-Żegnaj.-
z wielkim trudem ją puścił i patrzył jak odchodzi do autobusu.
Pomachała mu, a on nie mógł wymusić na żaden ruch. 'Duff,
ogarnij dupsko' powtarzał sobie w myślach. Odwrócił się napięcie
i ruszył do hotelu. Zastał jeszcze smacznie chrapiących chłopaków,
więc poszedł do siebie i zaczął pakować. Z walizką poszedł do
nich, a oni całe szczęście się obudzili i od samego rana
wrzeszczeli jak opętani szukając swoich rzeczy.
-Weźcie
się kurwa ogarnijcie!-nie wytrzymał w pewnym momencie i wrzasnął,
wychodząc na balkon i zapalając papierosa. Spojrzał przed siebie i
miał ochotę wszystko rozkurwić. Usłyszał jak ktoś wchodzi na
balkon.
-Wypierdalać!-syknął,
nawet nie patrząc kto to.
-To
ja...-usłyszał głos Stevena i ten do niego podszedł – Wszystko
ok?
-Jasne.
-Przecież
widzę. Pojechała? - pokiwał głową, przygryzając policzki.
Steven położył dłoń na jego ramieniu i lekko poklepał.
-Plus
naszego trybu życia, że szybko zapominamy.
-Dzięki
Stevenson. Nie mów chłopakom, ok? Nie chcę im dawać kolejnych
powodów do cieszenia mordy.
-Jasne.
Jak coś to do mnie wal.-wszedł do środka. Duff uwielbiał Stevena,
był dla niego chyba najlepiej z rozumiejących go chłopaków w
zespole. Zawsze wesoły i uśmiechnięty, z szalonymi pomysłami i
rozumiał go praktycznie bez słów. Taki pojebany Stevenson, który
ćpał najwięcej z nich wszystkich, ale bardzo go cenił. Po jakimś
czasie swoją głowę za drzwi wystawił Izzy, oznajmiając, że już
ruszają. Zabrał walizki i zszedł do samochodu. Na dole wszyscy
zaczęli się przepychać, a jemu naprawdę nie było do żartów.
-Steven,
mam nadzieję, że pozbyłeś się wszystkiej koki, bo nie chcę
znowu zostać na lotnisku.- powiedział Axl pakując swoją walizkę.
-O
kurwa!-podskoczył blondyn i złapał swoją walizkę wyrzucając z
niej wszystko jak leci, gdy cała jej zawartość była porozrzucana
na środku chodnika znalazł zapas swojej magicznej substancji.
-Jest!-uradowany
schował ją do kieszeni spodni i pozbierał wszystko z ulicy.
Zapakowali się do samochodu i blondyn każdemu z nich podał po
działce.
-Slash!
Zabierz kurwa swoje włosy z mojej działki!-krzyknął na niego Axl
i odepchnął.
-To
przetransportuj swój tłusty tyłek w inne miejsce!
-Ujebie
ci kiedyś te włosy!
-Wtedy
ja ujebie ci struny głosowe!
-Ujebcie
sobie kutasy i spór rozstrzygnięty.-wtrącił się Duff wypranym z
emocji głosem.
-A
może tobie coś ujebać?!-krzyknęli na niego jednocześnie, a ten
odwrócił głowę w drugą stronę.
-Księżniczka
jebana się znalazła. Myśli, że jest blondynem, to wszystko mu
wolno.-prychnął na żarty Axl.
-Wole
być blondynem niż Rudym Osłem.
-Rudyy
Osiooł!-wybuchnął Izzy pokładając się ze śmiechu na Stevenie,
który już zdecydowanie za dużo wciągnął i mało kontaktował.
-Odjebcie
się od moich włosów! One wcale nie są rude!- wokalista
nienawidził kiedy wchodzili na temat jego rudych włosów i
naśmiewali.
-Nie...
tylko koloru pomarańczu.-Izzy wypiął się dumnie do przodu i
zaczął udawać Axl'a.
-A
jebcie się! Szukajcie nowego wokalisty! Nie! Co ja kurwa gadam?!
Szukajcie nowych zespołów, bo ja zostaje!-krzyknął i wszyscy
zaczęli się śmiać, a Slash przyciągnął go mocniej do siebie i
przytulił. Duff popatrzył na przyjaciół z boku i delikatnie
uśmiechnął. 'Trafił pojebany na pojebanego i tak wszyscy założyli
zespół' pomyślał. Dzięki nim stał się kimś i dzięki nim wie,
że każdy dzień jest niesamowity.
-Ale
tak szczerze...-zaczął Slash machając butelką Jacka – jesteśmy
zajebiści!- Duff nie podzielał ich entuzjazmu, więc ucieszył się,
gdy samochód wreszcie wjechał na lotnisko. Czym prędzej wysiadł z
samochodu i zostawiając chłopaków poszedł do sklepu, żeby kupić
sobie jakąś przekąskę. Nagle usłyszał przy uchu znajomy głos.
-Don't
you cry tonight, I still love you baby...
-Spierdalaj
Axl...-oburzony odwrócił się w drugą stronę i modlił, żeby mu
nie przywalić.
-Coś
ty dzisiaj taki? -oparł się o blat i lustrował go wzrokiem.
-Jaki?
-Sraki.
Obrażony na cały świat. Jakaś panienka ci nie dała? Trzeba było
moje brać, one zawsze chętne.
-To
sobie je kurwa ruchaj ile wlezie i daj mi spokój.
-Ohh...
jeszcze się ciebie przestraszę.
-Axl,
na serio nie masz nic innego do roboty? Wypierdalaj Slasha wkurzać,
bo mu się nudzi.
-Tobie
też się nudzi.-zacisnął dłonie w pięści i przesunął wraz z
kolejką. Że też akurat dzisiaj Axl'owi zachciało się za nim
łazić jak za psem i jeszcze bardziej denerwować. Cały czas,
któryś z nich gadał coś pod nosem i miał nadzieję, że
odetchnie wreszcie z samolocie. Ustawił się w kolejce do odprawy i
chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, żeby tam nawalić się
w trzy dupy i zasnąć w swojej norze. Oparł się o poręcz i
usłyszał gdzieś w tłumie swoje imię. 'Jakieś fanki...' pomyślał
zmęczony. Ostatnio coraz częściej zdarzało się, że tam gdzie
się pojawiali, pojawiało się i zamieszanie. Teraz dodatkowo
brakowało mu napalonych fanek, mimo wszystko odwrócił się w
stronę, z której dochodził głos i nie wierzył w to co widzi. W
jego kierunku biegła Alison, zrobił w jej stronę parę kroków, a
ona cudem przed nim wyhamowała.
-Jesteś!-
krzyknęła ledwo co łapiąc oddech. Była cała spocona i czerwona
od biegu.
-Co
ty tutaj robisz?-spytał zdziwiony, że ją widzi i wyciągnął ręce
przed siebie, jakby chciał ją złapać.
-Myślałam,
że już nie zdążę...-oparła ręce o kolana i próbowała złapać
oddech, podniosła na niego wzrok – Twoja propozycja nadal
aktualna? - Nie był pewien czy dobrze usłyszał, czy może Steven
dał im takie gówno, które teraz powoduje takie halucynacje.- Chyba
jednak nie...-mruknęła smutno nie widząc żadnej reakcji z jego
strony. Szybko otrząsnął się z szoku.
-Oczywiście,
że aktualna!- jego humor od razu się poprawił – Ben! -krzyknął
w poszukiwaniu managera, wyłonił się z tłumu z jego stale
znudzoną miną.
-Tylko
mi nie mów, że sobie o czymś przypomniałeś i musisz gdzieś
wracać.
-Nie.
Załatw jeszcze jeden bilet na lot do LA.
-A
kim ja jestem?- spojrzał na niego z pogardą, której Duff
nienawidził.
-Moim
pieprzonym managerem!-krzyknął przykuwając tym uwagę innych
podróżnych.
-Więc
w takim razie mam masę innych spraw na głowie. Masz swój bilet?
Jeśli masz, to wszystko jest w porządku.-odszedł od niego z miną
wypraną z emocji, a Duff miał już się na niego rzucić z
pięściami jednak obok pojawił się Slash i położył mu dłoń na
ramieniu.
-Wyluzuj,
nie ma co zatruwać sobie życia takim zapchlonym kundlem. Pójdę
kupić.-klepnął go w plecy i skierował w stronę kas biletowych.
-Co
się stało?-przeniósł wzrok na brunetkę i podał jej butelkę
wody – Czemu zmieniłaś decyzję?
-Możemy
o tym teraz nie rozmawiać?- delikatnie się skrzywiła.
-Jasne.
Masz bagaż?- przystawiła butelkę do ust i pociągnęła łyka.
-Nie.-
pokręciła przecząco głową i wytarła pot z czoła.
-Yhm...
cieszę się, że cię widzę.-uśmiechnął się i przyciągnął do
siebie lekko przytulając.- Po chwili wrócił Saul z biletem w ręce.
Na powrót ustawili się do kolejki. W samolocie każdy zajął swoje
miejsce i zły humor Duffa prysł niczym bańka mydlana. Próbował
jakoś zagadać brunetkę co zmieniło jej decyzję, ale milczała
jak grób. Wreszcie dał spokój i podziwiał widoki za oknem
szczęśliwy, że zaraz będzie w swoim kochanym LA i to jeszcze z
nią. Po kilku godzinach wreszcie wyszedł na ulicę Los Angeles i
uderzyło go duszne powietrze, które po prostu uwielbiał. Pożegnali
się z chłopakami i złapał taksówkę do domu. Po 30 minutach był
w zachodniej części miasta, która do najlepszych nie należała.
Zapłacił taksówkarzowi, złapał walizkę i brunetkę pod rękę i
skierował do małego bloku, w którym mieszkał. W tylnej kieszeni
spodni odnalazł kluczyki i pchnął obdrapane drzwi, przepuszczając
Alison do środka. Poczuł zapach stęchlizny i położył walizkę
przy drzwiach, rozglądając po wnętrzu. Ściany w tragicznym
stanie, meble przesiąknięte zapachem alkoholu, papierosów i innych
bliżej nieokreślonych substancji. Mała kuchnia z szafkami, które
mogły się urwać i spać ci na łeb. Łazienka z tragiczną wanną
i połamanymi kafelkami oraz dwie, nie duże sypialnie. Jego i
przyjaciela, który właśnie pojawił się w drzwiach.
-Ja
pierdolę. Capi tutaj gorzej niż kiedykolwiek indziej.-skrzywił się
Saul wchodząc do środka.
-Otwórz
okna.-nakazał Duff, złapał walizkę i gestem kazał brunetce iść
za nim. Otworzył drzwi i ujrzał swoje ukochane łóżko, które w
najlepszym stanie też nie było, a zwłaszcza jego sprężyny. Stała
na środku z bliżej nieokreśloną miną i rozglądała się
niepewnie dookoła – Przepraszam za warunki. Za jakiś czas
poszukam czegoś nowego, wcześniej nie miałem ani pieniędzy, ani
czasu.
-Nie,
nie masz za co przepraszać. Nie jest źle.
-Oj
jest... nienawidzę tej nory, ale tylko na to było nas stać.
-Kurwa!
Duff! Jestem głodny jak chuj, a lodówka pusta!-usłyszał z salonu
krzyk Slasha.
-Sama
na zakupy nie pójdzie!-odkrzyknął.
-Kurwaa...
masz dłuższe nogi i szybciej nimi przebierasz...-jęknął
błagalnym tonem.
-Jeden
jedyny raz! Odśwież się, jak będziesz coś chciała wal do Saula,
powie ci co i jak.-puścił jej oczko i wyszedł z pokoju.
Opadła
ciężko na łóżko, które zaskrzypiało pod jej ciężarem. 'Co ja
tutaj robię?' pomyślała. Zrobiło jej się duszno, więc podeszła
do małego okna i po pewnym czasie siłowania wreszcie udało się je
otworzyć. Wystawiła głowę na zewnątrz i próbowała uspokoić
swoje myśli. Pierwszy raz była w LA, pierwszy raz była w takiej
dzielnicy i pierwszy raz uciekła z domu. Trochę inaczej wyobrażała
sobie jego mieszkanie i musiała przyznać, że przeraziło ją to co
zobaczyła. Usłyszała chrząknięcie i obejrzała się do tyłu. W
drzwiach z dwoma szklankami stał Saul.
-Pomyślałem,
że może chce ci się pić.-wyciągnął w jej stronę szklankę,
którą niepewnie chwyciła.
-Dzięki.
-Nie
za ciekawie, hęę?- mruknął.
-Czy
ja wiem... Po prostu jestem w nowym miejscu, gdzie jeszcze nigdy nie
byłam.
-W
jakiejś zapchlonej norze, w której nikt nie chciałby mieszkać,
ale cóż... Uroki nie bycia na łasce rodziców i pochodzenia z
biednej rodziny.-zmarszczyła brwi, doszukując się podtekstu w jego
słowach.
-Jeśli...-zaczęła,
ale jej przerwał.
-Przepraszam,
nie chciałem, żebyś w jakikolwiek sposób wzięła te słowa do
siebie. Po prostu... tak było w przypadku moim i Duffa.
-Rozumiem...
-pokiwała w zrozumieniu głową.
-Potrzebujesz
czegoś?
-Nie,
dziękuje.
-Jak
coś to jestem obok.-wyszedł z pokoju zostawiając ją samą.
Położyła się na łóżku i zamknęła oczy, otworzyła je
dopiero, gdy poczuła zimne ręce na swojej dłoni. Przed nią z
zaniepokojoną miną klęczał blondyn.
-Wszystko
w porządku? Źle się czujesz?
-Nie
wiem Duff.... nie wiem czy jest w porządku...-jęknęła, a po jej
policzkach popłynęły łzy. - Jestem w LA, pierwszy raz tak daleko
od domu, z chłopakiem, którego ledwie co znam! Nie jest w porządku!
Nic kurwa nie jest w porządku!-krzyknęła i schowała twarz w
dłoniach.
-Shh...
hej... spokojnie... nie ma co płakać...- zaczął pocierać jej
ramiona. Usiadł na łóżku i objął ramieniem – Może powiesz mi
co się stało, że zmieniłaś decyzję i jednak tutaj ze mną
jesteś? - Przełknęła ciężko ślinę, bo nie chciała o tym
mówić, ale kiedyś wreszcie musiała. Zresztą już kilka razy ją
o to pytał, a nie mogła w kółko siedzieć cicho i nic nie mówić.
-Wróciłam
do domu... zastałam rodziców, którzy byli na mnie wściekli do
granic możliwości... dostałam nawet w twarz od ojca...
-Skurwysyn...-syknął,
zaciskając zęby.
-Nie
chodzi tutaj o to... tym się akurat najmniej przejmuję. Zrobiła mi
awanturę na temat waszego wtargnięcia, że hańbię jej rodzinę,
nie pasuje do nich i do tego miejsca, że powinnam mieszkać z takimi
jak wy, albo i jeszcze gorzej. Na końcu powiedziała, że żałuje
dnia, w którym mnie urodziła i powinna od razu usunąć ciąże, a
nie teraz patrzeć na taką chodzącą porażkę. Tego było za
wiele... usłyszeć takie słowa z ust kobiety, którą uważa się
za ideał i bezgranicznie kocha. Nie wytrzymałam i złapałam
pierwszą lepszą taksówkę. Chyba nie byłam świadoma tego co
robię... wciąż nie jestem. - zaniosła się szlochem, a on
przyciągnął jej głowę do piersi.
-Nie
powiem ci, że wszystko się z nią ułoży, bo nie jestem tego
pewien... Ale jesteś tutaj ze mną, a ja tego chciałem, więc
będzie tak jak powiedziałem. Nie będzie kolorowo, milutko. Wiele
się zmieni i wiem, że to wszystko... nie jesteś to tego
przyzwyczajona, ale będę przy tobie. Kiedy tylko będziesz tego
chciała.
-Nic
nie obiecuj... proszę...
-Nie
zamierzam nic obiecywać, a teraz przestań płakać. - dopiero po
chwili udało jej się wykonać jego polecenia. Przetarła oczy i
wymusiła się na uśmiech w jego stronę.
-Tak
lepiej, ale szczerszy byłby lepszy.-rozmierzwił jej włosy – Po
podroży jesteś zmęczona, idź się wykąp, a ja przygotuje coś do
jedzenia.
Gdy
zjedli posiłek, Slash rozwalił się na kanapie do góry nogami wraz
ze swoją gitarą i zaczął coś brzdąkać, a Alison z Duffem
zajęli się zmywaniem naczyń.
-Kurwa.
Zapomniałem, że nie masz żadnych ciuchów!-w pewnym momencie
uderzył się w czoło i została na nim piana.
-Ja
na twoim miejscu bym nie narzekał.-wtrącił się Slash, ale blondyn
to zignorował –Zaraz pójdziemy na jakieś zakupy.
-Nie,
nie ma takiej potrzeby. Znajdę jakąś prace i wtedy...- w oczach
Alison znowu pojawiły się łzy. Zdała sobie sprawę, że została
z niczym, jedynie z ubraniami, które miała na sobie.
-I
może to tego czasu będziesz łaziła w tym samym? Oszalałaś.-rzucił
w nią pianą i zostawiając talerz poszedł do pokoju. Po chwili
wrócił z portfelem w ręce i czapką na głowie.
-No
to idziemy.
-Teraz?
Nie, nie...-próbowała się opierać, ale siłą wypchnął ją za
drzwi.
-Ejjj!
Jeszcze ja!-Slash wyleciał za nimi prawie, że potykając się o
swoje własne nogi. Wyszli na ulicę gdzie brunetka znowu się
zatrzymała i popatrzyła na Duffa błagalnym spojrzeniem.
-Dam
sobie radę.-powiedziała twardo.
-Ja
wcale nie twierdzę, że nie dasz, a teraz idziemy.-gestem głowy
nakazał jej iść, lecz ta nie zrobiła ani jednego kroku. Odrzucił
włosy do tyłu i nabrał powietrza.
-Jakaś
ty uparta! Jeśli nie chcesz iść, to ja będę szedł.-podszedł do
niej i przerzucił sobie przez ramię, że bezwładnie na nim
wisiała.
-Duff!
Puszczaj mnie! Zostaw mnie! Mówię zostaw mnie!-zaczęła się
szamotać i uderzać go w plecy jednak na nic się to nie zdało,
szedł dziarskim krokiem paląc jak zwykle papierosa i rozmawiając z
przyjacielem, kompletnie ją ignorując. Wreszcie dała spokój i z
miną obrażonego dziecka dała mu się nieść. Ludzie oglądali się
za nimi, a na tamtych dwój pajacach nie robiło to żadnego
wrażenia. Gadali o gitarach jakby o niej zapomnieli. Jakieś 20
minut później postawił ją przed jakimś sklepem, ale odwróciła
się nawet na niego nie patrząc.
-Mała,
ale my idziemy do tego sklepu.
-Teraz
nagle sobie przypomniałeś o moim istnieniu?-bąknęła.
-Ależ
ja cały czas pamiętam o twoim istnieniu.
-Jakoś
nie pamiętałeś kiedy prosiłam cię, żebyś mnie postawił na
ziemię.
-Przecież
cię postawiłem. Stoisz właśnie na własnych nogach.-prychnęła
pod nosem i patrzyła na ludzi po drugiej stronie ulicy. Poczuła jak
ręce oplatają ją od tyłu i oddech na swojej szyi.
-Przepraszam...
Nie bądź taka uparta i chodź.-mruknął jej wprost do ucha, aż
poczuła, że ma gęsią skórkę na swojej skórze.
-Nie..-chciała
powiedzieć twardo, ale głos jej się załamał.
-Chooodźź...
-Przestań.-zagryzła
usta i przymknęła oczy.
-Ale
co mam przestać?-jego szept doprowadzał ją do szaleństwa i nie
mogła skupić się na własnych myślach.
-Dobrze
wiesz.
-Nie
wiem... powiedz.
-Kurwaa!
Przestańcie wreszcie robić szopkę na środku ulicy i wleźcie
wreszcie do środka, bo zaraz mi dupa się zapoci.-jęknął Saul,
który przystępował z nogi na nogę. Duff jedną rękę pokazał mu
środkowego palca i nie ruszył ani o krok. - A pieprz się.-machnął
ręką i sam wszedł do sklepu.
-No
więc...?-zaczął Duff, a ona odwróciła się do niego przodem.
-Nie
chcę cię naciągać. Sama coś zarobię i wtedy. Wystarczy już, że
kupiliście mi bilet na samolot i w ogóle zgodziłeś się na to,
żebym z tobą przyleciała.
-Chyba
sam ci to zaproponowałem, tak?
-Co
nie znaczy, że muszę być na twoim utrzymaniu. Nie będziesz na
mnie wydawał pieniędzy.
-A
na co mam je wydać? Wiem co możesz myśleć po tym jak zobaczyłaś
nasze mieszkanie, ale teraz naprawdę mam kupę forsy. Nigdy nie
sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę tyle pieniędzy.
-Nie.
-Co
nie?
-Nie
chcę, żebyś mi cokolwiek kupował.
-Jeny...
to kupię Slash'owi damskie ciuszki i na niego nie będą jednak
dobre, więc odda tobie. Pasuje?
-Duff...
-Alison...-udał
jej ton i zrobił słodkie oczka.
-Pierwszy
i ostatni raz!-zagroziła mu palcem przed nosem i weszła do środka,
a on ze zwycięskim uśmieszkiem za nią.
-Duff!
Paczaj jaki mam wyjebany kapelusz!- Slash stał przed lustrem z
jakimś kolorowym kapeluszem i strzelał różne miny.
-Zajebisty...
pierdol cylinder i bierz ten.
-Cylinder?!-posłał
mu złowrogie spojrzenie- niech tylko ktoś zrobi krzywdę mojemu
maleństwu, to ja zrobię krzywdę jemu.
-Ja
nic nie mówiłem!- Duff wyciągnął przed siebie ręce i zabrał z
głowy przyjaciela kapelusz zakładając na swoją.
-No
więc...-stanął jak jakaś panienka i zjechał spojrzeniem Alison,
a obok niego w podobnej pozycji ustawił się Saul i wygiął usta w
dzióbek.
-No
więc...-powtórzył za blondynem– mamy tutaj piękne kształty,
dwa cycki, tyłeczek i ogólnie niezłą laskę, teraz przyda jej się
coś, żeby była jeszcze większą szprychą tak, że Duff'owi
stanie, gdy tylko na nią spojrzy.-zmarszczyła brwi i przeraziła,
że chyba jednak zakupy z ich dwójką to nie najlepszy pomysł.
-W
czymś mogę pomóc?-koło nich pojawiła się wysoko kobieta, a
Slash cicho zagwizdał pod nosem bezczelnie patrząc się tylko w
jedno miejsce.
-Szukamy
czegoś dla tej pięknej dziewczyny.-blondyn wskazał na Alison.
-Da
się pani namówić na drinka?-wypalił Mulat uśmiechając się od
ucha do ucha i stając przed Duffem.
-Złamasie,
teraz nie ty jesteś w centrum uwagi, spadaj.- odepchnął go to
tyłu, a ten zaczął naśladować jego ruchy.
-A
czego konkretnie? Zaraz coś znajdziemy.-wzięła Alison pod ramię i
co chwilę zarzucała nowymi ciuchami, tak samo jak chłopacy z tym,
że oni wybierali rzeczy, które ledwo co zasłaniały centymetr
ciała. Po uporczywej godzinie spędzonej w przymierzalni wreszcie
wyszli obładowani torbami, a raczej chłopacy, bo ona miała jedynie
okulary, które zakupił jej Duff. Nie czułą się z tym najlepiej,
ale skoro tak nalegał, to co mogła zrobić?
-I
co było tak źle?-Duff zarzucił jej na ramię rękę i lekko
popchnął w bok.
-Było,
bo dawaliście mi takie ciuchy, że równie dobrze mogłabym chodzić
nago.
-Los
Angeles, złotko.-Slash zacmokał pod nosem i machając głową
próbował strzepnąć sobie grzywkę z oczu, ręce miał zajęte,
więc musiał radzić sobie sam.
-Uwa...-zaczął
Duff lecz jednak nie zdążył dokończyć, bo Gitarzysta z wielką
siłą wpadł na uliczną lampę tak, że wszystkie torby wypadły mu
z rąk, a jego samego odrzuciło do tyłu. Ludzie na ulicy zaczęli
się śmiać, ale Alison i Duff, aż usiedli ze śmiechu na chodniku
i nie mogli się opanować.
-Kurwa!
Takie to zabawne?! Ciekawe czy byście się śmiali gdybyście mieli
takie włosy! I kurwa nie można powiedzieć 'Slash, uważaj lampa!'
bo po co?! Najlepiej się śmiać i leżeć na chodniku!-zaczął na
nich wrzeszczeć, na co zaczęli śmiać się jeszcze bardziej, bo
twarzy nie było widać mu w ogóle. - Taka z wami robota! Nooo!
Uważaj Duff, bo zaraz się udusisz! I wtedy będzie ci kurewsko
zabawnie! Pierdole to i idę!
-Idź,
idź...-wydusił z siebie blondyn – idź do chłopaków i opowiedz
im o tym, że prawie przeleciałeś lampę. Ostra zawodniczka... aż
do tyłu cię odrzuciła.
-Pierdol
się!-Duff podniósł się na nogi i złapał przyjaciela za ramiona,
który mimo wszystko próbował mu się wyrwać.
-Czekaj!-krzyknął
na niego i zaczesał mu włosy do tyłu – teraz mnie widzisz?-
zaśmiał się i pocałował Saula w czoło, a ten odepchnął od
siebie.
-Spierdalaj...-mruknął.
-Nosa
masz całego?
-Pół
kurwa.
-Niezdara
jedna...
-Zaraz
ty kurwa będziesz niezdarą z jedną nogą.-rzucił, ale po chwili
sam zaczął się śmiać.- kurwaa!
-Dobra
złamasy! Koniec śmiania się z biednego Slasha! Nie wiem jak wam
ale chce mi się kurewsko pić! Czas odwiedzić te trzy króliki w
swojej norze.-klepnął Duffa w plecy i wziął na powrót reklamówki
w ręce. Wsiedli w autobus, wrócili do domu, poczekali, aż Ali
przebierze się w nowe skórzane spodnie, bluzkę z logo zespołu
Ramones, taką samą jaką miał Duff i jeansową kamizelkę oraz
czarne trampki, na które uwziął się Slash. Wsiedli kolejny raz w
autobus, a Ali wyglądała przez okno podziwiając LA. Musiała
przyznać, że było tu genialnie – ciepło, zupełnie inni, wolni
ludzie. Wyszli na ulicę i po jakiś 15 minutach marszu doszli przed
nieduży dom w podobnej okolicy, w której mieszkali oni sami.
-Tutaj
mieszka Stevenson, Axl i Izzy i przez większość czasu tak naprawdę
my. Tutaj piszemy, ćwiczy, chlamy i mnóstwo innych rzeczy, więc od
teraz jest też to i twój drugi dom.-posłał jej delikatny uśmiech,
a Saul z kopa otworzył garażowe drzwi. Jej oczom ukazał się
wielki garaż przerobiony na salon gdzie dosłownie wszędzie walały
się jakieś instrumenty, płyty i inne tego typu rzeczy. Stały
tutaj dwie, wielkie czerwone kanapy i dwa fotele, mały stoli i po
prawo pod ścianą wielki regał z różnego typu odtwarzaczami
muzyki, książkami, płytami i kasetami.
-Spokojnie
można tutaj wejść i wynieść co się chce!-krzyknął Slash na
cały dom i poszedł w głąb pokoju, a wtedy z krzykiem na plecy
skoczył mu Steven tak, że obydwoje wylądowali na ziemi.
-Witamy
w burdelu!- trochę spokojniej weszli Axl i Izzy, którzy już
zdążyli pochłaniać Jacka Danielsa. Duff klepnął Alison w plecy
i poszedł rozwalić się na kanapie. Slash ze Stevenem przepychali
się na podłodze, Izzy usiadł na fotelu, a Axl zaczął coś
majstrować przy odtwarzaczu. Stała nie wiedząc co za zrobić,
wreszcie usiadła koło Duffa i dokładnie rozglądała się po
wnętrzu.
-Sweat
home, sweat home...-zaczął nucić Rudy i ruszać w rytm piosenki,
którą puścił.
-Chyba
sweet home – poprawił go blondyn, ale to zignorował.
-Dobra,
dosyć tego jebane wyżeracze! Czas na imprezę! LA czeka na
nassssss!!!!!!-krzyknął przeskakując przez fotele i lądując
nogami pomiędzy Stevenem i Slashem. Wszyscy krzyknęli i podnieśli
swoje tyłki. Duff chwycił Alison za dłoń i znowu szli ulicami.
Chłopaki palili, pili co chwilę zatrzymywali się przy którymś
clubie do którego chcieli się udać. Wreszcie wybrali jeden, ale
ochroniarz ich zatrzymał.
-Sorry
chłopaki, ale właściciel wciąż pamięta ostatnią akcję.
-Mark!
Przestań... wszyscy wiemy, że możesz nas wpuścić...-Axl założyl
mu rękę na ramię i machał butelką wódki przed nosem.
-Was
może i tak, ale Steven i Saul mają zakaz.
-Coś
da się zrobić...
-Nie
da nic.
-To
było dawno temu.
-Zakaz
to zakaz.
-Kurwa!
Pierdolić to!-Axl krzyknął i splunął mu pod nogi, pokazując
fucka i ruszając szybko do przodu – Jebane skurwysyny! Kiedyś
będą błagać, żebyśmy tam przyszli.
-Ten
jak zwykle...-mruknął Duff ze śmiechem kręcąc głową. Wreszcie
wybrali jeden z lokali i zajęli jedną z kanap, składając
zamówienie. Każdy z nich zamówił butelkę czegoś mocnego, a gdy
kelnerka pytająco spojrzała się na Alison nie wiedziała co
powiedzieć, przygryzła wargę szukając pomocy u Duffa.
-Jakiegoś
nie mocnego drinka na początek.-wyręczył ją Steven puszczając
jej oczko. Kiwnęła głową i odeszła. Po chwili wróciła z
zamówieniem i postawiła przed każdym z nich. Alison niepewnie
spojrzała na to co jej przyniesiono, ale nie chciała pokazać
słabości, więc przechyliła wszystko naraz, a Duff tylko
zachichotał. Po chwili przysiadły się do nich laski i zaczęły
bez żadnych ceregieli kleić do chłopaków. Alison oblała się
rumieńcem i przysunęła bliżej w stronę blondyna, który teraz
zajęty był rozmową z Izzym. Chwyciła jego whiskey nie chcąc
wyjść na jakąś kompletną ofiarę.
-Zaraz
wracam...-wybełkotał już trochę wstawiony Duff i skierował w
stronę baru. Byli tu dopiero 2h, a chłopaki pijani. Zresztą
powinna się przyzwyczaić, że to żadna nowość. Spoglądała
ukradkowo na Duffa, który stał przy barze i w najlepsze śmiał z
jakimś facetem.
-Wszystko,
ok?-przysunął się do niej Steven z milutkim uśmieszkiem.
-Taaa..
jasne.-bąknęła sama odczuwając, że trochę na nią zadziałało
to co wypiła.
-Skąd
w ogóle jesteś? Duff nie zdążył mi nic o tobie powiedzieć.
-Chicago...
-Teraz
rozumiem, że już LA.
-Na
to wygląda... choć nie wiem jak długo.
-Spokojnie,
zaaklimatyzujesz się.-posłał jej kolejny uśmiech i wysypał na
stół biały proszek, rozejrzała się dookoła, czy nikt tego nie
zauważy, ale nikt nie wydawał się być zdziwionym.
-Chcesz?
-Ja?-wskazała
na siebie palcem nie pewna, czy mówi do niej.
-Yhm...
-Eee...-
rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu Duffa jednak zdążył się
gdzieś ulotnić i nigdzie nie mogła go znaleźć. - W sumie czemu
nie...
-Brałaś
kiedyś?- pokręciła przecząco głową, a on złapał ją za dłoń,
przyciągając bliżej stolika. - Rób to co ja. -puścił jej oczko.
Obserwowała jego każdy ruch, a gdy przyszła jej kolej serce
zaczęło jej łomotać coraz szybciej, a w głowie pojawiły się
myśli, że ma nie tknąć tego gówna i uciekać stąd jak
najszybciej się da. Dwa centymetry. Jeden. Jej głowa znajduje się
tuż nad tym, zatyka jedną dziurkę nosa i robi wszystko tak jak
instruuje ją Steven. Gdy nic już nie zostaje odchyla głowę do
tyłu i czeka. Po chwili czuje jak jej ciało staje się wiotkie, a w
głowie pojawiają myśli, że może wszystko. Jest zajebiście –
czuje się wolna, szczęśliwa. Uśmiecha się pod nosem i zamyka
oczy, opierając się o zagłówek fotela. Z oddali słyszy śmiech
Stevena i czuje jak zadowolony klepie ją po kolanie. Wreszcie
otwiera oczy i widzi, że jest przy stoliku sama. W oddali tańczy
Axl w towarzystwie dwóch lasek, Slash idzie z jedną w stronę
łazienek i Jego. Zmierzał w kierunku ich stolika, ale jakaś laska
go zatrzymała i zaczęła ewidentnie flirtować. Złapała z jedną
leżących na stoliku butelek i pociągnęła sporego łyka.
Poprawiła bluzkę i idzie w jego kierunku. Nieco zdezorientowanego
popycha do tyłu i wbija w jego usta. Dziewczyna, która przed chwilą
próbowała go poderwać, skrzywiła się pod nosem i mówiąc coś
po cichu odeszła w bok. Ręce Duffa powędrowały na jej pośladki,
na sekundę oderwał jej usta od swoich i spojrzał w oczy.
-Brałaś
coś?-spytał lekko zdziwiony jej zachowaniem.
-Yhm...-mruknęła
zadziornie się uśmiechając i mocniej łapiąc go za kurtkę, którą
na sobie miał.
-Oj
Alison...-szepnął i się nad nią nachylił łapczywie całując.
Witam! No i mamy kolejny rozdział... trochę dłuższy niż poprzedni, ale inaczej podzielić go nie mogłam. Przepraszam za wszelkie błędy, starałam się większość wyłapać, ale czy mi wyszło, to nie wiem ;P Wygląda na to, że Alison nie jest, aż tak głupia, jak mogłoby się wydawać ;D Dziękuje za wszystkie komentarze ;***
Ło, kurwa! Przeczytałam dzisiaj, ale jakiś bardziej ogarnięty komentarz jutro jebnę, bo teraz idę spać (wcześnie, no nie? xD). A ten rozdział musi się doczekać mega długiego i wyczerpującego komentarza z mojej strony, gdyż według mnie to na pewno jest jeden z Twoich najlepszych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńNo, teraz mogę napisać to co mną wstrząsnęło tak, że prawie zawału dostałam - Alison powiedziała "kurwa"! O.o
Okej, wstałam i zabieram się za napisanie czegoś w miarę sensownego :)
UsuńPo pierwsze, ogólnie mi się bardzo podoba i jak już napisałam to według mnie jest Twój najlepszy/jeden z najlepszych rozdziałów. Ale nie będę się kłócić z innymi, bo pewnie gdybym chciała też bym błędy znalazła.
Dwa, podobało mi się to, że Duff tak na wszystkich nakrzyczał po tym rozstaniu z Alison. Lubię takie coś ^.^
Trzy. Rozjebała mnie też ta kłótnia między Axlem i Slashem o włosach. No i później "Rudy Osioł" i jego pomarańczowe włosy xD
Cztery - lubię Twojego Axla. Dlaczego? Bo można się z niego śmiać, jego teksy mnie rozwalają, chociażby to: "A jebcie się! Szukajcie nowego wokalisty! Nie! Co ja kurwa gadam?! Szukajcie nowych zespołów, bo ja zostaje!". A śmianie się z Axla jest jednym z moich ulubionych zajęć zaraz po książkach, opowiadaniach o Gunsach oraz perkusji :D
Fajf. No i to spotkanie na lotnisku. I muszę to napisać - HA! WIEDZIAŁAM, ŻE SIĘ SPOTKAJĄ! xD Zakładam, że każdy wiedział, ale oj tam :D
Sześć. Duff robiący zakupy w supermarkecie? Dafuq?
Siedem - tacy rodzice jakich Alison miała to żadni rodzice. Dobrze, że uciekła.
Ósemeczka. Duff przygotowywujący jedzenie? Dafuq x2? Co ta miłość robi z człowiekiem...
Dziewięć: "Gdy zjedli posiłek..." - to Duff jednak umie gotować jadalne rzeczy! xD
Dziesięć. Ogólnie zakupy były okej. Oczywiście, Slash i Duff najbardziej znają się na modzie, a jakżeby inaczej :D "to kupię Slash'owi damskie ciuszki i na niego nie będą jednak dobre, więc odda tobie." - ah, jaki ten Duff sprytny :3 No i Slash mnie rozjebał - "-No więc... - powtórzył za blondynem – mamy tutaj piękne kształty, dwa cycki, tyłeczek i ogólnie niezłą laskę, teraz przyda jej się coś, żeby była jeszcze większą szprychą tak, że Duff'owi stanie, gdy tylko na nią spojrzy."
Dwie jedynki. Slash, który wpadł na lampę uliczną i ta ich późniejsza kłótnia odnośnie tego mnie rozjebała xD Akurat wtedy zaczęłam się śmiać jak pojebana do telefonu :D
Dwanaście. No i ciekawe, co oni zrobili w tym klubie, że Mark nie chciał ich wpuścić...
Trzynaście. Alison i narkotyki! Związek niemożliwy, a jednak... No, ale to w końcu dziewczyna Duffa, więc nie dziwię się...
Czternaście - już kończę, a to chyba najdłuższy komentarz, który kiedykolwiek napisałam, więc... no, sorry, nie moja wina, że mi się spodobał ten rozdział... :)
No i oczywiście nie mogę się doczekać co będzie później. Może Steven zaopatrzy się w siekierę! Albo Axl zostanie porwany przez napaloną fankę! O, albo... 8D Nie, dobra, pewnie masz jakiś zajebisty pomysł, więc już kończę...
Tia, więc żegnaj! :>
Śmianie się z Axl'a jest chyba jednym z ulubionych zajęć każdego xd
UsuńRodzice... ja na jej miejscu już dawno bym uciekła, no ale ważne, że w ogóle to zrobiła ;p
Oj... miłość zmienia, a Duffika zmieniła w dość dziwny sposób xd gotowanie, zakupy ;D I całe szczęście się nie potruli ;p
Co do narkotyków... kiedyś się to stać musiało, a jak się przebywa w jeszcze takim towarzystwie i jak proponuje Ci to sam Stevenek *.* nieuniknione ;p
hahaha xd Steven i siekiera... pomyślę, pomyślę ;D
Dziękuje za tak długi i wyczerpujący komentarz ;D
Miałam Cię chyba i informować, nie? Ankieta u mnie :>
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo podobaja mi sie twoje opowiadania codziennie sprawdzam po kilka razy czy dodalas cos nowego xd i musze przyznac ze nie spodziewalam sie bohatere ze wezmke narkotyki a wydawala sie taka porzadna ale pozory myla juz sie nie moge doczekac nastepnego opowiadania sama chciala bym tak pisac ale cos mi nie wychodzi jak masz ochote to wpadnij na http://slodki-sen-rocka.blog.onet.pl/ i jeszcze raz super zajebiaszze opowiadanie !!!
OdpowiedzUsuńNo czeeeeeść.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem "reakcji", nie potrafię wybrać pomiędzy nimi. : c
A co do notki... Nie jest źle, ale też nie jest najlepiej. Fabuła okej, chociaż nie działo się nic, co by mnie zaskoczyło - nie powala, o. Alison pojechała z nimi, teraz się zdemoralizuje do końca. :D Rodzice się nawet nie przejmą, huh? Kupili jej nowe ciuchy, biedny Slashcio musiał nieść siaty i na dodatek wszedł na lampę uliczną. Rozjebało mnie to, jak Duffy odgarnął mu włosy z twarzy i pocałował w czoło. ♥ Ogólnie wiało nudą z lekka, nie jestem do końca usatysfakcjonowana. Jakaś bójka/kłótnia, czy cokolwiek by się przydało. Cholerne błędy Ci się wkradły i mimo, że czekałam ze zniecierpliwieniem na kolejny - wyłapałam je. Powtórzenia i trochę błędów językowych... Każdemu się może zdarzyć. ; )
Wiesz, że uwielbiam Twoje opowiadanie, nie bierz sobie moich słów za bardzo do serca, tylko zbierz się i pisz kolejny - niech Gunsi będą z Tobą. :>
Ja się muszę ogarnąć, bo mam lenia, ale Stradlin mi obiecał działkę, więc będzie dobrze. ^,^
Dziękuje bardzo za te cenne uwagi, które na pewno mi pomogą ;) A te cholerstwa zwane błędami zawsze człowiekowi utrudniają życie -.- I przepraszam za nie ;P
UsuńPisz! Bo inaczej powiem wszystko Stradlinowi i będziesz musiała szukać nowego dilera, a tak zajebistego nigdzie nie znajdziesz.
Kuuurcze... Niby wszystko ok. Uciekła, dobrze zrobiła, wreszcie widać, że żyje, a nie tylko kradnie tlen innym organizmom. Ale prochy? Jednak człowiek tak z dnia na dzień nie jest w stanie się zmienić. Chociaż... Miejmy nadzieję, że to jednorazowa wpadka i już więcej po nic poważniejszego nie sięgnie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to tak mi się podobał, że jakoś nie dopatrywałam się zbytnio błędów, a gdy doszło do sceny na lotnisku, to tylko czekałam, aż przybiegnie ;D Wiedziałam, że z nimi poleci.
Aha! I lubię Slasha w Twoim wykonaniu ;) Jest taki popierdolony, że w ogóle do zjedzenia xDD
Co tam jeszcze... A! Wiem, pomyślisz sobie "Weszła dwa razy i już się cholera panoszy!", ale mam drobne zastrzeżenia co do całości graficznej, a dokładniej do tła. Niby jest to przeźroczyste cÓs co ma ułatwiać czytanie, ale jednak w momentach, gdzie zderzamy się z zajebistym logo zespołu trzeba oczka pomęczyć ;) No! To jakbyś miała jakiś pomysł, co z tym zrobić, to ZRÓB! xD Bo nie dość, że jestem głuchy i głupi ludź to zaraz będę jeszcze ślepy ;P
Kocham ten blog, mówiłam? To powtórzę: koooochaaaam <3333 Pragnę więcej! ;) ~Duff's Sister
OdpowiedzUsuńHej! Wlasnie dopiero teraz odczytalam komentarz pod ostatnim z rozdzialow "Duff Story" :)
OdpowiedzUsuńMoglabys sie wpisac? Bym mogla tam wejsc i od razu informowac :)
Z gory wielkie dzieki :D
http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/p/pierdole.html
Nowa notka :)
OdpowiedzUsuńNowa notka "Duff Story" :D
OdpowiedzUsuńhttp://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/