-Ej...
Słoneczko... przetransportuj swój tyłeczek na chwilę z moich
nóg.-mruknął Slash i klepnął ponętną blondynkę w jej udo, na
co wybuchnęła perlistym śmiechem, który doprowadzał już Alison
do szału. Jakby nie mógł sobie jakiejś lepszej dziwki
wypatrzeć... Złapała swojego drinka i opróżniła do końca, a
Saul nachylił nad stolikiem wciągając biały proszek. Szatyn
podniósł głowę do góry, a Axl zaśmiał.
-Masz
biały ryjek...-Izzy wyciągnął w jego stronę dłoń.
-Ja
myślałam, że jesteś murzynem, ale jak nie to dobrze.- dziwka
Slasha znowu wybuchnęła śmiechem na co zostało obdarzona
wściekłymi spojrzeniami wszystkich przy stoliku.
-Wypierdalaj.-mruknął
Axl.
-Co?-spytała
poprzez śmiech.
-Głupia
kurwo jesteś?! Powiedziałem wypierdalaj!-wrzasnął wskazując jej
palcem wyjście. Otworzyła szeroko oczy i popatrzyła na Slasha –
No kurwa! Nie dość, że głupia to jeszcze i głucha!
Wy-pier-da-laj! Mam literkę po literce powiedzieć, czy napisać?
Może załatwić jakiś kabel, który pomalutku dostarczy informacje
do twojego mózgu?
-Prostacy
– syknęła, podnosząc się na równe nogi.
-Odezwała
się gwiazda.- Axl pokazał w jej stronę fucka i złapał wódkę –
Slash, zacznij kiedyś kurwa mądrze wybierać.
-Zacznie
mądrze wybierać kiedy zmądrzeje. Teraz jedynie jego kutas
działa.-odezwał się Duff wypuszczając dym z płuc.
-Dobrze,
że u ciebie wszystko działa – odgryzł się Slash.
-Ano
działa.
-To
się kurwa ciesz póki możesz.
-Cieszę
się. Korzystam ile się da i z jednego, i z drugiego.-wyszczerzył
się w szerokim uśmiechu i puścił oczko do Alison. Przygryzła
zalotnie dolną wargę, a on jak na zawołanie się do niej
przysunął. Złapał ją w pasie i wbił w jej usta, usłyszeli
jeszcze tylko jak Slash głośno wypuszcza powietrze z płuc i
obydwoje daliby sobie teraz uciąć ręce, że kręci głową.
-Znajdź
sobie jakąś dziwkę, a nie nam się przyglądasz...-mruknął Duff,
na chwilę odrywając się od brunetki i spoglądając w stronę
przyjaciela jednym okiem.
-Zaraz
wracam...- Ali oderwała się od blondyna i odeszła od stolika
kierując się w stronę łazienek. Poprawiła makijaż, i gdy
wróciła przy stoliku siedziały nowe dziewczyny i było jeszcze
głośniej. Izzy ze Steven'em leżeli ze śmiechu na podłodze, a
Duff stał na krześle wymachując butelką wódki w górze. Podeszła
bliżej i usłyszała końcówkę jego przemowy.
-Duff
bez basa, to jak Duff bez kutasa!-krzyknął robiąc gwałtowny
wymach nogą do przodu, a krzesło się zachwiało i blondyn
wylądował na ziemi zahaczając głową o róg stołu. Podeszła
szybko do niego i nachyliła.
-Nic
ci nie jest?- w jej głosie wyczuwalne było przerażenie. Delikatnie
uniosła jego głowę, a ten tylko się skrzywił, z jego skroni
pomału zaczęła lecieć krew.
-Kurwa...
co z moją wódką?- wysyczał.
-Pojebany
jesteś...-kciukiem starła mu krew i podała to o co tak się
dopytywał.
-Dziękuje...-wygiął
w jej stronę usta w dzióbek, przelotnie go cmoknęła i pomogła
wstać na nogi. Był już nieźle pijany, więc trochę jej to
zajęło.
-Jak
napierdalaaaa!-zawył łapiąc się za głowę i lecąc do tyłu.
Reszta była tak pijana, że wywołało, to u nich albo dawkę
śmiechu, albo w ogóle nie zareagowali.
-Siadaj
tutaj, debilu. Pójdę po jakieś waciki.-usadziła go na krześle i
ruszyła w stronę baru. Próbowała przepchać się w stronę lady,
napotykając na nieprzyjemne komentarze i protesty.
-Hej!
Niuńka...-krzyknął jeden z mężczyzn i bezceremonialnie złapał
za pośladek, a drugą dłonią za rękę uniemożliwiając pójście
dalej.
-Puszczaj
mnie do jasnej kurwy!-syknęła mu w twarz wściekła takim
zachowaniem. Zbliżył swoją twarz do jej i zanim zdążyła
wycelować w jego stronę dłoń, został odciągnięty do tyłu. Nim
zorientowała się przez kogo już leżał na podłodze powalony
ciosem, jak się okazało Duffa.
-Jeszcze
raz ją kurwa dotknij to ci jaja urwę!-wrzasnął.
-Koleś
kurwa... pojebało cię?- mężczyzna trzymając się za nos wstał i
ręką wskazał na Alison – Jesteś tak pojebany, żeby o jakąś
dziwkę się bić? - splunął pod nogi brunetki, a Duff jednym
ruchem przycisnął go do ściany.
-Jedno
słowo z twojej gęby na jej temat! Jebany skurwysyn! Cofaj to co
wyszło z twojej parszywej gęby!
-Chuj
ci w dupę!-prychnął tamten, a Duff wycelował kolejny cios w jego
twarz, który tamten odwzajemnił i po chwili szamotali się na
podłodze, okładając na oślep.
-Duff!
Do kurwy nędzy! Wstawaj!- Alison próbowała ich rozdzielić jednak
na marne. Blondyn był już tak pijany, że nie miał tak znacznej
przewagi.
-Blondnaś!
Kurwa!- Slash wskoczył między szamotającą się dwójkę i po
chwili udział w bójce brała już większość. Zaczęły latać
butelki, krzesła i inne bliżej nieokreślone przedmioty. Brunetka
złapała blondyna, przy którym chwilowo nikogo nie było i szybko
pociągnęła w stronę wyjścia. Pod lokal zajechała policja i
wparowała do środka w czasie, w którym oni go opuścili. Opadł na
ziemię i zaczął kaszleć krwią, cudem utrzymując się na
dłoniach.
-Pojebało
cię?! Wstawaj kurwa!-złapała go za rękę i próbowała podnieść.
Ludzie z lokalu zostali wyprowadzani i zobaczyła na chwilę
pozostałą czwórkę.
-Pierdolę
taką imprezę!-wrzasnął Axl – Chuj wam w dupy, skurwysyny! Jak
tak się bawi Londyn, to się szmaty udławcie własnymi kutasami!
Naszych kurwa nie zobaczycie!
-Axl!-krzyknęła
w jego stronę, jednak szybki krokiem ruszyli w przeciwną.
-Duff,
wstawaj...
-Kurwa...
nie mogę... ja pierdole... rozjebie go.. przysięgam... zawołaj go
do mnie!-zaczął bąkać pod nosem.
-Ty
się lepiej podnoś i idziemy do hotelu.
-Muszę...
muszę mu przyjebać...
-Już
mu dosyć przyjebałeś, rycerzu.
-Nie
przyjebałaem... muszę mu mocniej przyjebać... tak, że nic nie
zobaczy...
-Duff...
wstawaj...-jęknęła i próbowała go podnieść.
-Co
tam laseczki? Podnoście tyłeczki i idziemyyy się bawić!-podskoczył
do nich Slash kręcąc biodrami.
-Saul!
Bierz go, bo cholera tyle waży, że zaraz umrę go podnosząc.
-Hej!
Żyrafa! Szyja do góry i zawijamy swoje tyłeczki gdzie indziej. Ja
pierdolę... tacy jebnięci chuje... jaki pedał tak w ogóle
rozpętał tą jebaną zadymę?
-Tak
się składa, że ten pedał właśnie przed tobą leży i nie che
podnieść.
-Duff?-wybałuszył
oczy na wierzch i czubkiem buta szturchnął przyjaciela, na co
tamten syknął.
-Wypierdalaj
Slash.
-Coś
ty taki waleczny ostatnio? Duffuś... złoteńko... nie bij się tak,
bo kto kurwa będzie nam na basie grał?
-Kto
jak to, ale ty mu lepiej takich rad nie dawaj. Podnoś go i idziemy
do hotelu.
-Do
hotelu?!-jęknęli oboje.
-Nieee!
Jeszcze się poszlajajcie! Slash, nie widzisz w jakim on stanie? Cały
poobijany, idziemy!-krzyknęła na niego pomału tracąc kontrolę.
Spuścił głowę i podszedł do blondyna.
-Dobrze,
już dobrze...-przewiesił go sobie przez ramię i powoli ruszyli do
przodu.
-Skurwysyńsko...
znowu przepadło jakieś bzykanko...
-Jak
raz odpuścisz nic się nie stanie.
-Odezwała
się! Cały czas masz tego debila jebanego... Duff, żyjesz?- blondyn
jednak nie odpowiedział. Kompletnie nie kontaktował już ze
światem. - Weeeźźź go nieś... ile ta jego dupa waży? Większy
już urosnąć nie mógł. Co ty w nim w ogóle widzisz?
-To
czego nie widzę w tobie..-spojrzała na niego spod byka i poklepała
po plecach.
-Czyyylii?-wyszczerzył
swoje ząbki.
-Co
cię nagle wzięło?
-Tak
się pytam... kurwa... nie mogę już wiedzieć? Myślałem, że to
będzie jakiś tydzień czy coś... a to już dwa miesiące...
jebańce z was.
-Nie
mam pojęcia co jebańce oznaczają w twoim słowniku.
-Żeście
kurwy... chociaż w sumie najbardziej bym się czegoś takiego po
Duffie spodziewał. Słodkie z was mordy w sumie są.
-Bardzo
dziękuje... a ty?
-Co
ja?
-Nie
masz nikogo... no wiesz... tak na oku?
-No
mam... mam wiele pięknych ciałek na oku....-oblizał wargi.
-Oj
wiesz o co mi chodzi...-lekko go szturchnęła.
-Wiem...
nie... to nie dla mnie...
-Sikać
mi się chce...- powiedział Duff, który się ocknął. Slash
odstawił go na ziemię i tamten już zaryłby głową w beton, ale w
porę został złapany.
-No!
Trzymamy się w poziomie!
-W
pionie chyba...-wybąłkał Duff – siiku kurwa, Slash.
-Mi
też chce się lać.
-No
to was zostawiam...- odeszła kawałek do tyłu, jednak zawróciła,
gdy zobaczyła, że zmierzają w kierunku fontanny.
-Chłopaki!
Nie tam!-krzyknęła jednak było już za późno... Stali tam co
chwilę wybuchając śmiechem, a ona jak głupia czekała.
-Długo
jeszcze?!- wrzasnęła – Trochę mi zimno! Ileż można sikać? Tak
trudno wyciągnąć to co tam macie!?
-Aliison!
Chodź tutaj...-krzyknął Duff i niepewnie wykonała jego polecenie
– Co wy odpierdalacie?
-Slash
twierdzi, że sikanie w blasku księżyca jest romantyczne.
-Teraz
przydałaby się jakaś laska, bo nie chcę go chować...-Slash
wygiął się to tyłu i lekko zakołysał, a Alison skrzywiła.
-Jeny...
jesteście romantyczni jak cholera.
-Masz
coś do naszej romantyczności?-spytał Duff.
-Najpierw
musielibyście ją mieć.
-Slash!
Słyszałeś! Ona twierdzi, że my niby jakoś kurewsko
nieromantyczni.
-Słyszałem!
Coś trzeba z tym zrobić!
-Wy
lepiej sikajcie...-usiadła tyłem do nich i spojrzała w
rozgwieżdżone niebo. Zaczęła bawić się bransoletką, którą
miała na nadgarstku i nagle poczuła, że leci do tyłu, a po chwili
była już cała mokra i leżała w fontannie, a nad nią w najlepsze
zaśmiewała się dwójka debilów. Podniosła się do góry z
otworzoną buzią i posałała im wściekłe spojrzenie.
-Ejj!
Duff! Przecież my tam kurwa przed chwilą laliśmy!-krzyknął Slash
i upadł na kolana.
-Śmieszne...
tak się uśmiałam jak wy normalnie...
-Coś
taka?-Duff wygiął usta w podkówkę i zrobił słodkie oczka, choć
teraz wyszło z tego zupełnie co innego.
-Ciekawe
czy byś się śmiał lądując w fontannie, gdy jest zimno i leci ci
krew!
-Krwawisz?-zawył
Slash.
-Dla
twojej wiadomości tak!-zamachnęła się i polała niczego
niespodziewająca się dwójkę. Wzięła dość porządny zamach,
więc trochę mokrzy byli. Zamaszystym krokiem wyszła z fontanny i
ruszyła przed siebie nie zwracając na krzyki chłopaków. Złapali
ją dopiero przy wejściu do hotelu i zaczęli przepraszać.
Recepcjonistka posłała im pełne oburzenia spojrzenie, jednak za
chwilę wysiliła się uśmiech i podała im kluczyki od pokoi.
Alison przejęła swój i weszła do windy, Duff i Slash zdążyli
jednak za nią wlecieć.
-Wypierdalać
z mojej windy.-syknęła.
-Księżniczko,
nie fochaj się. Prysznic ci był po prostu potrzebny...
-To
może ty go tak sobie weź Slash?
-Te
wasze pieprzone humorki podczas tego całego no... krwotoku...
roku... dajcie spokój.
-Miesiączki
jeśli już...-poprawiła go wznosząc oczy do góry.
-Mniejsza...
gorzej niż Axl, a to wyczyn.
-Mała...
nie będziesz się gniewać?-Duff położył jej głowę na ramieniu
i przeszywał spojrzeniem robiąc przy tym śmieszne miny.
-Nie.-pocałowała
go w policzek, a on objął w pasie.
-Ciesze
się.- wyszli z windy i skierowali do pokoju. Slash stanął smutny
na środku i podrapał po głowie.
-No
dobra... to ten... idę spać.
-Nie
pierdol, tylko choć do nas.-Alison wepchnęła go do środka, a ten
od razu się rozpromienił.
-Proponujesz
coś?! Trójkącik?!-podskoczył jak małe dziecko i zaraz został
zdzielony po głowie.
-Żartuje!
Poczekaj chwilę z tym biciem... kiedy nie usłyszysz żartuje przez
pięć minut możesz walić.
-Nie
zamierzam na nic czekać.-zabrała z łóżka czyste ciuchy i ruszyła
do łazienki. Gdy weszła do pokoju po szybkim prysznicu Duff i Slash
zdążyli załatwić już się dwoma butelkami whiskey i przysypiać
na kanapie. Pokręciła głową w niedowierzaniu i przykryła ich
kocem. Sama zajęła wielkie łóżko i w mgnieniu oka zasnęła.
Siedziała
pośrodku hotelowego pokoju i przeglądała trzymaną w ręku gazetę.
Na jednej ze stron widniał artykuł o Gunsach i ich wielkie zdjęcie.
Uśmiechnęła się pod nosem. Cieszyła się, że chłopaki robią
to lubią i stają się coraz lepiej rozpoznawalni. Po miesiącu
trasy zaczęło się o nich robić jeszcze bardziej głośno. Byli
właśnie w Budapeszcie, chłopaki mieli jakieś wywiady, na które
ona nie poszła, bo nie czuła się najlepiej po wczorajszej
imprezie. Złapała ze stolika paczkę papierosów i jednego
odpaliła. Zakończyła przeglądać gazetę i nie wiedziała co ma
ze sobą zrobić. Podniosła się na równe nogi i podeszła do okna.
Spoglądała na spacerujących w deszczu ludzi oraz na plac zabaw
naprzeciwko, który akurat świecił pustkami. Przypomniała sobie
dzieciństwo, gdy codziennie po szkole szła tam z mamą i Mary, a w
niedzielę razem z innymi przyjaciółmi robili tam grilla. W jej
głowie pojawił się wesoły wówczas krzyk mamy, aby Alison nie
kręciła się tak mocno z przyjaciółką na karuzeli, bo coś może
im się stać. Przypomniała sobie także, jak wraz z tatą wspólnie
zrobili huśtawkę i powiesili ją na wielkim drzewie obok domu. W
wolnych chwilach zawsze męczyła ojca, żeby ją bujał, a on z
uśmiechem na twarzy zgadzał się i brał swoją małą dziewczynkę
na ręce kręcąc dookoła. Po jej policzkach zaczęły spływać
pojedyncze łzy, które starła wierzchem dłoni. Zazwyczaj nie miała
czasu, aby myśleć o rodzicach i wracać myślami do wspomnień,
lecz wreszcie ją to dopadło. Tęskniła za nimi i zaczęła coraz
bardziej to odczuwać. Chciałaby czytać na dobranoc bajkę swojej
młodszej siostrzyce, wyjść z rodzicami do teatru, zobaczyć ich
uśmiechy, gdy wygrała konkurs taneczny, który był jedną z
największych jej pasji, które porzuciła na rzecz takiego życia,
które teraz ją otacza. Zgniotła papierosa o parapet i wyrzuciła
niedopałek przez okno. Niewiele myśląc podeszła do telefonu i
drżącymi dłońmi chwyciła słuchawkę. Przyłożyła ją do ucha
i wybrała numer. Wsłuchiwała się w dźwięk połączenia, a jej
serce zaczęło coraz mocniej bić ze strachu. Zamarła, gdy po
drugiej stronie usłyszała głos matki.
-Halo?
Halo? Ktoś sobie robi jakieś żarty?-powtarzała jej matka.
Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili je
zamknęła. Nie była w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa.
Bała się. Co ma powiedzieć? 'Cześć mamo? Co u was? A u mnie w
porządku... jestem z chłopakiem, który ma własny zespół w
trasie. Ćpamy, uprawiamy seks, piję i palę, ale nie przejmujcie
się'. Odłożyła szybko słuchawkę na widełki i opadła na łóżko
nie panując już nad łzami. Leżała tak z jakieś piętnaście
minut, aż wreszcie podniosła się i chwyciła butelkę wódki.
Przyłożyła ją do ust i pociągnęła łyka.
Ciepło
rozniosło się po jej ciele, jednak nie dało żadnej ulgi.
Usłyszała otwierane drzwi i odwróciła w ich stronę. Blondyn,
który stanął w progu, gdy ją ujrzał wypuścił trzymaną w ręku
reklamówkę.
-Co
się stało?-zapytał podchodząc bliżej i zamykając za sobą
drzwi.
-Nic
takiego...-mruknęła, zanosząc się szlochem i biorąc kolejnego
łyka wódki. Zabrał jej z ręki butelkę i odstawił na stół
bacznie przyglądając.
-Stało
się coś z Duffem?
-Nie,
nie... nic z nim.
-W
takim razie o co chodzi?
-O
nic Steven...
-Uważaj,
bo uwierzę, że sobie płaczesz, żeby oczyścić oczy.- złapał ją
za ramiona i posadził na łóżku, oczekując odpowiedzi.
-Zadzwoniłam
do domu...-wydusiła z siebie wreszcie.
-I
co?
-Nic...
nic nie powiedziałam... odłożyłam słuchawkę.
-Tęsknisz?
-Nie...
tak... sama nie wiem... nie wiem co czuję.
-To
oczywiste, że tęsknisz... to w końcu twoi rodzice... Chciałabyś
tam wrócić?-spytał niepewnie. Spojrzała w jego niebieskie oczy i
zastanowiła nad odpowiedzią.
-Nie...-
pokręciła przecząco głową – tęsknie za nimi, ale kocham
Duffa.-po jej policzkach znowu popłynęły łzy i poczuła ramiona
blondyna oplatające się wkoło niej.
-Nie
płacz... albo płacz... jeśli dzięki temu ma być ci lepiej...
-Nienawidzę
płakać...
-Nikt
nie lubi, Słońce... Zadzwoń do nich... powiedz, że tęsknisz...
porozmawiaj z nimi.
-Nie...
nie chcą ze mną rozmawiać... na pewno nie.
-Skąd
możesz to wiedzieć?
-Znam
ich...
-No
cóż... jeśli tak uważasz... decyzja należy do ciebie.
-Nie
mów nic Duffowi, dobrze?
-Ode
mnie się nie dowie... ale uważam, że powinnaś mu powiedzieć. I
nie płacz już...-wzmocnił uścisk i starł jej łzy z policzka,
pocieszająco uśmiechając.
-Dziękuje
Steven...
-Nie
masz za co dziękować... Mówiłem już, że zawsze możesz do mnie
przyjść, nie?
-Tak,
dziękuje.
-Już
się wystraszyłem, że może jesteś w ciąży.
-Głupi
jesteś...-puknęła go lekko w ramię i zaśmiała. Rozczochrał jej
włosy, na co odwdzięczyła się tym samym. Siedzieli jeszcze w
takiej pozycji przez 15 minut, dopóki Alison całkowicie się nie
uspokoiła.
-Tak
właściwie to nie powinieneś być na wywiadzie?
-Powinienem.-uśmiechnął
się ukazując rząd równych zębów.
-Więc
co tutaj robisz?
-Siedzę
z tobą i ogólnie to przyszedłem po portfel Slasha, bo go
zapomniał, a rzekomo ma tan numer jakiejś świetnej laski i na
gwałt mu potrzebny.
-No
to go bierz i spadaj, bo cię zabiją.
-Zabiją
Slasha, nie mnie.- po całym pokoju rozszedł się jego wesoły
śmiech – Ogarnij się i idziemy.
-Co?-spojrzała
na niego niepewnie spod opuchniętych od płaczu oczu.
-Nie
zostawię cię tutaj z takim wisielczym humorem.
-Już
dobrze...
-Nie
pierdol. Siedzenie w samotności nikomu nie służy, znam coś co
poprawi ci humor, tylko musisz się ogarnąć, bo inaczej ludzie
spierdolą na twój widok.
-Dziękuje
Steven, teraz jeszcze mi lepiej.
-Zawsze
do usług. No już! Do łazienki!-ponaglił ją kopem w tyłek i
wykonała jego polecenie. Gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze
naprawdę się przeraziła. Zrobiła szybki makijaż, spięła w
kitkę rozczochrane na każdą stronę włosy i opuściła
pomieszczenie.
-No,
teraz możemy iść.-delikatnie popchnął ją do przodu i opuścili
pokój. Zostawił ją jeszcze na chwilę przy wyjściu, sam idąc do
recepcji i uprzejmie uśmiechając się do recepcjonistki, która coś
mu zaczęła tłumaczyć. Powrócił do niej i wyszli na skąpaną w
deszczu ulicę. Biegiem pokonali odcinek do taksówek. Wyglądała
przez okno podziwiając wszystko do czasu, aż zatrzymali się na
jednej z ulic. Weszli do małego budynku, jak się później okazało
do kawiarenki.
-Tutaj
macie wywiad?-spytała zdziwiona.
-Nieee...
- posłała mu pytające spojrzenie ten jednak odsunął jej krzesło
nakazując usiąść. Usiadł naprzeciwko niej i szeroko uśmiechnął.
-Więc
co tutaj robimy?
-Poprawiamy
ci humor. Słyszałem, że kobietą nic nie pomaga tak jak wielka
porcja loodów...-zatopił głowę w menu, a ona wyjrzała przez
okno. Widok rozchodził się na parlament i był piękny pomimo
deszczu. Zawsze chciała zwiedzać i teraz jej się to udaje.
-Więc
co bierzesz?- z rozmyślanie wyrwał ją głos blondyna. Podniosła
wzrok i zorientowała się, że stoi przy nich kelnerka i delikatnie
uśmiecha oczekując od niej odpowiedzi.
-Eee....
owocowy mix...-powiedziała pierwszą nazwę, która wpadła jej w
oko.
-Z
podwójną ilością śmietany i gorącą czekoladę!-dodał Steven.
-Steven...-zaczęła,
gdy tamta już odeszła.
-Alison...-udał
jej ton głosu i od razu się zaśmiała.
-Zabiją
nas.
-Mnie
zabiją, a to różnica.
-Przeze
mnie.
-Jak
przez ciebie, to Duffuś mnie obroni.
-Niech
ci będzie.-kelnerka wróciła z ich zamówinienm i speszona
spojrzała na Stevena.
-Ja-
ja przepraszam...-wydukała, a on posłał jej rozbrajający uśmiech,
wprowadzając ją w jeszcze większe zagubienie – czy pan nie gra
przypadkiem w Guns n' roses?
-Najlepszy
perkusista na całej planecie właśnie przed panią stoi.-wypiął
dumnie pierś do przodu.
-Czy-czy
mogłabym prosić o autograf?-podsunęła mu pod nos kartkę.
-Jasne,
dlaa...
-Meg.
-Dla
Meg...-złożył szybki podpis i podał go kobiecie – proszę
bardzo.
-Dziękuje...-odeszła
od stolika, a oni zaczęli śmiać. Czas upłynął im w miłej
atmosferze i po porannym humorze Alison nie było ani śladu. Kto jak
to, ale Steven umie człowieka pocieszyć. Spacerkiem doszli budynku,
gdzie chłopaki mieli wywiady. Wjechali na górę i gdy z windy
wyłonił się Steven, od razu doszedł ich głos Axla.
-Bałwanie!
Gdzie się szlajasz?! Ominęły cię dwa wywiady!-wrzasnął na
niego.
-Masz
mój portfel?-podleciał do niego Slash z wielką nadzieją, a Axl
zdzielił go po głowie.
-Mam
w dupie twój portfel. Gdzieś ty był?!
-Po
portfel tego pacana! A później były korki...-puścił oczko w
stronę brunetki, a oni dopiero wtedy na nią spojrzeli.
-O
hej Ali – machnął Slash – masz mój portfel?
-Jasne,
że mam...-prychnął blondyn i zaczął przeszukiwać kieszenie –
kurwaaa! Zapomniałem!- uderzył się w czoło, a Axl powtórzył
uderzenie.
-Leciał
po niego, żeby wreszcie nie wziąć! Brawo Steven! A teraz na
wywiad!-kopnął go w nogę i popchnął do przodu. Za ściany
wyszedł Duff i od razu podbiegł do Ali ignorując paplającego
Axla.
-Co
tutaj robisz? Już dobrze się czujesz?-spytał z troską.
-Tak...
wszystko ok.-uśmiechnęła się i przytuliła do niego.
-Na
pewno?
-Na
pewno...-stanęła na palcach i musnęła wargami jego szyję,
schylił się delikatnie i cmoknął jej usta – Małaaa...-mruknął.
-Zniż
się – nakazała, przygryzając delikatnie jego wargę, złapał ją
za biodra, a ona zarzuciła ręce na jego szyję. Złączyli się w
czułym pocałunku, który przerwał Izzy, uderzając blondyna w tył
głowy.
-Oh
Romeo! Mój Romeo! - zaczął wymachiwać rękoma w każdą stronę –
Wywiad czeka.-dodał spokojnie patrząc na niego spod byka i idąc w
przeciwnym kierunku.
-Kiedyś
ich zabiję.
-Ale
to później...-zaśmiała się i ruszyła za szatynem.
Szczęśliwego Nowego Roku ;)
A szczęśliwego, szczęśliwego.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny i długi, a czym dłuższy tym lepszy!
Ogólnie nie mam zastrzeżeń, tylko żebyś nie mieszała narracji, bo widziałam, ze wplatasz pierwszoosobową, a to trochę mylące... i informuj mnie, bardzo cie prosze.
+musze sie przyznać, ze wczesniej juz czytałam twojego bloga i to jest jedno z nielicznych opowiadań, które zapadlo mi w pamięć
Ojejku jaki długi ci wyszedł ten rozdział aż zajebiście się czytało!!!
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu genialny(z resztą jak zawsze : D)
Miałam takie momenty w których oczy same mi się zaszkliły albo ogarniała mną falą śmiechu który przychodził tak... nagle!
Te twoje teksty po prostu wykurwiste.
Ogólnie nie jest nudno i wgl wszystko jest świetnie!
Czekam na więcej :*
Bardzo fajnie że coś dodałaś bo już zaczynałam myśleć że znowu nas opuściłaś na dłuższy czas.
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty. Ja nie wiem skąd ty bierzesz takie pomysły... ale i tak ci ich zazdroszczę. x'D
Alison tęskni za rodzicami i to w sumie nie jest dla mnie nie wiadomo jakim zaskoczeniem. Od początku wiedziałam że taki moment nastąpi. Na szczęście jest wiecznie uśmiechnięty Steven :D
Bójka w knajpie to to co Gunsi najbardziej lubią x'D
Na koniec też ci życzę wszystkiego najlepszego i duuuużo weny na przyszłe rozdziały które mam nadzieje że będziesz dodawać częściej :D
Pierwszy raz u Ciebie dodaję komentarz...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie czytam od maja? I cholera. dopiero teraz komentuję. Uwielbiam Aly i Duffa, oni do siebie tak pasują. A cieszę się, że jest tak dużo pojebanego Slasha, aww po prostu uwielbiam go u ciebie.
Co do rozdziału, to genialny. Nie dziwię się, że Duff się na tego gościa rzucił. W końcu najpierw zaczął się do Aly dobierać, potem ją wyzywać. Odlew do fontanny, to było po prostu zabójcze, a rozkmina o romantyczności to już w ogóle.
Też się bałam, że nie dodasz nic przez dłuższy czas, ale na szczęście się pomyliłam. Mam nadzieję, że będziesz dodawać trochę częściej ;) No nie dziwię się Alison, że jednak tęskni za rodziną, bo pomimo wszystko pewnie przeżyli razem wiele szczęśliwych chwil. A wiadomo, że rodzina jest ważna. Mam nadzieję, że zadzwoni i wyjaśni trochę. Czekam na kolejne rozdziały. No i mam prośbę, mogłabyś mnie informować na ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com ? Z góry dzięki :)
Pierwszy raz dodaję komentarz, ale czytam opowiadanie od samego początku. Jest cuuudowne, uwielbiam Duffa. Jest taki słodki i kochany i wogóle do zjedzenia :) Rozdział jak zwykle genialny, a Duffy taki waleczny, nie pozwoli, żeby ktoś obrażał jego dziewczynę:) aaa i właśnie założyłam bloga, więc bardzo proszę o zaglądnięcie w wolnej chwili: www.the-flames-burned-out.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział www.the-flames-burned-out.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOrjinal gynexin �r�n�ne buraya t klayarak g�z atabilirsiniz.
OdpowiedzUsuńToo simple, perhaps, of liquor and hot water, and you are possible to get a
flat stomach.
Here is my site ... price comparisons of gynexin
t lose belly fat overnight and that there is no one.
OdpowiedzUsuńWe have become in total in the western culture, a
couch potato, slow moving, over weight and flaccid society.
Then, roll the ball slowly while lifting your chest upwards, off the ball.
Take a look at my web page lose belly fat fast