niedziela, 22 lipca 2012

Rozdział VIII


Obudziły go delikatne promienie słońca padające na jego twarz, które wywołały ból głowy. Ciężko jęknął i otworzył oczy. Ujrzał nieznajome mu wnętrze, podparł się na łokciach i zobaczył śpiącą na jego kolanach brunetkę. Zaczął powoli składać sobie wszystko w jedną całość. Naokoło niego porozwalane były butelki i inne świństwa, a ludzie spali gdzie popadło. Złapał kawałek swojej koszulki i skrzywił się wyczuwając nieprzyjemny zapach. Delikatnie odsunął z twarzy brunetki włosy i ujrzał jej podpuchnięte oczy i suche usta. Wczoraj ta Mała nieźle go zadziwiła. Wypiła i zaciągnęła go na środek parkietu, wyczyniając swoim ciałem takie ruchy, od których nie mógł oderwać oczu. Później robił zawody z Saulem, który więcej wypije i tak urwał mu się film. Alison mruknęła i przewróciła się na drugi bok wpijając mu w udo swój podbródek.
-Mała...-szepnął, delikatnie ją trącając, nie zareagowała. Zbliżył swoją twarz do jej ucha i szepnął – Mała... wstawaj...- otworzyła delikatnie swoje niebieskie oczy i zmarszczyła brwi.
-Co się dzieje?-wychrypiała.
-Wstajemy. Czas się zbierać.- delikatnie podniosła się do pozycji siedzącej i odgarnęła włosy. Wyglądała tragicznie, ale mu i tak to nie przeszkadzało.
-Nic nie pamiętasz?-delikatnie się zaśmiał widząc na jej twarzy zdezorientowanie, gdy rozglądała się dookoła.
-Niee...-zagryzła zęby.
-Trochę zaszalałaś.
-Boże... powiedz, że nie zrobiłam nic głupiego.
-Masz na sobie ciuchy, więc chyba nie.- puścił jej oczko i podniósł na nogi, podając jej dłoń. Chwyciła ją i lekko zachwiała.
-Trzeba znaleźć tych dwóch pojebańców. Mam nadzieję, że tutaj są...-ruszył do przodu rozglądając się za Stevenem i Saulem.
-To nie Steven?-wskazała mu ręką na faceta leżącego na jakiejś nagiej lasce. Pokręcił głową i podszedł do niego podnosząc za włosy.
-Kurwa!-krzyknął tamten i podskoczył na równe nogi, gdy zobaczył przed sobą Duffa popchnął go lekko do tyłu – Pojebało cię?!
-Szukaj lepiej Slasha i idziemy.- Po jakiś pięciu minutach udało im się znaleźć bruneta i cudem dobudzić. Złapali po puszcze pepsi i wyszli na ulicę, na której panował już niezły ruch. Słońce raziło ich w oczy i powłócząc nogami szli przed siebie.
-Która jest kurwa godzina?-jęknął Slash, podpierając się o Stevena.
-Chuj wie.- odpowiedział mu tamten i poprawił zsuwającą mu się z głowy czapkę. Spojrzał na Alison, która przy nim wydawała się być taka malutka. Jej błękitna sukienka była cała pognieciona i w jednym miejscu nawet porwana. Przeniosła na niego wzrok i posłała pytające spojrzenie, a ten tylko wzruszył ramionami.
-Chłopaki... dzisiaj jest 14, czy 15?- zaczął Steven z pełną buzią, bo w jezdnym z kiosków zdążył kupić sobie pączka.
-15.-odpowiedzieli wszyscy jednocześnie, a ten raptownie pobladł, a oczy zrobiły wielkie do granic możliwości.
-Co?-spytał Duff lekko śmiejąc się z zachowania przyjaciela, Slash zmarszczył brwi, a po chwili wyglądał tak samo jak Steven.
-Co wam odpierdoliło? Zdaliście sobie sprawę, że mieliście zamówione jakieś dziwki, czy co?
-Dziwki to ty kurwa masz.- syknął Saul.
-Dzisiaj. Przyjeżdżają. - Duff teraz zrozumiał o co im chodzi. Dzisiaj mieli przyjechać goście z wytwórni i przesłuchać część materiału, którą udało im się nagrać. A raczej na której próbowali się skupić, ale coś im nie wychodziło...
-Kurwa. Udupią nas. Mamy przejebane.-złapał się za włosy i chodził w tą i z powrotem. Slash zrobił krok do przodu i wtedy Duff wpadł na niego i mało co obaj nie wylądowali tyłkami na chodniku.
-Kurwa! Patrz jak przebierasz tymi kajakami! Ja pierdole... która godzina?-Slash odwrócił się w stronę Stevena i Alison.
-Dochodzi 12...-powiedziała.
-Kurwaaaa! Mieliśmy na 10.15 tam być! Kurwa, kurwaaa!-Duff zaczął panikować. Ostatnio mieli już i tak przejebane. Nie dość, że nie zjawili się na wszystkich wywiadach, rozjebali hotel, to jeszcze nie zjawili się na spotkaniu z producentami.
-Taksówka!-krzyknął Steven i praktycznie wleciał pod koła jednej z nich. Walnął w dach i wepchnął każdego do środka. W samochodzie Alison złapała go za dłoń i szepnęła 'będzie dobrze', ale wiedział, że raczej tak nie będzie. Po 20 minutach dotarli do studia i biegiem rzucili się do pokoju, w którym miała odbywać się rozmowa. Wlecieli do windy i nerwowo postukiwali, gdy ta leniwie poruszała się do góry. Wybiegli na korytarz i zobaczyli siedzącego pod drzwiami Axl'a i Izzy'ego z grobowymi minami. Gdy Rudy ich zobaczył poderwał się z miejsca i podleciał do Slasha, łapiąc go za kołnierzyk koszulki.
-Gdzie wy się kurwa podziewacie?! Od kiedy kurwa 10.15 stała się 12.20?! Zajebię was kurwa! Mamy teraz przez was tak przejebane! Nie wiem jak się kurwa wykręcicie?!-zaczął wrzeszczeć jak opętany, Duff położył mu dłoń na ramieniu, a ten ją strzepnął.
-Axl... spokojnie.-próbował uspokoić przyjaciela, który kurczowo trzymał Slasha.
-Ja ci dam spokojnie! Gdzie wy się kurwa szlajacie?! Trudno przytachać dupy na spotkanie?! Ciebie już kurwa na kilku wywiadach nie było! Jak wy capicie!?
-Axl... cicho...- wtrącił się Izzy i wtedy spojrzeli do tyłu. Ich rozmowie przysłuchiwali się faceci z wytwórni., ubrani w te swoje garniaki. Axl puścił Saula i otrzepał dłonie, raptownie prostując.
-Odezwijcie się słowem, a was rozkurwie.-wysyczał przez zaciśnięte zęby tak aby tylko oni usłyszeli. Duff westchnął pod nosem i nachylił Alison do ucha.
-Poczekaj tutaj.- pokiwała w zrozumieniu głową, a on leniwie poszedł za przyjaciółmi. Weszli do pomieszczenia i zajęli miejsce naokoło stołu. Ich manager miał minę, która nie wróżyła nic dobrego i był przygotowany na wszystko.




Siedziała już ponad godzinę i czekała, aż chłopacy wreszcie wyjdą. Co chwilę sztywniała, gdy otwierały się drzwi, ale to okazywały się być tylko sekretarki, które co chwilę przynosiły jakieś papiery, czy kawę. Podskubywała końcówkę swojej sukienki i próbowała ignorować ból głowy, który był niemiłosierny. Zaszalała i była tego świadoma. Przypomniały jej się miny jej rodziców, gdy chłopacy po nią wparowali i wiedziała, że nie ma co teraz pokazywać się w domu. Zabiliby ją na pewno. Poczuła, że musi iść do łazienki, spytała się młodej kobiety gdzie ma się udać i poszła we wskazanym jej kierunku. Gdy zobaczyła się w lustrze przeraziła się tego widoku. Bledsza niż zwykle z sinymi ustami i oczami. Włosy odstawały w jej każdą stronę. Odkręciła wodę i przemyła twarz, próbując także uklepać trochę niesforne, brązowe fale. Gdy wyszła zajęła wcześniejsze miejsce i wsłuchiwała się w słowa piosenek wydobywających się z głośników. Wreszcie drzwi się otworzyły i jako pierwszy wyszedł z nich Slash, Axl, jak zawsze uśmiechnięty Steven, Duff i Izzy. Wyczytała z twarzy blondyna niezadowolenia, Axl wyminął ją nawet nie zwracając na nią uwagi i poszedł w stronę windy.
-Wszystko w porządku?-spytała niepewnie.
-Powiedzmy... Chodźmy stąd. Nie mam ochoty dłużej tutaj być.-weszli do windy, w której byli już pozostali i nie panowała tutaj miła atmosfera z czym nie czuła się za dobrze. Jedynie Steven nie był poważny, w pewnym momencie wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Slash szturchnął go w ramię, żeby się uspokoił co zadziałało na niego jeszcze bardziej. Axl mordował go spojrzeniem, a Izzy wydawał się być w zupełnie innym miejscu.
-Steven, zamknij wreszcie ryj, albo wepchnę ci do buzi kutasa Slasha.-syknął Axl, Slash wzdrygnął na jego słowa. Wyszli przed budynek i czekał już na nich bus. Duff złapał ją za rękę i posadził blisko siebie, całą drogę kciukiem kreślił na jej wewnętrznej stronie dłoni kółka i wyglądał przez okno nad czymś zastanawiając. Bała się zapytać co się stało. Nim dojechali do hotelu atmosfera się już rozluźniła, tylko Duff pozostał niezmieniony. Chłopacy polecili do sklepu po zapas alkoholu, a Duff i Ali poszli do pokoju.
-Wezmę prysznic...-szepnęła i poszła do łazienki. Zrzuciła z siebie sukienkę i weszła do kabiny. Puściła gorącą wodę i wreszcie zmyła z siebie uporczywy pot. Odrzuciła głowę do tyłu i pozwoliła dawać wodzie przyjemne uczucie ukojenia, po chwili poczuła na swoim ciele czyjeś ręce i jak ktoś staje koło niej, przysuwając ją do siebie. Odwróciła się do niego przodem i złożyła na ustach blondyna pocałunek. Położył ręce na jej biodrach i a ona wtuliła głowę w jego tors. Czuła się bezpiecznie i chciała aby trwało to wiecznie. Jeszcze nigdy w życiu nie pragnęła tak niczyjego dotyku, głosu i obecności jak Duffa. Choć znała go krótko odegrał tak ważną rolę w jej życiu i nie chciała tego przerywać. Czuła, że się w nim zakochuje, o ile już tego nie zrobiła. Miała jednak oczy i trochę rozumu, więc wiedziała, że on nie czuje do niej tego samego, ale teraz jej to nie przeszkadzało. Odchyliła głowę do tyłu, a on zaczął całować ją po szyi i rękoma błądzić wzdłuż tali, pieścić piersi, doprowadzał ją do szału swoim dotykiem. Przyparł ją do ściany i zachłannie wbił w jej usta. Po chwili przeszedł do konkretów, a ich oddechy stawały się coraz mniej miarowe.

Leżeli w łóżku całkiem nadzy. Gładził jej długie, brązowe włosy i wsłuchiwał w cichy oddech. Tak, on Duff McKagan cholerny napaleniec, ćpun, człowiek, który ma wszystko gdzieś leży z piękną dziewczyną i nie myśli tylko o tym, aby jej zerżnąć, choć pomińmy fakt, że już to zrobił. Nie wiedział jakim cudem ta Mała istotka tak zawróciła mu w głowie pierwszy raz kiedy przyszła do niego do pokoju. Z początku wydawała się być taka jak inne, ale gdy tylko spojrzał w jej oczy coś się zmieniło. Chciał jej pokazać świat i jakie są jej możliwości. Nie chciał jej opuścić, bo wiedział, że w głębi jest strasznie zagubiona, a w nim włączył się jakiś chujowy instynkt dobrego Duffa. Kiedy była przy nim nie czuł się jak pieprzony skurwiel, którego chce każda, bo jest wschodzącą gwiazdą rocka. Teraz to wszystko ma już naprawdę dobiec końca. Liczył na coś więcej, a jego plany jak zwykle musiały się spieprzyć. Westchnął ciężko i przymknął oczy, a po chwili zasnął. Gdy się obudził była już trzecia w nocy, a ona wciąż spała wtulona w jego tors. Spojrzał na jej spokojną, niewinną twarz i skojarzyła mu się z latami kiedy życie wydawało się być znacznie prostsze. Założył na siebie spodnie i cicho wyszedł z pokoju, kierując się do chłopaków. Gdy wszedł do środka ujrzał schlanego Izzy'ego śpiącego w kącie, Stevena obok którego leżały puste strzykawki, a on sam wydawał się być nieprzytomny. Jęknął pod nosem i podszedł do blondyna. Lekko go szturchnął, a ten otworzył oczy, uspokoił się i przeniósł wzrok na Slasha w towarzystwie dwóch pół nagich dziewczyn. Brakowało Axla. Zaczął odczuwać głód i z kieszeni schlanego w trzy dupy Izzy'ego wyciągnął działkę koki. Usiadł przy stole i uformował długą kreskę. Gdy już wciągnął prawie wszystko w pokoju pojawił się Axl.
-No proszę, kogo moje oczy widzę. Mój ulubiony blondynek.
-Jeszcze pomyślę, że chcesz mnie zerżnąć.
-Dosłownie marzę, żeby zatopić swojego przyjaciela w twojej zgrabnej dupce.
-Wiesz... powinienem się cieszyć, ale nie będę tego robił. Masz pozostałą trójkę schlaną tak, że możesz z nimi robić co chcesz. Jakim cudem ty się trzymasz?
-Już wytrzeźwiałem trochę. Ehh... i o 13 do domku. Czujesz to?-wyciągnął papierosa, a drugiego podał przyjacielowi.
-Czuje, czuje...
-Jakoś nie wyglądasz na zadowolonego. Spoko, myślałem, że będzie gorzej przez to wasze spóźnienie. Zawsze musicie to robić?
-Tak, tak właśnie jest. Zawsze kurwa musimy coś odpierdolić, żebyś to ty wychodził na tego świętego.-syknął Duff pomału tracąc nerwy.
-Łoohoho!- Rudy wyciągnął ręce w obronnym geście – Coś taki nerwowy?
-Bo ty już kurwa nic nie odpierdalasz. Nie robisz żadnej z tych rzeczy, które my.
-A czy powiedziałem cokolwiek? Może powinieneś więcej wypić, bo na trzeźwo taki nieprzyjazny jesteś.
-Pierdol się.-rzucił w jego stronę i podnosząc się z krzesła ruszył do drzwi.
-Jutro kurwa masz się zjawić na lotnisku o 12!-krzyknął za nim Axl. Trzasnął drzwiami i ruszył do swojego pokoju. Wszedł jednak trochę za głośno, bo brunetka się przebudziła.
-Śpij, śpij.-machnął ręką w jej stronę i podszedł do komody, na której leżało piwo.
-Wszystko w porządku?-spytała patrząc na niego niepewnie. Pokiwał twierdząco głową, choć wcale nie było tak w porządku. Spojrzał na brunetkę, która siedziała na łóżku i badawczym spojrzeniem się mu przypatrywała.
-Nie będziesz już spała?-spytał trochę spokojniejszym tonem.
-Nie.
-Ubierz się, ok? Pójdziemy na spacer.- wykonała jego polecenie, a on w tym czasie dokończył piwo. Gdy była już gotowała założył na siebie kurtkę i opuścili hotel. Szli koło siebie, aż doszli do miejsca gdzie ostatnio ze sobą rozmawiali. Usiedli na murku i wpatrywali się w przestrzeń. Żadne z nich się od dłuższego czasu nie odzywało, aż wreszcie ciszę przerwał Duff.
-Wyjeżdżam.
-Wiem... ale to dopiero za kilka dni?- w jej głosie wyczuwalny był smutek, nie chciała jednak nic dać po sobie poznać.
-Jutro, a raczej już dzisiaj.
-Zazdroszczę... możesz wszystko rzucić i być gdzie chcesz.
-Powiedzmy, ale z tym rzucaniem wszystkiego nie zawsze jest tak fajnie.
-Masz odwagę.
-Ty też ją masz, ale dopiero to odkrywasz.
-Nie mam...
-Nie masz? To w takim razie co tutaj ze mną robisz? Kto wczoraj uciekł z naćpanymi kolesiami na oczach rodziców? Tym naćpany byłem ja, ale dla mnie to żadna nowość.- spojrzał jej w oczy i widział w nich jak walczy sama ze sobą i nie wie co powiedzieć.
-Jesteś cholernie silny, Duff. A ja nie mam niczego z tego wszystkiego.
-Silny?-nie rozumiał jej słów.
-Wiesz, że gdybyś chciał to równie dobrze mógłbyś to wszystko rzucić? Rzucić ćpanie, zacząć się uczyć i żyć inaczej. Mógłbyś być jednym z tych ludzi, którymi tak samo gardzisz, jak do pewnego czasu ja gardziłam takimi jak ty. Ale teraz wiem, że... że jesteś inny. Nie sądziłam, że będę tutaj siedzieć z kimś takim jak ty. Jeny... przez dwa tygodnie wydarzyło się w moim życiu tyle rzeczy, które zrobiłam pierwszy raz... nigdy tyle nie przeżyłam.
-Ale te pierwsze rzeczy były fajne?-zadziornie się do niej uśmiechnął, a ta go popchnęła.
-Tylko tyle zapamiętałeś? Ale jeśli się już pytasz to tak. Były fajne, fajniejsze niż mogłabym sobie wyobrazić.
-Przestań, bo moje ego rośnie.
-Właśnie widzę. Wszystko ci rośnie. Zostałeś dość... długo wyposażony, więc nie wiem czy powinno ci coś jeszcze rosnąć, bo to może źle się dla innych skończyć.
-Nie no... wiesz... na kilka centymetrów więcej chyba też byś nie narzekała.
-Jest okey. Nie potrzebujesz więcej.
-Nie?-oblizał wargi i zmrużył oczy.
-Nie!-pokazała mu język, a ten ze śmiechem ją do siebie przyciągnął i przytulił.
-Pojedź ze mną...-szepnął w jej włosy. Nie mógł już dłużej dusić tego w sobie. Nie chciał aby ta znajomość się zerwała. Nie chciał jej opuszczać, chciał ją tyle nauczyć, tyle pokazać.
-Nie mogę.. rodzice w życiu się nie zgodzą.
-Ucieknij...
-Duff...- w jej głosie słyszalny był ból.
-Co ci szkodzi? Wiem, że może ci się to wydawać dziwne... I możesz na to nie zgodzić, ale zajmę się tobą. Zaopiekuje się, wiem jak to brzmi z ust ćpuna, który nie jest trzeźwy chyba ani jednego dnia, ale obiecuję, że niczego cie nie zabraknie. O pieniądze nie będziesz musiała się martwić, bo w końcu zaczęliśmy zarabiać coraz więcej, ludzie nas kochają i chcą więcej i więcej. Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić, tylko pojedź ze mną. Pokaże ci świat, pokaże ci jak można żyć.
-Duff... nie oszukujmy się. To nie ja, tak samo jakbym ja kazała ci teraz to wszystko rzucić. Zostaw zespół, zostaw to wszystko, nie zrobiłbyś tego, prawda?- przymknął powieki i zacisnął wargi.
-Nie.- chciał być z nią szczery.
-Więc i ja nie mogę. Choć może i bym chciała, bo naprawdę zdążyłam cię polubić. Zdążyłam polubić powalonego Stevena.-zaśmiała się na myśl o chłopaku, który zawsze coś odwalał, a on do niej dołączył.
-Czyli to ostatni raz kiedy siedzimy tutaj?-spytał po chwili.
-Na to wygląda.-objął ją jeszcze mocniej. Siedzieli tak do czasu, aż zaczęło świtać, a później jeszcze trochę czasu spędzili na całowaniu.
-Musimy iść...-powiedziała w końcu.
-Musimy...- z wielką niechęcią przyznał jej rację i ruszyli w stronę przystanku autobusowego. Gdy dodarli na miejsce mocno się do siebie przytulili ignorując ludzi przechodzących ulicą.
-Dziękuje ci... za wszystko. Dzięki tobie moje życie nie będzie takie samo.
-To ja dziękuje... I wiesz co? Chyba jesteśmy mistrzami pożegnań.-zachichotała.
-Chyba tak... ale to ostateczne, choć chciałabym, żeby było inaczej.
-Daj mi swój numer.
-Nie. Tak będzie lepiej, nie ma co niczego utrudniać.
-Dobrze... Alison... Pamiętaj naprawdę kim jesteś...
-Będę pamiętać, a ty na siebie uważaj. Nie zaćpaj się na śmierć i pilnuj Stevena. Ogólnie to pozdrów go ode mnie.
-Na pewno to zrobię. - złożył delikatny pocałunek na jej ustach – Mała Alison...
-Żegnaj.- z wielkim trudem ją puścił i patrzył jak odchodzi do autobusu. Pomachała mu, a on nie mógł wymusić na żaden ruch.


Witam ;) No i jest kolejny rozdział... trochę wcześniej, ale to w ramach przeprosin, że musieliście tak długo czekać na poprzedni. Co będę komentować? Zostawiam to Wam ;P

14 komentarzy:

  1. Co kurwa?! Jak to z nim nie pojechała? Dlaczego Ty mi to robisz? :( Za mało Slashcia! Stanowczo za mało! Lubię te ich kłótnie, uwielbiam. A ta rozmowa o długości Duffa mnie rozwaliła :D Jesteś swietna, uwielbiam to opowiadanie, pisz szybciutko następny! :D <3
    Z telefonu, bad-ass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przepraszam ;< nie robię tego specjalnie ;p Chociaż... może ;> Mniejsza oto ;p Slasha faktycznie trochę mało, ale w kolejnych rozdziałach się to zmieni ;) Dziękuje za tak miły komentarz, naprawdę. Za każdym razem mój ryjek się cieszy ;D <3

      Usuń
  2. Właśnie, dlaczego Alison z nim nie pojechała?! No, dlaczego?! Ale pewnie i tak z nim spotka. Nie wiem jeszcze jak, ale na pewno się spotkają. Muszą się spotkać! XD
    No i tak w ogóle, to kocham jak piszesz i całe to opowiadanie :D
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie na jej miejscu od razu wsiadłabym z nim w samolot, samochód, albo nawet na pieszo biegła do tego LA ;D A ona tego nie zrobiła, no ale cóż... -.- A czy się spotkają, czy nie, to już w kolejnym rozdziale, który swoją drogą postaram się dodać jak najszybciej. Naprawdę się cieszę, że się podoba ;) Te komentarze motywują mnie do dalszego pisania ;)

      Usuń
    2. W ogóle ta Alison jakaś dziwna - członek Najbezpieczniejszego Zespołu Świata chce ją ze sobą zabrać i z nią żyć, a ona stwierdza, że nie może uciec od rodziny! To dziwne. Wszystko bym mogła zrobić, żeby jakimś sposobem cofnąć się do np. 1985 do LA, żeby ich poznać, a ona go tak po prostu zostawia! :o xD
      Jakoś się spotkają. Bo jeśli nie to może Duff wpadnie w depresję?! A potem ja dlatego, że on wpadł?! XD
      Tak na serio to pisz co chcesz, chociaż nie ukrywam, że byłoby miło gdyby się znowu jakimś sposobem spotkali :)
      Kuźwa, teraz w głowie mam taką wizję, że Steven, widząc smutek kumpla, bierze siekierę (nie wiem po co i dlaczego), macha nią jak pojebany i jedzie do Alison i ją porywa... -.- Wiem, jestem pojebana.
      No i podoba się, nawet bardzo. I wiem, że to pomaga, te komentarze. Gdyby u mnie ich nie było to skończyłabym po trzecim rozdziale :D

      Usuń
    3. No nie? Zostawić takiego Duffa... ja bym tak w życiu nie zrobiła ;D Jak będziesz się cofać do 85, to daj mi znać, zabiorę się z Tobą.
      Hahhahaha xd wizja Stevena machającego siekierą powaliła mnie i śmieję się jak głupia xd

      Usuń
    4. Jasne, że Cię wezmę ze sobą :D

      Nowy u mnie.

      Usuń
  3. No więc tak, ja również dopiero teraz się natknęłam na Twojego bloga i powiem Ci, że mnie zaciekawił. xD
    Tak więc postaram się przeczytać w ciągu najbliższych dni, ale skomentuję dopiero jak wrócę z wakacji jeśli pozwolisz :)
    I ten nie ma problemu, będę powiadamiać tylko prosiłabym się wpisać w karcie "Powiadomienia" http://rock-n-roll-dream.blogspot.com/p/powiadomienia.html
    Bo inaczej to tego wszystkiego nie ogarnę xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, nie ma problemu ;p Obrazić się przecież nie obrażę xd Udanych wakacji życzę ;)

      Usuń
  4. Zawsze myślałam, że to Duff jest alkoholikiem, a Steven ćpunem, ale po tym co przeczytałam, to stwierdzam, że ta laska nie dość, że musiała wciągnąć coś naprawdę mocnego, to jeszcze po pijaku, bo jak to tak... Nie pojechać z Duffem i zostać ... w szkole?! o.O To już jest normalnie szczyt! Ona powinna się leczyć! I niech sobie wybierze jakiś bardzo intensywny turnus, bo taki normalny to jej może nie pomóc xD
    A tak właściwie, to chciałam Ci trochę posłodzić :)
    Naprawdę od długiego czasu nie miałam tak, żeby usiąść i przeczytać całego bloga. Mam na swojej liście naprawdę sporo adresów i zazwyczaj zniechęca mnie ilość rozdziałów większa od dwóch ;D W tym przypadku tak nie było. W godzinę nadrobiłam wszystko i muszę przyznać, że się wciągnęłam.
    Niby to właśnie ja tępię opowiastki o "normalnych nastolatkach" (tak, przyznaję się bez bicia ;D), ale Alison nie jest tak do końca normalna. Ona... żyje jak niewolnik. I może się wydawać, że jest idealna, ale ta jej nadmierna grzeczność i dobre wychowanie to trochę bardziej wada, bo nie wyobrażam sobie życia z osobą, która tak naprawdę nie istnieje. Bo to nie ona. To niemożliwe, by być kimś takim.
    No! To chyba w sumie moje najważniejsze spostrzeżenia ;) Rozpisałabym się jeszcze trochę, ale krucho u mnie z czasem, więc dodam tylko, że wrzucam ten adresik do polecanych i mam małe pytanko: Informujesz może? Bo jak tak, to ja byłabym chętna ;DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ołł... no, no... nieźle mi posłodziłaś ;D normalnie zaraz od tego się stanę taka jak Stevenek *.*
      Zgadzam się... być kimś takim jak Alison, to... no... nie do wyobrażenia, a niestety czasami takich ludzi da się spotkać... pozostaje im chyba tylko współczuć.
      Dziękuje za tak długi i miły komentarz ;) Informować będę na pewno ;p

      Usuń
  5. ahah "zagryzła zęby"
    nie licząc paru potknięć, bardzo fajnie.

    OdpowiedzUsuń