-Jedziemy?-uniósł
lekko jedną brew. 'Nie. Muszę wracać' pomyślała, ale kiedy
przypomniała sobie cały dzisiejszy dzień zmieniła zdanie.
-Tak.-lekko
pchnął ją do przodu. Usiedli do czarnego busa, a on zaczął jej
opowiadać o ludziach na koncertach, whiskey i milionie innych
rzeczy, o których nie miała pojęcia i w ogóle jej nie obchodziły,
ale z jego ust chłonęła każde słowo co chwilę wybuchając
śmiechem. Zignorowała nawet pozostałe osoby sadowiące się koło
nich, ciągle palące i pijące. Dojechali do hotelu i poszli do
pokoi, panował tam taki zgiełk i harmider, do którego Alison nie
była przyzwyczajona. Przyjaciele Duffa jak i on sam litrami
pochłaniali alkohol w mgnieniu oka, cały czas palili, a teraz nawet
jeden z nich usadowił się w kącie pokoju i zaczął wciągać
jakiś biały, nieznany jej proszek. Nigdy wcześniej nie widziała
narkotyków, a tym bardziej nie była przy kimś kto właśnie je
zażywał, więc wpatrywała się w to z lekkim obrzydzeniem i nie
rozumiała ich. Po chwili do pokoju wszedł mężczyzna, na którego
mówili chyba Slash w towarzystwie kilku, skąpo i znacznie
różniących się od Alison kobiet. Na ustach chłopaków od razu
pojawiły się brudne uśmieszki i zareagowali gromkim 'wow'.
Poczuła, że tutaj zupełnie nie pasuje i tylko im przeszkadza, a
zwłaszcza wtedy gdy bez zbędnych ceregieli jedna z dziewczyn
usiadła na Stevenie i zaczęła pozbawiać koszulki, cały czas
całując. Zawstydziła się i odwróciła wzrok, a wtedy pojawił
się koło niej Duff.
-Idziemy
stąd?-spytał, a ona pokiwała przytakująco głową. Wyszli z
hotelu i szli w milczeniu ulicą. On w dwóch rękach trzymał
butelki whiskey, a w buzi papierosa i wesoło nucił jakąś
piosenkę, a ona stąpała delikatnie, uważając na każdy swój
ruch. W końcu doszli do jakiegoś starego budynku, który wydawał
się być opuszczonym magazynem. Przysiedli na jednym z murków.
-Chcesz?-Duff
wyciągnął przed nią butelkę z alkoholem.
-Nie,
dziękuje.- nigdy nie piła i szczerze mówiąc teraz, przy nim czuła
się z tego powodu zażenowana.
-Nie
masz za co dziękować, skoro nic nie wzięłaś.-puścił jej oczko
i wziął kolejnego łyka.
-Zawsze
robicie taką rozróbę?-spytała obserwując każdy jego ruch,
odwrócił się w jej stronę i przygryzł wargę.
-Szczerze?
Jest jeszcze gorzej, to... to jest najnormalniejszym z dni.
-I
można tak żyć?-spytała bardziej sama siebie niż jego, naprawdę
tego nie rozumiejąc.
-Jak
widać żyję, jeszcze.
-Jeszcze?
-Mała,
zapewne w tym twoim idealnym świecie wpajali ci, że narkotyki,
alkohol, fajki i seks to najgorsze gówno jakie może być i żebyście
nigdy nie robili żadnej z tych rzeczy. Jak widać my robimy każdą
z nich, a nawet i więcej i wciąż żyjemy.
-Nie...
nie... nie boisz się? Nie boisz się, że któregoś razu któryś z
was przesadzi i to źle się skończy?- Co ją to obchodziło? Po co
zadawała mu takie pytania? Ale po prostu zainteresował ją. Chciała
go poznać, jego świat i tok rozumowania.
-Po
co mam się martwić? Zobacz – wskazał ręką na siebie – w
trakcie koncertu coś wciągnąłem, przed, teraz jeszcze nie
zdążyłem, ale cały czas w mojej ręce widzisz jakiś alkohol,
nawet nie wiem ile dzisiaj spaliłem fajek. Ale wciąż tu jestem.
Siedzę z tobą i mam nadzieję, że w miarę normalnie gadam. Może
skończyć się to tym, że padnę zarzygany gdzie popadnie, nie
pamiętając jakie głupoty odpierdoliłem i wstanę z kacem, a
leczyć go będę piwem. Może się skończyć, że wyląduje w
szpitalu, bo przedawkuje i cudem uda się mnie odratować, ale
chłopaki po mnie przyjdą, zagramy kolejny koncert i będzie działo
się to samo, a któregoś dnia mogę się po prostu zaćpać na
śmierć... Ale wiesz... chodzi o to, że wolę żyć tak jak żyję,
korzystać z życia, popełniać błędy, ale genialnie się bawić
ze swoimi przyjaciółmi, tworzyć muzykę, dawać koncerty. Każdy
ma swoje i przeżywa je na swój sposób, to jest mój. Żyje z dnia
na dzień. Kiedy umrę będę przynajmniej wiedział, że wyciskałem
z życia ile się da i nic mnie nie ominęło. - Zakończył swoją
wypowiedź, a ona cały czas miała jego słowa w swojej głowie.
Podziwiała go, podziwiała go za odwagę i to z jaką łatwością
wszystko mu przychodzi. Ona nie mogła sobie pozwolić nawet na
chwilę odpoczynku, bo cały czas czegoś od niej wymagano, a on po
prostu żył. Dopiero zaczęła sobie zdawać z tego sprawę, dzięki
chłopakowi, którego przypadkowo poznała.
-Ale
dosyć o mnie. Mów lepiej co się stało. Nie uwierzę, że
przyszłaś tak po prostu na koncert, bo miałaś wolny wieczór.-
Usiadł do niej bokiem i podkurczył kolana, opierając na nich
głowę.
-Dowiedziałam
się, że jestem porażką... że się za mnie wstydzą, że nie
poznają mnie i znacznie za mało ode mnie wymagają... Odebrali mi
rolę w musicalu i mam ją zdobyć i koniec. Mama...-zacięła się,
przez cały czas miała w gardle kluchę i pod jej powiekami zbierały
się łzy – powiedziała, że się mnie wstydzi... jej
spojrzenie... jakbym była jakimś śmieciem... zawiodłam ją.- Po
jej policzku popłynęła łza, jednak szybko została starta
kciukiem blondyna, a jego silne ramiona objęły ją i przyciągnęły
do siebie.
-Nie
jesteś żadną porażką. Nikogo nie zawiodłaś i nikt nie ma prawa
ci mówić, że jesteś nikim. Jesteś małą Alison, która może
więcej niż jej się wydaje, która nawet nie wie do czego jest
zdolna, ile może osiągnąć, czy jak bardzo spieprzyć sobie życie.
Ale nigdy, przenigdy – tutaj wzmocnił swój uścisk – nie pozwól
aby ktokolwiek powiedział, że jesteś śmieciem, czy porażką. -
Oparła głowę o jego klatkę piersiową i w tym momencie dziękowała
Bogu, że go spotkała. Jego słowa rozbrzmiewały w jej głowie i
poczuła jakby mogła wszystko, ale mimo to i tak była tylko Alison,
która boi się w jakikolwiek sposób zaryzykować i zrobić coś
czego nikt by się po niej nie spodziewał.
-A
tak w ogóle to twój szampon do włosów bardzo ładnie pachnie.-
Poczuła na skórze głowy jego ciepły oddech, i zatrzęsła od jego
śmiechu.
-Będę
mogła ci go pożyczyć.
-Przyda
mi się.- Siedzieli tak jeszcze chwilę w milczeniu, gdy usłyszeli
jakiś trzask i poderwali zobaczyć co to. Rozejrzeli się dookoła
jednak nic nie zobaczyli. Kolejny raz złapał butelkę whiskey i
pociągnął łyka, pytająco wyciągnął w jej stronę trunek i go
wzięła. Tak, Alison Forbes, idealna dziewczyna, właśnie wzięła
od prawie, że nie znanego chłopaka whiskey. Niepewnie przyłożyła
butelkę do ust i wzięła małego łyka. Jej gardło zaczęło
palić, oczy zaszły łzami i zaczęła się krztusić, a on śmiać.
-Takie
śmieszne?-zdołała z siebie wydusić pomiędzy kaszlem.
-Czy
ja wiem... raczej niewinne i słodkie. Ja krztuszę się alkoholem
jedynie kiedy jednocześnie próbuje gadać i połykać jego litry.
-Co
to za cholerstwo?
-Nie
mów nawet tego w obecności Slasha. Poczciwy Jack Daniels. Za
kolejnym razem już tak nie pali.- Puścił jej oczko, a ona
postanowiła zaufać mu na słowo biorąc kolejnego, malutkiego łyka,
tym razem już się nie dusiła, ale wciąż nie wiedziała co w tym
takiego niesamowitego. Ponownie usiadł tak, że teraz jedną nogę
miał podpartą i zamyślonym spojrzeniem wpatrywał się w
przestrzeń, a ona w niego. Co chwilę zapalał kolejnego papierosa,
Alison zatraciła się w podziwianiu jego osoby, że nie zorientowała
się, że on też jej się przygląda. Zarumieniła się i odwróciła
wzrok.
-Chcesz
papierosa?-wyciągnął przed nią swoją dłoń i na papierosa też
się skusiła i skończyło się tak samo jak z alkoholem- kaszlem i
łzami w oczach.
-Spokojnie,
zaciągnij się mocno, jakbyś wciągała powietrze do płuc...-
poinstruował ją pomału wykonała jego polecenie- Mama
idzie!-krzyknął, a ona mocno ze strachu zaciągnęła i wypuściła
papierosa na ziemię, na co Duff spadł z murku, na którym
siedzieli.
-Co
ty robisz?!-prawie, że na niego krzyknęła.
-No
i widzisz?! Zaciągnęłaś się porządnie. Mnie też tak kiedyś
uczono.
-Zabawne,
bardzo.-prychnęła i złapała whiskey, odwracając się do niego
tyłem.
-Mała...
- usłyszała jego skruszony głos – mogłabyś pomóc mi się
podnieść?
-Sam
się podnieś.
-Pogadamy
jak sama wypijesz tyle co ja.- spojrzała się na niego spod byka, a
on wyciągnął dłonie w jej stronę. - No błagam cię... - Poddała
się widząc jego nieudolne próby wstania. Podała mu ręce i
pociągnęła do siebie. Stojąc już na dwóch nogach lekko się
zachwiał i przycisnął ją do murku. Przez chwilę mierzyli się
spojrzeniami, a jej serce wyczyniało niesamowite rzeczy. Delikatnie
odgarnął kosmyki brązowych włosów z jej twarzy i nachylając się
musnął jej wargi. Przymknęła powieki i trwali chwile z opartymi o
siebie czołami. W końcu złapał jej za dłoń.
-Idziemy.-szepnął
i pociągnął ją za sobą. Musiała przyznać, że poczuła lekki
zawód. Liczyła na coś więcej z jego strony, ten jednak przerwał
ten krótki pocałunek i teraz jak niby nigdy nic szedł podziwiając
czubki swoich czarnych glanów. Weszli do hotelu, a on puścił ją i
sam przeskoczył ladę w recepcji. Zgarnął plik kluczy i skinął
głową, żeby za nim szła. Wykonała polecenie i doszli do jednego
z pokoi. Otworzył jej drzwi i sam wszedł jako pierwszy.
-No
cóż... może być.-uśmiechnął się pod nosem, a ona weszła do
środka.
-Nie
prościej było zawołać właściciela?
-Musiałbym
czekać, a tego nie lubię.-posłał jej jeden z tych swoich
uśmiechów, na które się roztapiała.
-No
więc... rozgość się, a ja skołuje jakiś prowiant i
ubrania.-wyszedł z pokoju zostawiając ją samą. Podeszła do
wiszącego na ścianie lustra i przyjrzała się sobie. Z jej
warkocza nic nie zostało i teraz, długie brązowe fale swobodnie
opadały na ramiona, turkusowe oczy świeciły nieznanym jej
blaskiem, a na śniadej cerze malowały delikatne rumieńce.
Przygryzła swoje pełne usta i odgarnęła grzywkę do tyłu. 'Co ja
robię? Co ja tutaj robię?!' powtarzała w myślach i spojrzała na
drżące dłonie po chwili otworzyły się drzwi i do środka
wparował znany jej jako Slash mężczyzna.
-Tutaj
jesteście! A już się zaczynałem martwić o mojego Duffika. Biedny
blondasek czasem jak zniknie, to godzinami go szukamy, ale jak widzę
zaszył się tylko tutaj z tobą. Dobrze, dobrze... Jak będzie
bardzo niegrzeczny, to nie bój pociągnąć się go za te włoski...
Dobry jest, no nie? To znaczy wiesz... jak nie wiem i nie zamierzam
próbować, ale z tego co słyszałem, to każda była zadowolona...
więc wiesz... tak w ogóle to zapomniałem twojego imienia.-jedną
ręką podtrzymał się stołu i wymierzył palec w stronę
dziewczyny, która próbowała skupić się na jego słowach, bo
strasznie bełkotał.
-Alison...
jestem Alison.
-Slash
albo jak tam sobie chcesz.-machnął ręką i lekko zachwiał –
wracając do Duffa, to gdzie on jest? Duffuś!-krzyknął.
-Poszedł
na chwilę do was.
-Do
nas? No i patrz... nie zastanie mnie tam... Trudno... chyba nie
będzie się gniewał, on rzadko kiedy się gniewa, ale jeśli już,
to... to nie ma zmiłuj...
-Saul...-
do pokoju wszedł Duff – mam nadzieję, że nie wygadujesz żadnych
głupot.
-Ja?
W życiu! Zachwalam jaki to nie jesteś dobry! Sam wiesz w czym...-
Slash podszedł do blondyna i przytulił.
-Yhm...
Jasne, że wiem, a teraz spadówa, bo Axl już się o ciebie
dopytuje.
-Dopytuje
się?
-Tak.
Zdążył się stęsknić, psiaku.
-Mówiłem,
że masz tak do mnie nie mówić!
-Jasne,
psiaku. Do zobaczenia.-wypchnął przyjaciela do drzwi i spojrzał na
brunetkę. - Wszystko ok?
-Jasne.-pokiwała
twierdząco głową.
-Przyniosłem
dla ciebie jakieś koszulki... Ta spódniczka nie musi być za
wygodna. Jakieś żarcie i do picia co nieco.
-Yhm...
nie musiałeś.
-Wiem,
przecież nie prosiłaś, ale chciałem.- zaczął rozpakowywać przy
stole przyniesione przekąski, a ona stała i czuła, jak jej ciało
płonie i całe lepi od potu.
-Ja...
wezmę prysznic.-mruknęła.
-Jasne,
ręczniki powinny tam być, a tutaj masz moją koszulkę na
przebranie.-rzucił w nią czymś. Złapała to i udała do łazienki.
Zsunęła z siebie ciuchy, wcześniej składając w kostkę i weszła
pod prysznic. Odkręciła gorącą wodę i próbowała uspokoić.
Wiedziała, że Duff jest za ścianą tuż obok, na co jej ciało
przechodził nieznany jej dotąd dreszcz, a serce mocniej biło,
dając znać co chwilę o swoim istnieniu. Starannie umyła każdy
centymetr swojego ciała i włosy leżącym na wannie szamponem.
Odetchnęła z ulgą wyczuwając wanilię, jeden ze swoich ulubionych
zapachów. Wyszła z wanny i owinęła ręcznikiem. Spojrzała
jeszcze raz w lustro i głośno nabrała powietrza. 'Wszystko będzie
okey...' powtórzyła po raz setny w głowie i nałożyła bieliznę,
następnie zakładając czarną koszulkę z napisem 'Ramones'. Ledwo
co sięgała jej do połowy ud i przed wyjściem z łazienki z milion
razy próbowała ją bardziej naciągnąć. Położyła dłoń na
klamce, odliczyła do 10 i otworzyła drzwi. Duff leżał na łóżku
w butach, a naokoło niego unosił się kłęb dymu, gdy tylko
usłyszał drzwi od razu przeniósł na nią wzrok patrząc z góry
na dół, na co jeszcze bardziej się zestresowała.
-Fajna
koszulka.-uśmiechnął się pod nosem, odkrywając kołdrę koło
siebie i robiąc jej miejsce. Na palcach przeszła do łóżka i
wsunęła się delikatnie w kołdrę, przykrywając do pasa.
-Ja
też idę się wykąpać, bo cały capie, aż sam nie mogę ze sobą
wytrzymać. Zjedz coś i zaraz wracam.-skierował się do łazienki i
już po chwili usłyszała szum wody. Korzystając z okazji, że go
nie ma i nie musi martwić się swoją 'pidżamą' wyskoczyła z
łóżka i podeszła do stolika. Otworzyła puszkę pepsi i wzięła
łyka. Próbowała przełknąć przyniesioną przez niego pizzę, ale
wszystko stawało jej w gardle. Powróciła do łóżka i wpatrywała
się w wystrój pokoju. Wielkie okno, wyjście na taras, ciemnobeżowe
ściany, bordowy dywan, wielkie łóżko, stół, szafa, telewizor...
Wszystko co potrzebne by przeżyć, żadne luksusy, ale idzie
wytrzymać. Drzwi od łazienki się otworzyły i stanął w nich Duff
w samych wąskich, czarnych rurkach. Bez koszulki... Teraz mogła
idealnie zobaczyć jego klatkę piersiową, plecy, ręce, tatuaże,
nie chciała jednak dać się na tym przyłapać i zaraz odwróciła
głowę, choć co chwilę ukradkowo zerkała w jego stronę, gdy
podszedł się napić.
-Podać
ci coś?-zwrócił się do niej.
-Nie,
dzięki.
-Ale
kurewsko fajny szampon tutaj mają. Będę musiał sobie taki
kupić.-stanął na środku pokoju i zaczął machać głową na
każdą stronę.
-Wanilia.
Jak będziesz kupował kup też dla mnie.
-Spokojna
głowa. Kupię na pewno.-puścił jej oczko i wskoczył na łóżko
tak, że ją podrzuciło do góry. Przypadkowo jego dłoń znalazła
się na jej i jednocześnie spojrzeli sobie w oczy. Zmrużyła
delikatnie swoje i przygryzła wargę, a on przybliżył się do
niej. Zrobiła to samo i po chwili ich głowy się stykały. Czuli
wzajemnie swoje oddechy i ciepło od nich bijące. Przekrzywił lekko
głowę w lewo i delikatnie pocałował. Po chwili złapał ją w
okolicy biodra i mocniej przysunął do siebie. Niepewnie położyła
rękę na jego ramieniu, bojąc się jakiegokolwiek ruchu, ale po
chwili cały niepokój odszedł. Wbiła się w niego mocniej i nim
się obejrzała siedziała na nim okrakiem, a on błądził swoimi
rękoma po jej plecach i włosach. W pewnym momencie jego ręce
powędrowały w okolice jej pośladków i obrócił ją tak, że
teraz on był nad nią. Na chwilę się od niej oderwał i spojrzał
w jej świecące z podniecenia oczy. Jego kąciki ust uniosły się w
lekkim uśmiechu i znowu ją pocałował. Tym razem jeszcze bardziej
namiętnie, jego usta musnęły jej szyję, dekolt. Miała ochotę
zerwać z niego przeszkadzające spodnie i namiętnie kochać, tu i
teraz. Pieprząc wcześniejsze zasady wpajane jej przez lata, że
seks dopiero po ślubie. Sięgnął jedną ręką do tylnej kieszeni
spodni i wyciągnął coś co spowodowało te kilka słów.
-Duff,
nie mogę...-szepnęła, poprawiając koszulkę. Pokiwał głową i
powrócił na swoją połówkę łóżka.
-Dobranoc,
Mała.- powiedział odwracając się do niej bokiem i gasząc małą
lampkę.
-Dobranoc.-
szepnęła ledwo słyszalnie i delikatnie obróciła się w przeciwną
do niego stronę. Przykryła się kołdrą i uspakajała swój
oddech, i próbowała nie myśleć o tym co mogło by się stać,
gdyby nie wypowiedziała tych kilku słów. Czy tego chciała? W
pewnym sensie tak, ale nie rozumiała teraz uczuć, które się w
niej głębiły. Pragnęła go i wciąż czuła jego ręce na swoim
ciele, chciała z niego zedrzeć spodnie, chciała aby teraz nie
leżał do niej tyłem, tylko trzymał ją w swoich silnych
ramionach, tak aby mogła czuć jego oddech na swojej szyi. Nigdy nie
czuła czegoś podobnego i to wszystko mąciło jej w głowie. Miała
jednak trochę zdrowego rozsądku i w porę zdążyła się
opamiętać, lecz teraz nie była pewna, czy tego żałuje. Wtuliła
mocniej głowę w poduszkę i po chwili już zasnęła. Była
zmęczona po całym dniu pełnym emocji.
Hej! Trochę długo nie było nowego rozdziału, ale tak jak pisałam na swoim innym blogu miałam awarię komputera. Co to rozdziału, to trochę dłuższy niż poprzedni. Wiem, że na razie może być nudno, ale z czasem się to zmieni... bynajmniej będę się starała ;)
naaaajs, jestem pełna podziwu dla twojej kreatywności ;) czekam na więcej, niedługo nowa notka na hellhouse-bitch. pozdrawiam, Isis.
OdpowiedzUsuńCzytam, zapiera mi dech w piersiach, czytam dalej, a tu ona mówi, że nie jest gotowa. No kurczę, wyobraź sobie moją minę.
OdpowiedzUsuńLubię Alis. Chyba jest jedną z nielicznych bohaterek, do których nic nie mam i mnie nie irytują. Naprawdę słodka z niej dziewczyna i myślę, że mimo wszystko pasuje do Duffa. Nie wiem dlaczego, ale widzę go właśnie z taką niewinną dziewczyną (która tylko dla niego potrafi w pewnych sytuacjach [wiemy jakich :D] zmienić się w niegrzeczną).
Dlaczego tak długo nie pisałaś? Wierz mi, że codziennie zaglądałam, czy aby na pewno nie dodałaś nowego rozdziału! Oficjalnie zostaję wierną czytelniczką. Złożę Ci jakąś przysięgę, czy coś... Ale nie teraz :D
Pozdrawiam, Karolina. :)
Cieszę się, że postać Alison przypadła do gustu ;D Ja sama bardzo ją lubię, choć z czasem troszkę ulegnie ona zmianie, ale nie aż tak wielkiej... no cóż... to wszystko w kolejnych rozdziałach ;P
UsuńNie pisałam długo, ponieważ miałam awarię komputera i formatowanie -.- Odpukać rozdziały odzyskałam.
Oj... bardzo się cieszę, że mam wierną czytelniczkę ;D Co do tej przysięgi, to jakąś się wymyśli... krew i te sprawy ;D
Ciekawie piszesz. I zgadzam się z komentarzem powyżej - Alison jest na prawdę dobrą bohaterką, która wzbudza sympatię czytelników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam C:
Cóż, nudziło mi się, więc macie kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba!
OdpowiedzUsuńhttp://feel-all-the-pressure-badass.blogspot.com/
Boże... W takim momencie! Czytanie tego rozdziału słuchając jednocześnie Prince'a (Get Off) to strasznie niebezpieczne połączenie. Ale bardzo mi się podoba i czekam na więcej! Pozdrawiam i do napisania ;)
OdpowiedzUsuńNowy u mnie : )
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie, na 18.
OdpowiedzUsuńhttp://out-of-the-game.blogspot.com
Boże jaram się tym! Ja zawsze tak strasznie przeżywam opowiadania... poczułam jakbym to ja była tą Alison. Kocham to! Duff *.*
OdpowiedzUsuń