the-flames-burned-out.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział www.the-flames-burned-out.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Orjinal gynexin �r�n�ne buraya t klayarak g�z atabilirsiniz.
    Too simple, perhaps, of liquor and hot water, and you are possible to get a
    flat stomach.

    Here is my site ... price comparisons of gynexin

    OdpowiedzUsuń
  8. t lose belly fat overnight and that there is no one.
    We have become in total in the western culture, a
    couch potato, slow moving, over weight and flaccid society.
    Then, roll the ball slowly while lifting your chest upwards, off the ball.


    Take a look at my web page lose belly fat fast

    OdpowiedzUsuń