Dwa
tygodnie później
-Duff!
To jasnej kurwy się pytam gdzie są moje spodnie?!- do sypialni
wleciał Slash w samych majtkach, które i tak odsłaniały mu pół
tyłka. Alison i Duff leżeli w łóżku, Duff w samej bieliźnie, a
Alison jego luźnej koszulce i zaśmiewali z wczorajszej akcji
Stevena w barze.
-No
na pewno nie masz ich na dupie, bo razi ona moje oczy.-odpowiedział
tamten przejmując z ust brunetki papierosa.
-Nie
raziłaby cię gdyby ktoś nie podkurwił moich spodni!
-Możesz
chyba jakieś inne ubrać.
-Nie.
Te są moje ulubione.
-Zakładaj
kurwa byle co, a nie po domu prawie, że nago biegasz!
-Oddaj
kurwa moje spodnie!
-A
gdzie ja mam je do jasnego chuja mieć?! W dupę ich sobie nie
włożyłem.
-Tam
nie sprawdzałem!-Saul rzucił się na łóżko i próbował
dosięgnąć Duffa, który teraz zaczął się szamotać.
-Weź
pedale wypierdalaj z mojego łóżka!
-To
może ja wyjdę, a wy zostaniecie sobie tutaj sami?-Alison spod byka,
z lekkim uśmiechem przyglądała się 'bójce' chłopaków.
-Nie.
Duff wypierdala, ty zostajesz!-Saul ułożył się całym ciele
blondyna, który próbował go zwalić i posłał jej rozbrajający
uśmiech spod burzy czarnych loków.
-Nie
wiem co na to Axl...-mruknęła teatralnie się krzywiąc.
-Hmm...-mruknął
Gitarzysta i z impetem wylądował na podłodze.
-Oooo
nie! Teraz to ja cię kurwa.....-zastanowił się na słowem
-zjem!-krzyknął i na powrót wylądował na łóżku. Alison
pokręciła głową i chwytając spod łóżka butelkę whiskey
ruszyła do kuchni, jeszcze na sekundę odwracając w stronę
chłopaków.
-A
tak w ogóle to twoje spodnie są tam gdzie je wczoraj zostawiłeś,
czyli w krzakach pod domem.- nie była pewna czy usłyszał jej
słowa. Wsadziła głowę do lodówki i wyciągnęła z niej
potrzebne składniki na naleśniki. Miała na nie ogromną ochotę, a
dzięki temu, że wczoraj zagoniła chłopaków do sklepu, to mogła
sobie na nie pozwolić. Gdy zrobiła ciasto i czekała, aż nagrzeje
się olej pochłaniała pyszne truskawki, popijając je niewielką
ilością whiskey. Yhmm... tak... ona Alison Forbes z samego rana
pije whiskey, pali papierosy iii... zachowuje nieprzyzwoicie z
chłopakiem. Gdyby ktoś jej powiedział 3 tygodnie temu, że tak
skończy w życiu by nie uwierzyła. Trzeba było przyznać, że dość
szybko odnalazła się w tym świecie i całkiem nieźle sobie
radziła, ale jak to mówił Duff 'bunt był jej pisany'. Westchnęła
na wspomnienie tych słów i zaczęła smażyć naleśniki. Po 15
minutach postawiła je na stole wraz z mocną kawą, a oni wciąż
nie raczyli się zjawić. Poszła więc do pokoju i zastała ich
leżących na łóżku i wpatrujących się w sufit.
-Dobrze
się czujecie?-spytała niepewnie na nich patrząc.
-Bardzo
dobrze.-odparł Duff patrząc na nią tymi swoimi słodkimi oczętami.
-Seks
się udał. Będę mógł go częściej pożyczać?-Saul jak zwykle
gadałby tylko o jednym.
-A
co się mnie pytasz? Raczej jego powinieneś. Chodźcie jeść, bo
zaraz wystygnie.- wykonali jej polecenie dość szybko, bo w kuchni
byli jeszcze przed nią. Od razu rzucili się na jedzenie jakby przez
miesiąc nic nie jedli.
-Kurwa...
żeśmy wcześniej nie wpadli na pomysł przytachania takiej laski
jak Ali. Teraz i w miarę czysto i jest co jeść...-wybełkotał z
pełną buzią Slash.
-Zgodzę
się z tobą...-Duff wyszczerzył zęby, które były teraz całe
brązowe od czekolady.
-Nie
wiem, czy powinnam podziękować?
-Jeśli
słyszysz takie słowa z ust Slasha, to raczej dziękuj.-Gitarzysta
pokiwał głową i wepchnął prawie całego naleśnika do buzi.
-Czy
was naprawdę nie karmią? Jecie jak jakieś świnie- skrzywiła się
na co została trafiona przez blondyna truskawką.
-Świnie
nie świnie, ale słodkie, co nie?
-Nie
powiedziałabym...
-Nie
jestem słodki?-jęknął Duff.
-Ani
trochę.
-Nigdzie?
Ale to nigdzie?
-Nigdzie,
przykro mi.
-Duffusiu!
Ja ci kurwa zawsze powtarzam, że jesteś mega kurewsko zajebiście
słodki, i aż ociekasz tą słodkością z każdej strony.
-Dziękuje.
Slasho jako jedyny potrafi docenić moją słodkość, nie to co ty.
-Może
w innym życiu ją docenię.-skończyła swoją porcję i odstawiła
ją do zlewu.- Przypominam, że dzisiaj wy zmywacie. -rozległ się
jeden wielki jęk rozpaczy, skomlenie i błaganie ją, żeby się
zlitowała, ale pozostała nieugięta. Poszła do sypialni, zgarnęła
ciuchy i postanowiła wziąć poranną kąpiel. Wysuszyła włosy i
ubrała krótkie, podarte spodenki, czarny podkoszulek i brązową
kamizelkę z frędzelkami oraz czarne trampki. Ostatnio coraz
częściej decydowała się na makijaż, więc nałożyła na powieki
trochę czarnego cienia i pokryła rzęsy tuszem, na usta nałożyła
pomadkę ochronną i odświeżona opuściła łazienkę. Zastała
blondyna leżącego na kanapie i pobrzdąkującego na swoim basie.
Podeszła do niego od tyłu i założyła ręce na szyi.
-Slash
poszedł?-spytała, a on przechylił głowę do tyłu.
-Yhm...
do Hell House. Ja też będę musiał się tam później zjawić, bo
Axl chce przećwiczyć jakąś nową piosenkę. - wygiął usta w
dzióbek i oczekiwał aż go pocałuje. Zbliżyła powoli swoją
twarz do jego i w ostatniej chwili pocałowała go w czoło.
-Cholera
jedna.-zaśmiał się i pociągając ją za ręce przerzucił sobie
na kolana na czym o mały włos nie ucierpiał jego bas. Delikatnie
odstawił go na bok i złapał ją w żelaznym uścisku.
-I
teraz co?-łobuzersko się uśmiechnął i wargami dotknął jej
ramienia.
-Teraz...
teraz ładnie posprzątasz.
-Zrobione...-językiem
przejechał po jej szyi. Spojrzeli sobie w oczy i włożyła palce w
jego blond włosy, sterczące w każdą stronę świata. Przysunęła
ich twarze do siebie i złączyli się w pocałunku. Jedną ręką
podtrzymywał ją od tyłu, a drugą błądził w okolicach jej uda.
Uniósł jej nogę do góry i położył na kanapie, znajdując się
nad nią. Podniósł jej bluzkę do góry i zaczął składać jej
pocałunki na całym brzuchu, zjeżdżając coraz niżej i niżej.
Doprowadzał ją tym do szaleństwa i nigdy nie chciała tego
kończyć. Jednym ruchem odpiął jej spodenki i zrzucił z nóg,
głową zatapiając się pomiędzy jej udami. Jedną ręką chwyciła
go za włosy i zaczęła coraz mniej miarowo oddychać. Gdy jej ciało
przeszedł dreszcz rozkoszy zaczął całować ją po szyi, ona w tym
czasie odpięła jego spodnie, które wyrzucił w kąt pokoju.
Przeszli do konkretów, a ona teraz nie musiała się powstrzymywać
przed wydawaniem nieprzyzwoitych dźwięków, bo w mieszkaniu byli
zupełnie sami. Wbiła w jego ramiona paznokcie i przygryzała wargi.
Na początku był delikatny, lecz po chwili przyśpieszył i wygięła
się w łuk, a on ciężko opadł koło niej. Przysunął jej spocone
ciało do swojego i objął ramieniem, a ona wtuliła głowę w jego
pierś. Składał delikatne pocałunki na jej plecach, a ręką
jeździł wzdłuż tali.
-Jesteś
niesamowita, Mała...-szepnął w jej włosy.
-Nie,
to ty jesteś niesamowity.
-A
oby dwoje jesteśmy po prostu zajebiści...-zaśmiał się cicho, a
ona do niego dołączyła.
-Muszę
siku.-wypaliła w pewnym momencie i zakładając na siebie jego
koszulkę i bieliznę popędziła w stronę łazienki. Gdy wróciła
siedział nago na kanapie, grając na basie i w ustach trzymając
luźno papierosa. Przez te dwa tygodnie zdążyła pokochać taki
widok. Z uśmiechem na twarzy usiadła na stoliku obok i
przypatrywała się jak jego palce zwinnie poruszają się na gryfie.
Zadzwonił telefon i niechętnie poszła odebrać.
-Tak?-przyłożyła
słuchawkę do ucha i oparła o ścianę.
-Hej
Alison! Tutaj Steven, mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale Axl
się sra za ile będziecie.
-Nic
się kurwa nie sram, tylko zaraz ten dupek ma tutaj być!-usłyszała
z oddali krzyk Rudego.
-Sama
słyszałaś...-mruknął Steven.
-Jasne,
już mu mówię.
-Dzięki
i to zobaczenia!-krzyknął radośnie i się rozłączył.
-Steven
dzwonił, że zaraz masz być.-powiedziała zbierając z podłogi
swoje ciuchy i zakładając na siebie.
-Ten
jak zwykle się sraa...-mruknął i również zaczął ubierać. Po
chwili siedzieli w starym fordzie i zmierzali w kierunku Sunset Blvd.
Wysiedli z samochodu i skierowali do garażu, gdzie faktycznie jak na
samym początku powiedział jej Duff spędzali najwięcej czasu.
-No
zjawiła się księżniczka!-od samego progu krzyknął Axl, który
latał po całym pokoju jak szalony.
-A
w tego co znowu wstąpiło?-spytał Duff przybijając z każdym z
nich piątkę.
-Od
samego rana ADHD...-mruknął Izzy niezbyt przejęty.
-ADHD!
I co kurwa jeszcze?!-wrzasnął.
-Wczoraj
poszliśmy do baru i próbował wkręcić jakąś laseczkę, która
strasznie wpadła mu w oko i po prostu musiał ją przelecieć, ale
mu nie dała.-streścił ze śmiechem Steven i podszedł przytulić
Alison.
-I
oto ta cała afera?-zaśmiała się, a Rudy kręcąc z pogardą głową
zajął wreszcie miejsce na łóżku.
-Weź
się czasami kurwa opanuj. - odezwał się Slash – ileż można się
tak wkurwiać o byle gówno?
-A
gdyby tobie nie dała?!-znowu podniósł ten skrzeczący głos.
-To
bym kurwa znalazł taką, która da, milion razy lepszą od tamtej i
pieprzyłbym ją na oczach tamtej suki co nie dała.-jakże mądrze
się wypowiedział na co chłopacy wybuchnęli śmiechem.
-Słuchajcie!
Napisałem piosenkę, Steven już zna rytm, Slasho jeszcze wszystko
doszlifuje i teraz ty kochanie moje – palcem wskazał na Duffa –
musisz zrobić coś magicznego ze swoim sprzętem. - rzucił w niego
tekstem, a ten usiadł na łóżku i zaczął czytać, gdy skończył
chłopacy zaczęli grać, a on w skupieniu studiował kartkę.
-Okey...-mruknął
i pochwycił w rękę swój instrument. Po chwili Axl podskoczył na
równe nogi.
-Idealnie!
Mordo ty moja!-podleciał do blondyna i wytarmosił za policzki –
czy już ci mówiłem jak cię kocham?!
-Sorry,
Axl... ale ja nie dam się nabrać na tę starą śpiewkę o miłości.
Wiem, że już niejednego na nią złapałeś.
-A
w ryj chcesz dostać?
-Proszę
nie! Twarz jest dla mnie zbyt ważna.
-Właśnie
widzę... dobra... a teraz wszyscy razem.-podszedł do mikrofonu i
każdy z nich zaczął grać.
-Coś
mi nie pasuje... czegoś mi brakuje...-zaczął chodzić dookoła
stołu, drapiąc po głowie.
-Może...
-zaczęła niepewnie Ali – na samym początku, to kiedy wchodzi
Slash, niech Steven zaakcentuje mocniej to uderzenie – Steven
wykonał jej polecenia, a ona pokiwała głową – dokładnie tak. A
Izzy mógłby wejść trochę później i od razu cała piosenka
brzmi lepiej. I mógłbyś w drugiej zwrotce mocniej wyciągnąć
ostatnią linijkę.- skończyła, a chłopacy przyglądali jej się z
otwartymi buziami z wyjątkiem Rudego, który patrzył na nią spod
przymrużonych oczu.
-No
proszę bardzo...-mruknął pod nosem – a czy ja kogokolwiek
pytałem o zdanie?
-Axl...-upomniał
go Duff.
-Sądzę,
że ona ma rację.-powiedział Steven.
-Czy
ja kogokolwiek pytałem kurwa o zdanie?!-podniósł głos.
-Kurwa
tak! Bo jeśli nie wiesz, to my kurwa też jesteśmy w tym zespole i
też kurwa mamy prawo głosu!-wrzasnął Duff mordując go
spojrzeniem.
-Dobra
kurwa! To się odzywaj, a nie ją od tego masz! Patrzcie! Jako
groupie była mniej wygadana! Potrzebny mi jakiś pieprzony adwokat?!
Sam potrafię to tego dojść bez pomocy kogoś, kto gówno o tym
wie!
-Powtarzam
po raz setny Rudy Pacanie, że to nie była, nie jest i nie będzie
żadna groupie! A to, że ona przedstawiła swój pomysł, to ma to
tego jak najbardziej prawo! - blondyn do niego podleciał i złapał
za ramiona.
-Pieprz
mi tutaj takie głupoty! Może i ona jest naiwna, ale na pewno nie
ja! I kurwa nie nazywaj mnie rudym pacanem! - odepchnął Duffa i
kopnął leżącą na jego drodze butelkę.
-Kiedy
ty nim idioto pieprzony jesteś!
-Kurwa
cisza!-Slash nie wytrzymał i wstał na równe nogi przed kłócąca
się dwójkę – wszyscy zamknąć mordy i niech którykolwiek się
odezwie bez poproszenia! Więc po kolei: Steven.
-Ja
już powiedziałem, że ona ma rację.
-Jaa-zaczął
Axl, ale Saul przyłożył mu rękę do buzi.
-Izzy.
-Nie
zaszkodzi spróbować... wtedy jest trochę inaczej.
-Duff.
-Rudy
Pacan.
-Coś
na temat.-westchnął Slash.
-A
to może nie było na temat?- Axl już chciał coś krzyknąć, ale
Gitarzysta znowu mu zakazał – No więc... sądzę, że musisz
doszlifować solówkę, bo jest taka nijaka, a ja w kilku miejscach
dodać coś mocniejszego. Plus fajne byłoby to mocniejsze
zaakcentowanie Stevensona.
-Yhm...
Rudy Pacan, ups... sorry, Axl.-zaśmiał się Slash.
-Ja
kurwa... -zaczął złym tonem, ale do końca chyba nie wiedział co
ma powiedzieć- Slash doszlifować solówkę i Duff dodać coś
mocniejszego. Spróbuje wyciągnąć mocniej dźwięki. I nie lubię
kiedy gada ktoś co za przeproszeniem gówno wie- dodał szybko, a
Saul go delikatnie spoliczkował.
-Przymknij
ten ryj! Alison – kiwnął głową w stronę brunetki, która stała
zszokowana całą sytuacją i nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Ja
chyba nie powinnam się w ogóle odzywać...-powiedziała cicho i
napięcie odwróciła, wychodząc na zewnątrz, usłyszała jeszcze
za sobą jak ci dwaj znowu zaczynają się kłócić. Ruszyła szybko
przed siebie ze łzami w oczach, kiedy usłyszała, że ktoś ją
goni i łapie za rękę.
-Alison!
Czekaj! Chodź... wracaj i nie przejmuj się tymi pacanami.-blondyn
zatarasował jej drogę.
-Nie.
Nie chcę, żeby ktokolwiek przeze mnie się kłócił.
-Jak
przez ciebie?! Co ty w ogóle pieprzysz? Gdybyś nie wiedziała, to
Axl już tak ma, że jak coś w niego wstąpi, to nie ma zmiłuj, a
dodatkowo jest cholernych perfekcjonistą i uwielbia mieć wszystko
dopięte na ostatni guzik. Wiele dla niego znaczy ten zespół. A
dzisiejsza kłótnia przez jego humorki jak jakiejś baby w ciąży
była do przewidzenia, więc pierdol to i wracaj.- zaczął nawijać
jak katarynka, a ona próbowała skupić na jego słowach.
-Steven...-mruknęła.
-Chodź
wracamy...-złapał ją za dłoń, jednak się zaparła. - Wybacz...
nie mam ochoty... nie teraz. I jemu i mnie przyda się ochłonięcie
i przemyślenie słów.
-Ale
ty nie masz co przemyśleć! Gdyby każdy myślał nad jego
słowami...-wzniósł oczy ku niebu- Z czasem się przekonasz, że
Axl to Axl i wcale nie jest taki zły. Ostatnio ma gorszy czas i
pieprzy, bo pieprzy. Poznasz go bliżej i wszystko będzie okey.
-Yhm...
ale teraz na serio wolę nie wracać. Masz może papierosy?-spojrzała
na niego niepewnie, a on zaśmiał.
-Jasne.-
podpalił jej jednego – wiesz... tak w sumie teraz też tam nie
wracam. Chwilę im zajmie uspokojenie się, a ja mam ochotę... na
coś słodkiego. Co ty na to?
-W
sumie... na słodkie zawsze mam ochotę.-zaśmiała się i ruszyli do
pobliskiego sklepu spożywczego. Steven latał między regałami jak
oszalały co chwilę pakując do koszyka jakąś rzecz, bo umrze
jeśli jej nie spróbuje. Musieli zaliczyć także stoisko z
alkoholem i kupić poczciwego Jacka Danielsa, bez którego dzień był
dniem straconym. Wyszli obładowani reklamówkami i zatrzymali się
przed sklepem rozglądając dookoła.
-Wiesz...
w sumie niedaleko jest dość fajne miejsce.- Po jakiś 10 minutach
doszli na małe wzgórze, z którego był niesamowity widok na kilka
domków w oddali i ocean.
-Wow...-tylko
tyle zdołała z siebie wyrzucić Alison, patrząc przed siebie jak
oczarowana.
-No
nie? Znalazłem to miejsce kilka lat temu, na samym początku
znajomości ze Slashem i dość często tu przychodziłem, choć nie
ostatnio...- usiadł na trawie, poklepując miejsce koło siebie.
-Nie
sądziłam, że gdzieś tak może być...- usiadła koło niego i
delikatnie przymknęła oczy.
-Poczekaj
na zachód słońca. Wtedy dopiero jest tu zajebiście.-podał jej
czekoladowego batonika. Siedzieli i pogawędzili na temat swoich
ulubionych słodyczy, co chwilę podając sobie butelkę whiskey.
-Tęsknisz
za rodziną?-wypalił w pewnym momencie, dokładnie obserwując jej
reakcję.
-Hmm...
to zależy jakiej odpowiedzi oczekujesz. Szczerej, czy mam
skłamać...-zaciągnęła się papierosem i powoli wypuściła dym z
płuc.
-Szczerej.
-No
to w takim razie... tak, tęsknie. Jestem w zupełnie nowej sytuacji.
W chorej, nowej sytuacji. Uciekłam z domu, rzucając szkołę i
wszystkie swoje aspiracje, marzenia związane z tańcem i teatrem.
Mam 17 lat i uciekłam z jakimś chłopakiem, który jest cholerną
gwiazdą rocka, ma pojebanych kumpli i ma wszystko gdzieś. Czy to
było mądre? Spodobałam mu się jak każda inna laska na jedną
noc. Wytrzymał ze mną dwa tygodnie, ale wiem, że zaraz mu się
znudzę i wyląduje na ulicy. I zobacz co wtedy zostanie z Alison
Forbes dziewczyny z dobrego domu. Być może zostanę gdzieś
zgwałcona, kiedy będę próbowała wrócić do domu, ale sądzę,
że nie mam już po co. Zawiodłam ich i wcale się nie dziwię.
Zostanę bez niczego... Duffa, rodziny, domu...- załamał jej się
głos i po policzku pociekła łza.
-Alison...-szepnął
Steven, troskliwie ją obejmując – nie wylądujesz na ulicy, a
wiesz dlaczego? Bo Duff ci na to nie pozwoli.
-Steven
proszę cię... zdążyłam zauważyć jak jest u was z laskami na
jedną noc i tym wszystkim w tak krótkim czasie, więc nie mydl mi
oczu.
-Wcale
ci nie zamierzam nic mydlić. Powiem tak... znam Duffa bardzo dobrze,
bo jest dla mnie jak brat. Wszyscy jesteśmy dla siebie braćmi i
wiem jak było dla niego z laskami. Nie wiem jak to zrobiłaś,
ale... ale zaczarowałaś go. Patrzę na niego od tych dwóch tygodni
i widzę w nim zmianę. Kurwa, on się cholernie o ciebie troszczy.
-Co
nie znaczy, że...
-Że
cię kocha? - dokończył za nią dokładnie to co chciała
powiedzieć – nie wiem. O tym to już musisz gadać z nim, a nie ze
mną. Jednak wiem, że nie jesteś mu obojętna. Może twoje życie
nie będzie wyglądało tak jak sobie zaplanowałaś, co nie oznacza,
że wcale nie będzie zajebiste.
-Dziękuje
Steven...
-Swoją
drogą... cholernie się zmieniłaś przez te dwa tygodnie. Twoje
zachowanie, styl mówienia... Teraz siedzisz ze mną i wpierdalamy
słodycze, popijając je whiskey i palimy. Kilka razy zdarzyło ci
się wziąć coś mocniejszego... Zmieniłaś się do jasnej kurwy
nędzy. - podsumował śmiejąc się, a ona do niego dołączyła.
-Wiem...
-A
chcesz tej zmiany?
-Nie
robię jej wbrew w sobie... I podoba mi się... to wszystko, ale
pewne myśli nie dają mi spokoju mimo wszystko.
-Dadzą,
spokojnie. Jak coś to zawsze możesz to mnie przyjść, bo wiem, że
nie o wszystkim będziesz chciała mówić Duffusiowi.
-Dziękuje...-uśmiechnęła
się do niego delikatnie i była wdzięczna, że teraz siedzi tu z
nim i może o tym wszystkim powiedzieć.
-Nie
ma za co...-objął ją ramieniem. Poczuła się jakby był on jej
starszym bratem, którego nigdy nie miała. Polubiła go od samego
początku, choć czasami przerażało ją jego zachowanie, gdy za
dużo się naćpał i odwalał niesamowite rzeczy. Spojrzała przed
siebie na zachodzące słońce i tak... było tutaj pięknie. Jeden z
piękniejszych widoków, które widziała. Miał racje.
-Chodźmy
już może. Duff na pewno dostaje wścieku tyłeczka, że tak długo
nas nie ma i jeśli nie pojawimy się tam w przeciągu godziny, to
obije mi mordę, sądząc, że 20 razy przeleciałem cię w jakiś
krzakach.
-No
to w takim razie chyba powinniśmy iść.- podniosła się,
otrzepując tyłek z ziemi i ruszyli w stronę Hell House. Steven
zaczął odczuwać działanie whiskey i udawać Elvisa Presley'a.
Alison szła co chwilę wybuchając śmiechem i prawie pokładając
się na ziemi. Gdy weszli do garażu Steven się nie mylił – Duff
siedział na kanapie koło Slasha i niepewnym wzrokiem zjechał ich z
góry na dół jakby chciał poznać, czy coś się wydarzyło.
Uniósł lekko brew do góry i posłał podejrzliwe spojrzenie
przyjacielowi. Tamten jednak na to nie zareagował i wesoło podszedł
do swojej perkusji, puszczając przy tym oczko Alison, co jeszcze
bardziej wkurzyło Duffa, bo aż zacisnął dłonie w pięści i
zbielały mu kłykcie. Slash każde z nich przeszywał spojrzeniem
sam oczekując odpowiedzi. Brunetka usiadła na brzegu kanapy i
wlepiła swój wzrok w paznokcie, rozbawiona tą całą sytuacją.
Blondyn zaczął tupać nogą i dało się słyszeć jego ciche
cmokanie pod nosem, co musiała przyznać, że ją ucieszyło, bo
jakby w pewien sposób był o nią zazdrosny. W pokoju dało się
wyczuć rosnące napięcie, aż wreszcie przerwał je Perkusista
rzucając w niczego nie spodziewającego się Duffa puszką pepsi i
wybuchając śmiechem.
-Wyluzuj
już kurwa i przestań się tak spinać!
-Pogrzało
cię do reszty?! I z czym mam się niby spinać?-krzyknął Duff,
pocierając rękę, w którą został trafiony.
-Oj
już nie udawaj... dobrze wiem co chodziło po tej twojej głupiutkiej
główce. Na serio o coś takiego być mnie podejrzewał?-blondyn się
zaczerwienił i spuścił wzrok.
-Eee...
no wiesz...
-Dobra,
dobra. Już się nie jąkaj.- Steven zaczął grać, a Duff posłał
Alison przepraszający uśmiech, który z wielką radością
odwzajemniła. Przesunął się delikatnie w jej kierunku.
-Wszystko
w porządku? Gniewasz się na mnie? Przepraszam, że za tobą nie
poszedłem, ale najpierw chciałem wyjaśnić kilka spraw z Axl'em, a
później nigdzie nie mogłem was znaleźć.
-Jasne,
że się nie gniewam i przepraszam, że w ogóle się wtrącałam w
wasze sprawy...
-Nie
ma za co przepraszać.
-Pokłóciliście
się przeze mnie.
-To
było chwilowe i wszystko już jest okey.
-W
takim razie się cieszę.
-Ja
też się cieszę.-Alison przeniosła wzrok na wchodzących z
alkoholem i pizzą Axla i Izzy'ego. Rudy ledwo zauważalnie się
skrzywił i odstawił pizzę na stół, a Duff odchrząknął.
-Alison...
przepraszam...-bąknął pod nosem, chwilą obarczając ją
spojrzeniem.
-To
ja przepraszam.-pokiwał głową i zajął się pogawędką z Saulem
i Izzym.
Hej, hej ;D No i mamy X... no cóż... ocenę zostawiam Wam, mogę powiedzieć tylko tyle, że mam napisanych ponad 200 stron tego opowiadania i nie ze wszystkich jestem dumna. Za niektóre mam ochotę się po prostu zabić, ale chyba sami wiecie jak to czasem jest z dołem, który nas dopadnie podczas pisania. Nie zamierzam jednak tego przerywać, bo nie chcę zatrzymywać się w miejscu, a pisząc w miarę systematycznie sama po sobie widzę, że robię postępy. Porównać to opowiadanie z tym, które pisałam rok temu, to uwierzcie mi, że jakaś różnica jest. Dlatego mam nadzieję, że z czasem się wyrobię i będę naprawdę zadowolona z tego co piszę. Dobra, dobra... pieprzę Wam od rzeczy, więc daję już spokój. Dziękuje za wszystkie komentarze ;** A co do tła... wiem, że nie wygląda najlepiej, ale mam nadzieję, że choć trochę lepiej się czyta. Postaram się coś jeszcze zmienić, ale może to trochę potrwać ;)
Zapewniam, że jak tylko znajdę czas to przeczytam całego twojego bloga i napiszę ogólny komentarz pod ostatnim postem! Na razie mam do nadrobienia kilka blogów, ale możesz być pewna, że wpadnę do ciebie i dodam cię do mnie do zakładki "czytane", żeby nie zapomnieć. Tymczasem zapraszam do mnie, jeśli znasz i lubisz Led Zeppelin. http://im-gonna-crawl.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńEj, czemu ona płacze? Jak się rozmawia z Axlem to się ciśnie ile wlezie, bije, wrzeszczy, ale nie płacze! Nie wolno! Nie ma żadnych 'cisnących się do oczu łez'!
OdpowiedzUsuń(Uprzedzam, że ten komentarz ni chuja nie będzie trzymał się kupy, więc... sorry ;))
STEVEN *___* STEVEN! STEVEN! STEVEEEEEEN! Jak ja go kocham, jak ja go wielbię, jak ja bym chciała mieć papierki po słodyczach, które zeżarł! To by były moje relikwie <3
A Duff jaki bulwers xD Już sobie wyobrażam tę twarz i mózg rozjebany, nie ma lipy :D
PRZEPRASZAJĄCY AXL ;O NIEMOŻLIWE!!!
Ha! Axlowi powinno się czasami obić tą jego mordkę, a nie płakać ;p Z czasem być może dziewczyna się wyrobi ;D
UsuńStevena to chyba każdy kocha ;D Z nim inaczej po prostu się nie da ;P
Przeczytałam WSZYSTKO. Dwa razy xD I proszę o więcej Izzy'ego, bo go mało! Tak w ogóle jestem zachwycona, że zmieniłaś tło. Zajebiście jest i już! Z moją ślepotą musiałam kopiować sobie twoje rozdziały do Worda i czytać ;P
OdpowiedzUsuńAle ogólnie jestem zadowolona z nowego rozdziału, ubolewam tylko nad faktem małej obecności Izzy'ego. Pozdrawiam!
Wiem, wiem... Izzy'ego jest mało i przez pewien czas niestety tak będzie... ale postaram się to zmienić ;P
UsuńWybacz, że się nie rozpiszę, a jedynie napomknę o tym, co pamiętam, bo czytałam przed wczoraj w nocy, bodajże i szczerze to chuja pamiętam ze szczegółów. -,- Poprawię się w następnej notce w komentarzu.
OdpowiedzUsuńNo więc... Nie wiem co mam myśleć. Na początku to opowiadanie było tak bardzo różniące się od reszty. Uwielbiałam Cię, nadal uwielbiam i to się nigdy nie zmieni, ale.... No właśnie, zmiany. Zabrałaś głównej bohaterce niewinność na plaży, przy pierwszym razie z Duffem i od tamtego czasu nie oddałaś. Ja rozumiem, że ona musiała się zmienić, ale nie tak od razu i nie tak drastycznie. : c Wolałam, kiedy ona była taką zagubioną, małą dziewczynką w supermarkecie - epickie porównanie. :D Nie chcę, żeby Ally była niegrzeczna! ; c
Steven ♥ On jest taki kochany. Też bym sobie z nim pojadła słodycze.
Duffiasty zazdrośnik, słodki.
Hmm... co do Ali, to szczerze mówiąc zawsze chciałam zrobić z niej niegrzeczną dziewczynkę. Byłam przekonana, że jest cholernie nudna i nikt nie chce o niej takiej czytać, ale jak widać się myliłam ;p
UsuńCo do drastyczności tej zmiany... z doświadczenia wiem, że czasami ludzie zmieniają się bardzo szybko, na plus lub minus. Nic nie chcę mówić, ale być może kiedyś znowu będzie małą dziewczynką w supermarkecie ;p
Steveeen <3
Jeszcze niedawno miałam w głowie cały komentarz, który chciałam ci napisać, ale w jakiś tajemniczy sposób ze mnie wyparował, więc przepraszam za jego długość, bo pewnie będzie krótki. W ogóle.. nie wiem jak w tym komentarzu mam wyrazić to, jak mi się podoba. Może zacznę od tego, że cholernie niebanalny pomysł, czym u mnie bardzo zaplusowałaś. Nigdy jeszcze nie czytałam opowiadania o dziewczynie z dobrego domu. A nawet jeśli coś mi się przewinęło, to nie było takie, jak twoje. Sama rozumiesz.. dziewczyna, która co niedziele uczęszcza do kościoła, nie wie co to alkohol, jest przykładną córeczką i uczennicą.. aż tu nagle na jej drodze pojawia się Duff. Notabene, cieszę się, że zaczęłaś tą historię tak.. prawdziwie. Nie poczułam się, jakbym czytała bajkę, tylko prawdziwą historię. A to ważne. Bo przecież każdemu mogło się to zdarzyć. Ta fascynacja Duffa nią jest też w pewnym sensie uzasadniona. Sama ze swojego doświadczenia wiem, jak fajnie na swojej drodze spotkać kogoś, komu możesz przekazać swoją ideologię, wiedząc, że ma na nią zadatki. A potem poznajesz tego kogoś bliżej, przyzwyczajasz się do niego i.. mamy coś głębszego. Ja zdobyłam tak jedną z moich najlepszych przyjaciółek. W sumie historia dokładnie taka jak twoja. Pomijając fakt, że nie zdobyłam w ten sposób miłości. Ale zawsze coś. Co do postaci... najbardziej polubiłam oczywiście świętą trójcę, czyli Slasha, Duffa i Stevena. Stevena najbardziej, wydaje mi się, że po tym, jak poszedł z nią w to piękne miejsce żreć słodycze. Fajnie, że nie postanowiłaś zrobić z niego idioty. Takiego, którego nie stać na mądre słowa, szczere wyznania.. a przy tym zachowałaś ten jego charakterek wiecznie uśmiechniętego i zabawnego pudelka. Co do Alison... cóż, kiedy przez 17 lat życia było się idealnym dzieckiem, pewne jest, że już zawsze w jakiś sposób to z nami pozostanie. Zawsze nasz mózg będzie już reagował na pewne rzeczy tak, a nie inaczej. Fajnie, że w końcu poczuła co to wolność, mam tylko nadzieję, że po drodze nie zrobi sobie krzywy. Wolność wolnością, ale nie można z tym przesadzić. Reasumując: historia niesamowicie mnie urzekła i mam nadzieję,że będziesz mnie informować, jak tylko pojawi się jakiś nowy rozdział. Adres mojego bloga masz gdzieś wyżej, bodajże w pierwszym komentarzu pod tym rozdziałem :)
OdpowiedzUsuńKrótki nie jest na pewno ;P
UsuńHmm... co to tego, że odebrałaś to tak prawdziwie, to bardzo się cieszę... Miałam co do tego wiele wątpliwości, w ogóle to opublikowałam coś związanego z Gunsami, wcześniej nie czytając żadnego opowiadania i byłam trochę...hm... nie wiem jak to nazwać... czułam się tak nieswojo ;p
Cieszę się, że się podoba i na pewno będę informować o nowych ;)
U mnie pojawił się nowy rozdział ;) Zapraszam.
OdpowiedzUsuń/ http://im-gonna-crawl.blogspot.com
Świetne opowiadanie, kocham je, żyję nim <3 Kocham "związek" Slash i Duff *____* Są tacy słodcy :333
OdpowiedzUsuńSTEVEN <3 <3 <3
Zapraszam do siebie na lafstory z Duffem http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ c:
Czytałam Twoje opowiadanie kiedy byłaś gdzieś przy trzecim rozdziale. Teraz przeczytałam ten i zamierzam nadrobić zaległości co do pozostałych części. ;D Podoba mi się, będę tu częściej. ;) W wolnych chwilach zapraszam do mnie gdyż wymyśliłam jakieś coś nowego i napisałam dziwny prolog, który w ogóle na prolog jest za długi, ale kij, to tak na marginesie.
OdpowiedzUsuńCoś nowego na rock-n-roll-dream.blogspot.com Zapraszam serdecznie! <3 xD
OdpowiedzUsuńhej kiedy kolejne :)
OdpowiedzUsuń