wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział XI

-Axl do dna!!!-krzyknął Saul i oboje z wokalistą dopadli się do swoich butelek wódki. Siedzieli w jednym ze swoich ulubionych barów' i jak zwykle nie szczędzili w alkoholu, narkotykach i panienkach.
-Łuhuuuu!-krzyknął Axl kończąc opróżniając butelkę i z wielką siłą cisnąc nią o podłogę.
-Oszukiwałeś chuju... jak zwyk-le kur-wa... zawsz-e mni-e ojebies tak, że chuuj...-wybełkotał Slash, który ledwo co mógł siedzieć.
-Saul.... pogódź się z tym, że jestem kurwa... superejszyn...-Rudy wcale nie był w lepszym stanie, bowiem zanim doszli do baru zdążyli wybić po kilku butelkach piwa i doprawić jeszcze tutaj.
-Dobr-a... wybcze... chodż tu do mnie...-wyciągnął w stronę przyjaciela ręce, który się podniósł i wylądował na jego kolanach.
-Axl... wstawaj...-Mulat nim potrząsnął, jednak na nic się to nie zdało, bo do Axla nic nie docierało.- Chuj z tobą...-oparł głowę o zagłówek i przymknął oczy.
-Idę do baru...-mruknęła Alison i skierowała w jego stronę. Miała na sobie obcisłą, czarną sukienkę i czuła na sobie spojrzenia mijanych ją ludzi.
-Czystą.-mruknęła zajmując krzesełko przy barze i wyciągając papierosa. Koleś siedzący obok zaoferował jej swój ogień i przysunął bliżej.
-Jesteś stąd?-zadał pytanie lustrując ją z góry na dół zwierzęcym spojrzeniem.
-Teraz chyba już tak...-przymknęła delikatnie powieki i wpatrywała w opuszczający jej nozdrza dym.
-Pytam, bo cię nie kojarzę, a raczej znam tutaj większość.
-Mieszkam tu od niedawna.
-To by wszystko wyjaśniało. Nie było mnie parę tygodni i dopiero wróciłem.
-Jak widać zmieniło się trochę przez ten czas.-barman postawił przed nią zamówiony trunek, przystawiła szklankę do ust i poczuła nieprzyjemne palenie w przełyku, które mimo wszystko już jej nie przeszkadzało. Niesamowite jak szybko można przyzwyczaić się do takich rzeczy.
-Jesteś sama?
-Sama nie wiem... - rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu przyjaciół, jednak nigdzie ich nie było – Teraz najwidoczniej tak...-przejechała palcem po krawędzi szklanki i założyła nogę na nogę, kierując tym wzrok towarzysza na jej zgrabne nogi.
-Może zatańczymy?-zaproponował, a ona kiwnęła twierdząco głową. Ruszyli na środek parkietu i zaczęli poruszać w rytm muzyki. Ali nie miała z tym żadnych problemów dzięki lekcjom tańca miała cholernie wygimnastykowane ciało. Jej nowo poznany znajomy nie mógł odkleić wzroku od jej ruchów i dosłownie ją pożerał, po jakimś czasie stał się bardziej śmiały i jego ręce zaczęły błądzić wzdłuż jej bioder i tali. Machała głową w rytm muzyki, która w tym momencie wraz z alkoholem i czymś czym wcześniej została poczęstowana zawładnęła. Zanim zdążyła się zorientować byli przy wejściu do łazienek, a on przyparł ją do ściany i próbował zbliżyć do jej twarzy. Pokręciła przecząco głową i delikatnie odepchnęła.
-Bez takich mi tutaj.-mruknęła i chciała ruszyć do przodu, jednak jej to uniemożliwił blokując własnym ciałem.
-A myślałaś kotuś, że po co z tobą rozmawiam?
-Żeby ze mną zatańczyć, a teraz posunąłeś się za daleko, puść mnie.-powtórzyła i próbowała się wydostać, jednak jej ciało odmawiało posłuszeństwa.
-Nie stawaj się agresywna...-zamruczał wprost do jej ucha.- Chcesz tego.
-Nie kurwa. Nie chcę, nie zamierzam i kurwa spadaj. Nie interesujesz mnie, bo jestem zainteresowana kimś innym.
-Ale tego kogoś tutaj nie ma...-wsadził rękę pod jej sukienkę.
-Puść!-drzwi od łazienki się otworzyły i Alison spojrzała w oczy osoby, która w nich stanęła. Zobaczyła w nich zdezorientowanie, a po chwili już natrętny typ leżał na podłodze powalony prawym sierpowym, a ona została wciągnięta do męskiej toalety. Szatyn przekręcił zamek i do niej podszedł.
-Wszystko ok?
-Taaa... dzięki Izzy...-rozejrzała się po toalecie i ujrzała siedzącego w kącie Adlera, dającego sobie w żyłę.
-Co tam Alison? Dobrze się bawisz?-spytał jak gdyby spotkał ją na ulicy po tygodniu nie rozmawiania.
-Yhm.... a wy?-podeszła do umywalki i spojrzała w lustro – cholera...-mruknęła zauważając, że prawie cały makijaż jej się rozmazał, gdy się trochę ogarnęła, wskoczyła na blat i przypatrywała się teraz z kolei Izzy'emu, który robił to samo co blondyn. Dojrzała niedaleko butelkę piwa, więc po nią sięgnęła.
-Ciesze się... ciesze się, że tutaj jestem. Tęsknie za domem ale jest dobrze... mam Duffa, Axla, Saula, Izzy'ego i teraz ciebie...-blondyn chwiejnym krokiem do niej podszedł i posłał ciepły uśmiech, choć jego oczy były zupełnie nieobecne.
-Też się cieszę, Steven...
-Widziałaś ich? Chciałbym im podziękować.
-Leżą pijani... tzn Axl i Slash... nie mam pojęcia gdzie jest Duff. Steven daj mi to...-wskazała na Szatyna.
-Nie...-pokręcił przecząco głową – Duff nie kazał i już nie mam, ale mam to...-wyciągnął z kieszeni niewielki woreczek i położył koło niej. Ta substancja nie była już jej obca. Uformowała kilka kreseczek i za chwilę nie było po nich śladu.
-Idziemy tańczyć!-krzyknęła i złapała chłopaków za ręce, wyciągając z łazienki. Zaczęli szaleć naokoło siebie, nie przejmując się protestami ludźmi, o których się obijali. Łapali się za ręce, wykrzykiwali swoje imiona i śmiali do rozpuku. Steven złapał ją w pasie i zaczął kręcić dookoła własnej osi, aż obydwoje zahaczając o gitarzystę wylądowali na podłodze.
-Steven kurwa... dobry pomysł z tą wyjebaną łąką... co nie, Alison?-spytał się Izzy będąc w zupełnie innym miejscu.
-Yhm... wyjebanie... w kosmos... tak kolorowo... wolno... jak nigdy.
-Jelenie czasem przesadzają, ale i tak je lubię...-Steven zaczął się śmiać, a wkoło nich zrobiło spore kółeczko.
-Niedobrze mi...-mruknęła Alison i zwymiotowała na siebie wszystkim tym co dzisiaj wypiła.
-Alison...-usłyszała znajomy głos i chciała wyciągnąć w jego stronę ręce, jednak przed oczami miała jedynie ciemność.
-Chodź...
-Duff... źle mi... kurwa... źle... nie chcę... ściągnij ze mnie te kolce... proszę...-zaczęła prosić, próbując zedrzeć z siebie sukienkę. Poczuła jak unosi się do góry i lekko leci w bok.
-Kurwa...-zaklął pod nosem- Podnosić dupy! Steven, Izzy. Kurwa! Potrzebuje waszej pomocy!-blondyn próbował utrzymać się w pionie, choć sam nie był w lepszym stanie niż oni. Jednak jedna z podstawowych zasad – ten który jest mniej nawalony, zajmuje się tymi, którzy już sami na 100 procent sobie nie poradzą. Steven podskoczył na równe nogi, stając przed nim i uśmiechając się od ucha do ucha.
-Bierz Slasha, bo ten gorzej najebany i do domu. Izzy niech zajmie się Axl'em.-wykonali jego polecenie i opuścili bar. Brunetka trzęsła się w jego ramionach i mówiła niezrozumiałe słowa.
-Pamiętasz jak Saul chciał przelecieć tą babkę w recepcji w Anglii? I jak ta szmata wezwała ochronę, albo tą zajebistą imprezę, co wyrzuciliśmy łóżko przez okno! Chcę, chcę tak! Teraz! Zostawmy ich tutaj i chodźmy! Duffuś...-Alison z oddali słyszała wesoły krzyk Adlera.
-Stevenson... przestań pierdolić i przebieraj nogami do przodu, bo zaraz zejdę tutaj...
-Nie Duff... pamiętaj... choćby nie wiem co nigdy w stronę światła... a jak je zobaczysz, to krzyknij do mnie i je wyłączę.
-Zajebiście i na pewno zapamiętam, a teraz do przodu...-Steven gadał coś jeszcze, ale nie miała siły skupiać się na jego słowach. Otworzyła oczy, gdy poczuła coś cholernie nieprzyjemnie zimnego na swoim ciele i chciała być jak najdalej od tego.
-Nie chcę!-zaczęła się szamotać, jednak czyjeś ręce trzymały ją z tyłu.
-Shh... to tylko woda. Muszę cię umyć, bo cała się zarzygałaś...-nad uchem usłyszała ten wspaniały głos.
-Ciepła... ciepłą... błagam...-po jej ciele zaczęła spływać ciepła woda i od razu poczuła ogarniającą ją przyjemność. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i powoli zaczynała wracać do świata żywych. Otworzyła oczy i wszystko jeszcze wirowało, ale przynajmniej nie było tej cholernej ciemności. Spojrzała na swoje ciało i zobaczyła, że jest kompletnie naga. Blondyn najpierw wstał sam i za chwilę wyciągnął ją.
-Duff... zimno...-szepnęła próbując skupić się na jego oczach. Ubrał ją w koszulkę i bieliznę i znowu wziął na ręce. Położył na łóżku i po sam nos przykrył kołdrą.
-Nie chcę być sama... nie chcę... boje się...-zaczęła szeptać, a jej głos drżeć, blondyn wskoczył pod kołdrę i przyłożył usta do jej policzka.
-Nie jesteś sama... jestem tutaj.
-Co się dzieje?
-Przesadziłaś Mała... dla twojego czyściutkiego organizmu to za dużo.
-Duff!!!-nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wleciał Steven – Ali?! Ty już śpisz?! Wstawaj! Wczesna godzina! Idziemy! Tańczyć! Chodźmyyy... błagam was! Szybko! Ubierajcie się! Albo możecie nawet i tak iść! Axl i Saul śpią! Chcę ich obudzić, ale tylko coś bąkają. W ogóle nie nadają się do zabawy! Idziemy! -brunetka zakryła bolące przez jego krzyk uszy.
-Steven! Zamknij się do kurwy nędzy. Nie widzisz w jakim stanie jest. Mówiłem ci, że masz jej tyle nie dawać.
-Ali...-zrzedła mu mina i uklęknął koło łóżka, kładąc głowę na swoich dłoniach i jej się przypatrując – Ja jej dałem tylko to co mogłem i mniejszą ilość przecież wiesz...
-Dobra... ale mogłeś wziąć pod uwagę, że wzięła coś wcześniej. Przecież wiesz, że jak ona weźmie tyle co my, to to może się źle skończyć.
-Nie chciałem...
-To nie twoja wina.
-Dobra... w takim razie posiedzę z wami... posuniesz się?-Steven przeskoczył łóżko i położył za przyjacielem.
-Duff... myślisz, że to kiedyś źle się dla nas skończy?-spytał śledząc strukturę sufitu.
-Nie wiem. Może, ale po co się przejmować?
-Nie chciałbym, żeby coś wam się stało.
-Też tego nie chcę, ale dlatego zawsze ze sobą, no nie?
-Jesteś zajebiście szczęśliwy, że mam was. Pamiętasz akcję w hotelu w NY?
-Stevenson... jasne, że kurwa nie pamiętam. Nawet nie pamiętam kiedy tam byliśmy.
-Ja pamiętam i wtedy...-zaczął mu opowiadać, ale ona zamknęła oczy i przestała słuchać.



-Saul, czy to moja koszulka?-spytała wchodząc do mieszkania i spoglądając na siedzącego na podłodze gitarzystę.
-Eee... co? Jaka? Nie, nie...-zaczął coś mącić i próbował schować ją pod siebie.
-Pokazuj.-podleciała do niego i wyrwała mu z ręki. Z jej jeden z ulubionych koszulek już praktycznie nic nie zostało, bo tu i tam była porwana.
-Coś ty zrobił?-jęknęła – ja się zastanawiałam co zaczyna się dziać z moimi ciuchami i teraz już wiem.
-Sorki... kupię ci nową, ale ta jest naprawdę zajebista... daj mi ją...-nie widziała jego oczu, ale usta wygiął w podkówkę.
-Trzymaj już...-pokręciła głową i rzuciła w niego bluzką, kierując się do lodówki. Wyjęła z niej butelkę wody i pociągnęła łyka.
-Duff gdzie jest?-spytała.
-Nie mam pojęcia. Polazł gdzieś jakąś godzinę temu.- Slash zajęty był dalszym przerabianiem odzieży, a raczej jej niszczeniem.
-Aha...-mruknęła i wtedy drzwi od mieszkania się otworzyły i wparował do nich blondyn.
-Hej! Co tak siedzicie na dupach?
-A co mamy robić?-mruknął Slash pod nosem, a Duff podszedł i kopnął go w tyłek, bo akurat klęczał na podłodze.
-Kurwa! Nudzi ci się?
-No tak trochę...-wystawił wszystkie ząbki na wierzch i podszedł do Alison, zabierając jej butelkę i opierając o blat obok.
-To se kurwa znajdź zajęcia, a nie moją dupę dotykasz.
-Poprawka, nie dotykam tylko kopię, a to jest znaczna różnica. Gdybym robił to pierwsze, to mogłoby to zostać dziwnie odebrane...
-Laseczki!-do domu wleciał uśmiechnięty od ucha do ucha Axl – Hej wszystkim parszywym skurwysynom! Proszę! Ubierajcie się i jedziemy na przejażdżkę. - za nim znacznie spokojniej wszedł Steven, jak zwykle uśmiechnięty.
-Kolejny pojebany...-mruknął Mulat.
-Coś mówiłeś, kochanie? Chodźcie kurwa, a mam nadzieję, że nie pożałujecie.
-Axl, jest dopiero 11 w południe i na imprezę jeszcze trochę za wcześnie...-powiedział Duff, a brunetka wypluła wodę słysząc takie słowa z jego ust. Pojebało go?
-A kto mówi o imprezie do chuja? Być może i dzisiaj będzie, jeśli tylko coś wam się spodoba... No dalej! Chodźcie! Zbierać swoje jebane dupy! -spojrzał na nich błagalnie. Axl coś wyjątkowo był miły ii... w dobrym humorze? Aby tego nie psuć wykonali jego polecenie. Siedzieli w czerwonym kabriolecie i zmierzali w kierunku jednej z bogatszych dzielnic w LA.
-Załatwiłeś jakieś laski tutaj, czy co?-Slash próbował trzymać włosy, które uporczywie wlatywały mu do buzi za każdym razem, gdy chciał coś powiedzieć.
-Być może...-uśmiechnął się tajemniczo pod nosem i wjechał na podwórko jednej z bogatszych willi. Wyszli z auta i rozglądali dookoła.
-Wow...- mruknął Steven – niektórzy to mają kurewsko dobrze mieszkając w czymś takim.
-Taaa... a jak w takiej pieprzonej willi mieszka jedna osoba? Albo i ma takich kilka?- Izzy stanął pomiędzy Alison a Duffem i ściągnął z nosa ciemne okulary.
-Mają ludzie kurewsko dobrze i tyle. Może po następnej płycie będzie stać nas na coś takiego...-mruknął Duff, zaczesując włosy do tyłu.
-Jak sobie kupisz coś takiego, to wynajmę u ciebie jeden pokój, a teraz Axl po jaką cholerę nas tu przywiozłeś? Chyba, że mamy się tutaj włamać, to to rozumiem.-Slash położył rękę na Axlu, który ruszył do przodu.
-Dowiecie się w środku.- weszli do środka willi i ich oczom ukazał się cholernie wielki salon, a za balkonowymi drzwiami było widać basen na tarasie.
-Łoo kurwa...-mruknął Izzy z Duffem jednocześnie.
-Salon, kuchnia, chujowe biuro tutaj, na górze sypialnie do bzykania.-wyjaśnił Axl, zakładając ręce pod biodra.
-No dobra... fajnie, ale po co nas tu zaciągnąłeś? Jeśli to włamanie to musimy działać szybciej, a jeśli chodzi o laseczki, to niech przychodzą w tym momencie.-Saul niecierpliwił się najbardziej ze wszystkich.
-Ani jedno ani drugie, choć ta druga opcja mi się podoba.. ale to za chwilę. Teraz chłopaki jak powiedziałem sypialnie są na górze i kto pierwszy ten lepszy, także zajmować pokoje.-wszyscy zdezorientowani popatrzyli na niego jak na idiotę.
-Co ty pieprzysz?-Duff zmarszczył brwi.
-To co usłyszeliście. Od dzisiaj to nasz dom, więc co wy tutaj do jasnej kurwy nędzy robicie?! Wasze dupki mają jak najszybciej znaleźć swoją lokację!-wykrzyczał ze śmiechem, a chłopaki popatrzyli po sobie.
-To jakiś z twoich kolejnych chorych żartów, tak?
-Podmienili nam kurwa wiewiórę, albo ktoś wjebał się nam do domu w nocy i podłożył mu inny mózg. Gdzie jest kurwa Axl?! Co z nim zrobiłeś?! - Izzy zaczął krzyczeć i machać Rudemu przed oczami.
-Tak ciężko wam uwierzyć?! Kupiłem nam dom!-rozległ się jeden wielki wrzask i chłopacy popychając się polecieli po schodach na górę, jak małe dzieci. Alison stała na dole i patrzyła za nimi i na uśmiechniętego Axla. Było widać po nim, że jest cholernie szczęśliwy, że udało mu się tak uszczęśliwić chłopaków. Przeniósł na nią swój wzrok.
-Wybacz, ale dom ma tylko 5 sypialni, ale to nie problem dla ciebie, że będziesz mieszkała z Duffem?
-Eee... -stała zdezorientowana i nie mogła znaleźć właściwych słów.
-Co się tak dziwisz? Myślałaś, że nie będziesz tutaj mieszkać? Przecież mieszkasz z Duffem, a jeśli teraz to jego dom, to i twój.
-Axl nie...
-Oj cicho! Przestań pieprzyć i nie chcę słyszeć żadnego 'nie' 'ale' czy innego tego typu gówna z twoich ust, a teraz leć zobaczyć jaką udało mu się upolować sypialnię!-popchnął ją na schody. Wszystko było tutaj jasne i przestronne, i takie... nowe. Na górze panował jeden wielki harmider i wesołe okrzyki chłopaków. Slash w jednej z sypialni leżał na podłodze, a koło niego skakał Steven, w drugiej Izzy rozwalił się na wielkim łóżku. W trzecim znalazła Duffa stojącego przed łóżkiem i trzymającego się za włosy, gdy weszła odwrócił się w jej stronę i chwycił przytulając do siebie, i okręcając wkoło własnej osi.
-Widzisz to?! Do jasnej kurwy! Widzisz to?!
-Widzę, widzę, a teraz mnie puszczaj, bo zaraz się porzygam!-zaczęła się śmiać i włożyła ręce w jego włosy. Odstawił ją posłusznie i wbił w usta, gdy się oderwał spojrzała w jego świecące z radości oczy.
-Wreszcie mamy kurwa jakiś porządny dom...-szepnął uśmiechając się od ucha do ucha – muszę iść do Axla.- przejechał dłonią po jej policzku i wyszedł z pokoju.
-Axl kurwa! Pojebało cię doszczętnie!-usłyszała jak krzyczy.
-Chyba powinniśmy wreszcie mieszkać w jakiś przyzwoitych warunkach, a nie gdzie tylko malaria, syf i malaria!-odkrzyknął mu Rudy. Wyjrzała za drzwi i zobaczyła ja stoją wszyscy razem i się do siebie przytulają. Uśmiechnęła się na ten widok, bo miło było widzieć jak ktoś zupełnie z sobą niespokrewniony tak się kocha. Podeszła do okna, z którego widok rozchodził się na podjazd i kawałek ulicy. Pokój był urządzony na beżowo-niebiesko. Białe panele, wielkie łóżko na środku pokoju, szafki nocne, komoda, garderoba i łazienka, która była po prostu wielka. Usiadła na podłodze, podpierając się o łóżko i zaczęła zastanawiać co robiłaby w tym momencie gdyby była w Chicago. Spojrzała na zegarek – na pewno byłaby w szkole. Usłyszała kroki i podniosła głowę do góry na blondyna. Przysiadł koło niej i objął ramieniem.
-Chłopaki polecieli skołować laski, ludzi, alkohol i trochę towaru.


-Duff! Kto kurwa zaprosił tego pojebanego Franka?!-krzyknął mu do ucha Axl próbując przekrzyczeć muzykę. Przyszło tutaj więcej ludzi niż się spodziewali i impreza zdążyła się nieźle rozkręcić. Tak, że nawet niektórzy już zupełnie nie kontaktowali.
-Skąd mam kurwa wiedzieć?! Z kimś przylazł.
-Nie ręczę kurwa za siebie!
-Spokojnie!-klepnął przyjaciela w plecy – Nie ma co zawracać sobie głowy takim kutasem.- skierował się w stronę kuchni chcąc odnaleźć Saula. Wspiął się na palce, a on jakby przepadł w wodę.
-Kurwa...-zaklął pod nosem, odpalając papierosa, a zapalniczkę z powrotem chowając do tylnej kieszeni spodni. Saul kupił mu dzisiaj towar, a jeszcze nie zdążył mu go dać, a blondyn zaczął odczuwać coraz bardziej potrzebę zaspokojenia swojego organizmu czymś mocniejszym. Przejechał dłonią po lekko spoconym czole i wreszcie go zauważył! Stał z dwoma laskami przy filarze, a jednej zdążył już wsadzić język do buzi. Duff szybko ruszył w jego stronę i lekko popchnął, nie przejmując się jego towarzyszkami.
-Nie masz przypadkiem czegoś dla mnie?
-Duffuś, tylko spokojnie. Mówiłem, że będę miał to mam. Trzeba było tylko do mnie przyjść.
-A myślisz, że kogo kurwa szukam praktycznie cały wieczór?
-Jakiejś panienki?-Saul posłał mu jednoznaczny uśmiech i mocniej przyciągnął do siebie swoje towarzyszki – tych raczej ci nie pożyczę, ale mogę pomóc ci kogoś znaleźć.
-Nie, dziękuje.-wyciągnął rękę przed siebie, a Mulat włożył mu w nią woreczek z koką.
-Dzięki.- rozejrzał się wzrokiem za trochę spokojniejszym miejscem, gdzie wszystko mógłby wciągnąć, jednak wszystko było pozajmowane. Pobiegł po schodach na górę i wszedł do sypialni. Zrobił co miał zrobić odczuwając cholerną ulgę i przetarł nos. Przejrzał się w lustrze, opukując lekko twarz i ruszył na dół. Axl ze Stevenem stali na środku i opowiadali jakąś zajebistą historię, związaną z trasą. Chwycił butelkę whisky i już miał iść do przyjaciół, gdy poczuł, że ktoś łapie go za ramię i lekko przysłania oczy. Był pewien, że to kobieta odwrócił się do niej przodem i w jego głowie posypało się tysiące przekleństw.
-Hej słodziutki... Czemu nie powiedziałeś mi, że już wróciliście? Miałeś się do mnie od razu wstawić...-zalotnie przygryzła wargę i palcem przejechała mu po torsie.
-Tak jakoś wyszło...
-Tęskniłeś się?-szepnęła stając na palce i dosięgając jego ucha, w które cicho zamruczała.
-Jakoś niespecjalnie.
-Kotek... co jest?-złożyła mu delikatny pocałunek na policzku, a on skrzywił.
-Kate... daj spokój, dobrze?-lekko odepchnął ją od siebie, jednak ta znowu do niego przykleiła.
-Może pokażesz mi gdzie masz sypialnię?
-Kto jak to, ale ty na pewno w niej nie zagościsz, wybacz.- miał już dosyć bycia miłym, bo raczej by się do niej nie odczepił. Odsunęła się delikatnie od niego i przymrużyła oczy.
-Kotek, o czym ty mówisz? Przecież było nam ze sobą tak cudownie...
-Kiedy byłem zalany w trzy dupy, a ty zawsze chętna.-burknął.
-Ty zawsze jesteś naćpany...- musiał przyznać jej rację, ale i tak miał dosyć tej wymalowanej od stóp do głów, pustej blondynki. Nim zdążył coś odpowiedzieć wbiła się w jego usta.
-Kurwa!-odepchnął ją od siebie niezbyt delikatnie – rozumiesz nie?!
-Nie liczysz się ze mną?-zobaczył w jej oczach łzy.
-Gówno mnie obchodzi jakaś dziwka z Sunset Blvd! Rozejrzyj się dookoła... pełno tutaj takich jak ty.-syknął jej w twarz i szybko dokończył to co trzymał w ręce. Zobaczył, że przy Stevenie stoi Alison, która chyba widziała całe zajście. Z jej miny nie dało się nic wywnioskować... obojętność, która nieco go zmyliła.
-Dobrze się bawisz?-spytał, gdy był już dostatecznie blisko.
-Chyba jak większość...-delikatnie się uśmiechnęła, choć wyczuł, że coś jest nie tak.
-Idziemy stąd?
-Dokąd?
-Nie wiem... przed siebie...-złapał ją za dłoń, po drodze zgarniając trochę alkoholu i wyszli na zewnątrz. Szli przed siebie jakiś kawałek. Chciał znaleźć się jak najdalej od tej ulicy, bo nie widział tu nic ciekawego co mógłby robić. Po 30 minutach byli już bliżej Sunset Blvd i skręcił w jedną z ulic. Dziękował Axlowi, że mimo wszystko kupił dom w niezłej dzielnicy, ale wciąż niedaleko ich... dawnego domu, bo chyba już tak mógł powiedzieć. Kiedyś gdy uciekał przed policją znalazł jedno miejsce, do którego zmierzali. Doszedł do budynków, które było blisko siebie zbudowane, wdrapał się na śmietnik, a następnie podał dłoń brunetce. Podsadził ją do góry na mały daszek i sam do niej dołączył. Kazał jej wejść po drabinie i po chwilę byli na dachu jednego ze sklepów, skąd był widok na niesamowitą Sunset, która mieniła się neonami. Brunetka stała i się temu wszystkiemu przypatrywała z oczarowaniem na twarzy.
-Podoba ci się?
-Jak znalazłeś to miejsce?
-Narkotyki, rozróba i te sprawy.-uśmiechnął się pod nosem i zjechał jej seksowne ciało z góry na dół, zobaczył w jej oczach przez sekundę smutek i po prostu podszedł i przycisnął jej głowę do swojej klatki piersiowej.
-Opowiedz mi...-szepnęła.
-O czym?
-O swoim życiu... o tym jak patrzysz w stronę Sunset.
-Chodź...-posadził ją między swoimi kolanami i oplótł ramionami- przeprowadziłem się tutaj chcąc po prosty wyrwać się z Seatlle. Miałem dosyć grania w milionach zespołów, które... nie oszukujmy się, ale mierzyłem bardzo wysoko. Pojawiłem się tutaj i od razu dość szybko zaaklimatyzowałem. Pogrywałem w kilku zespołach jednak nic mi nie pasowało... szukałem ciągle czegoś nowego. Znalazłem kiedyś ogłoszenie w gazecie. Zadzwoniłem i umówiłem na spotkanie, tak poznałem Slasha i Stevena oraz ich psa. Trochę pograliśmy, zaprzyjaźniliśmy, ale odszedłem ciągle szukając czegoś nowego. Na którejś z imprez poznałem Axl i Izzy'ego, nie zwróciłem na nich specjalnej uwagi, ale później natrafiłem na jego ogłoszenie. Ich grupa była do dupy... jeśli nie powiedzieć gorzej, ale... po pewnym czasie zgarnąłem do nas Stevena i Slasha. Siedzieliśmy w piekle całymi dniami, piliśmy, ćpaliśmy, panienki... i tworzyliśmy marząc. Udało nam się pojechać w małą trasę, która była chujowa. Graliśmy w LA, gdzie zrobiło się o nas trochę głośniej, aż dostaliśmy propozycję. Spodobaliśmy się i nie wierzyliśmy, że mamy umowę w rękach. Zaczęliśmy nagrywać, wyszła płyta, zrobiła furorę, aż sam się dziwię, trasa po Europie, Stanach... Teraz ludzie o nas gadają i wyczekują kolejnego albumy. Pomysły nam się nie kończą, zarabiamy... sama widziałaś z jakim domem wyskoczył dzisiaj Axl.
-Nie jesteś zadowolony?
-Jasne, że jestem... tylko...- zastanowił się – tutaj wszystko się zaczęło. Nie wierzę momentami w to ile się zmieniło od czasu kiedy tu przyjechałem. Sunset... zdążyłem pokochać tą jebaną ulicę ćpunów, muzyków i dziwek. Mój dom.
-Przecież, aż tak wiele się nie zmieni...
-Jasne, że nie...-zaśmiał się pod nosem i mocniej do siebie przytulił, kładąc głowę na ramieniu dziewczyny i delektując jej delikatnym zapachem. Włosy pachniały jej wanilią, a ciało mieszanką egzotycznych owoców. Teraz czuł jakby wszystko było tak jak wymarzył sobie zanim przyjechał do LA. Niesamowita dziewczyna, rosnąca sława, przyjaciele, tworzenie muzyki, którą kocha i koncertowanie gdzie się da. Pocałował ją delikatnie w policzek, a ona tylko cicho wciągnęła powietrze.
-Ciesze się, że jesteś tutaj ze mną...
-Nie musisz mi tego mówić...-szepnęła.
-Czego nie muszę ci mówić?-przechylił lekko głowę w bok chcąc dostrzec jej twarz.
-Tego wszystkiego... nie kłam, proszę... Rozumiem Duff, że jesteś innym facetem, rozumiem, że twoje życie jest inne i nie musisz się nade mną litować, ani kłamać. Odejdę... dam ci spokój.
-Co ty pieprzysz? O jakim odejściu i o jakim kłamaniu?
-Nie chcę się oszukiwać...
-Mała... -wstał i przed nią uklęknął.
-Ta dziewczyna dzisiaj... wiem, że możesz mieć każdą i ja jestem kolejną taką na pewien czas...
-Pojebało cię. Alison – złapał jej brodę, by nie odwróciła wzroku – Czy ty do jasnej kurwy nie możesz zrozumieć, że jesteś dla mnie ważna? Czy ty naprawdę nie widzisz, że chcę cię mieć przy sobie? Że chcę być twoim oparciem? Chcę być twoim mężczyzną... jakim tylko chcesz... możesz ubrać mnie w cokolwiek co według ciebie nosi idealny facet... Dzięki tobie... to, że cię mam czuję się jak prawdziwy mężczyzna. Jesteś kobietą dzięki, której jestem silny. Zobaczyłem w tobie małą, zagubioną dziewczynkę... Twoje jedno spojrzenie odmieniło wszystko, odwróciło mój pojebany świat jeszcze bardziej... wprowadziłaś mnie w taki wir, z którego nie mogę się uwolnić. Myślę o tobie cały czas, co chwilę chciałbym cię przytulać i całować... czuć cię. Cieszę się, że jesteś tu ze mną, choć czuję, że lepiej byłoby dla ciebie gdybyś mnie nie spotkała. Nie weszłabyś w to całe gówno...-pokręcił głową, z bólem marszcząc oczy – Ale jesteś dla mnie cholernie ważna. Chcę cię... teraz... tutaj... w blasku tego księżyca taką jaka jesteś... Moją małą Alison...
-Duff...-jęknęła.
-Moja piękności, nie widzisz?- kciukiem delikatnie rozchylił jej wargę i zatonął w turkusowych oczach – Chcę być dla ciebie wszystkim. - tonęli w swoich spojrzeniach, aż wreszcie zbliżył swoją głowę do jej i przymykając powieki musnął jej delikatne, pełne usta... Ich języki się ze sobą złączyły, a on wsadził rękę w jej włosy i zaczął delikatnie masować. Osunęła się na plecy, a on położył nad nią, tak, że ich ciała praktycznie się dotykały. Prawą nogę założyła na jego biodra, a ręce wsadziła pod koszulkę, błądząc po jego umięśnionym torsie. Delektowali się sobą, swoim smakiem, zapachem w blasku księżyca i każde z nich chciało trwać tak wiecznie. Tu i teraz... ze sobą. Odpięła zamek jego spodni i zsunęła do połowy, on w tym czasie pieścił jej piersi. Po chwili pozbyli się całkowicie ciuchów, spojrzał na nią... całkowicie nagą, włosach lekko powiewających na ciepłym wietrze, bladej skórze, jeszcze bardziej bledszej od księżyca. Dłonią dotknął jej rozpalonych, policzków, a ona przejechała stopą po jego łydce i przygryzła wargę. Nie czekał już dłużej i wszedł w nią delikatnym ruchem, aby zaraz przyśpieszyć. Czuł pod sobą jej miękką skórę, idealną dla niego do granic możliwości. Odczuwał przyjemność z każdego pchnięcia i patrzył w jej turkusowe oczy, w których malowała się rosnąca rozkosz. Jej ciało pomału zaczęło wyginać się w łuk, a oni wydawać głośniejsze dźwięki. Jednocześnie dostali orgazmu i położył się koło niej, szczelnie przytulając. Wszystko co jej powiedział było prawdą, mówił z głębi serce. Nawet seks z nią był dla niego czymś magicznym, nie chciał zaspokoić tylko swoich potrzeb, chciał przede wszystkim zaspokoić ją. Może i go pojebało, może się tak wcześniej nie zachowywał i wyśmiałby tak chujowe zachowanie, ale z nią było inaczej. Coś się zmieniło.
-Kocham cię....-szepnął jej do ucha, przymykając oczy.
-Też cię kocham...



Witam. Czytam ten rozdział i jestem wkurwiona, ale humor poprawiają mi lecący w tle Gunsi... To chyba tyle. Pozdrawiam ;*

19 komentarzy:

  1. jaaaaaka piekna koncowka! chyba sie porycze, tyle tu emocji i uczuc!

    OdpowiedzUsuń
  2. TAAAAK <3 wstawiłaś nowy <3 to wyznanie Duffa było takie piękne... a mała Alison mu nie wierzyła! Duff jest słodki i miły, jak komuś mówi, że ten ktoś jest dla niego ważny, to na pewno tak jest!
    Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! Pozdrawiam!

    PS. Zmiany na http://my-way-your-way-anything-goes-tonight.blog.pl - nowy wygląd bloga i menu. Udostępnione są także "Zdjęcia z Pamiętnika Zuzy", spis polecanych i moje drugie opowiadanie "Mała Puszczalska".

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze? No, ja zakładam, że jak piszę komentarz, to zawsze ma być szczerze, więc mówię:
    Nie podobało mi się. Dlaczego? Dialogi - mam wrażenie, że było ich za dużo.
    Niedociągnięcia typu małe litery na początku zdania, albo małe litery po myślniku.
    Zdecydowanie za dużo wielokropków (też z tym walczę i wierzę, że Tobie się uda xD).
    Totalnie absolutnie zerowa akcja, przesłodzony laffstor.
    '-Leżą pijani... tzn Axl i Slash...' - 'tzn' niedopuszczalne coś, jeśli pisze się opowiadanie, to raczej nie używa się skrótów z Gadu Gadu :)
    Za długie.

    Tyle ode mnie, teraz się mścij xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy u mnie!
    my-way-your-way-anything-goes-tonight.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. ZAJEBISTE.
    Ta dziwka Kate... Nie lubię jej XD Jest taka, taka nachalna. Grrrr! Impreza imprezą, DUFF I ALISON. Tak, kocham ich mocno <3 To wyznanie Duffa... Płakałam *_______* Miód, cud i orzeszki, proszę państwa!
    I to co lubię najbardziej... SEKS *____* O tak... Kasia lubi, Kasia uwielbia *_* XD Ostatnio dużo seksów jest w rozdziałach co mi się podoba :D No dobra, piękny rozdział, zajebisty, pisz dalej, szybko! Pozdrawiam serdecznie :3
    P.S. Już mam pół swojego rozdziału, więc niedługo wstawię. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Z radością informuję, że po tygodniu mordęgi, pojawił się nowy, wymęczony rozdział na I'm Gonna Crawl :) http://im-gonna-crawl.blogspot.com/
    i jak to się stało, że nie czytałam nowego? jutro nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Informacja u mnie. I postaram się jak najwcześniej nadrobić rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy nowy rozdzial? :33

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na 8 rozdział mojego opowiadania http://its-so-easy-baby.blogspot.com/. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie nowy na rock-n-roll-dream.blogspot.com Zapraszam! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowe rozdziały na obu blogach :D Zapraszam <3

      Usuń
    2. U mnie na obu blogach coś nowego, więc zapraszam serdecznie :D

      Usuń
  11. No cześć! Szkoda, że dopiero teraz znalazłam czas na przeczytanie tego rozdziału. Jest magiczny. Ten wspaniały dom.... szczerze mówiąc, nie poznałam Axla. Ale to, co zrobił, było słodkie. On jest słodki. Tak się o nich troszczy...
    No cóż, Alison powinna się spodziewać, że do Duffa będzie się kleiła nie jedna dziewczyna. To są minusy życia z przystojnym facetem.
    A co do sceny na dachu... cudowna. Już nawet nie chodzi o słowa Duffa, a o scenerię. Mieniące się kolorami neonów miasto, niebo obsypane milionem gwiazd, nad którymi króluje księżyc.... do tego w głośnikach leci No Quarter Led Zeppelin i stworzyło mi to tak niesamowity klimat.
    Gratuluję i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć!
    Nareszcie udało mi się przeczytać i notka mi się podoba. Chyba zaczęłam akceptować zmiany, oh God.
    No więc zacznijmy od początku... Gdzie do cholery podziewał się Duffiasty, kiedy do jego dziewczyny dobierał się jakiś obleśny typ? Dobrze, że był tam bohaterski Izzy, bo już myślałam, że stanie się coś niedobrego. : o
    Stevie! ♥ Kocham go! Łąka i jelenie zawsze spoko. A z tym światłem, aww!
    "-Stevenson... przestań pierdolić i przebieraj nogami do przodu, bo zaraz zejdę tutaj...
    -Nie Duff... pamiętaj... choćby nie wiem co nigdy w stronę światła... a jak je zobaczysz, to krzyknij do mnie i je wyłączę."
    W ogóle Duffiasty i Steven to tacy najlepsi przyjaciele, wydaje mi się, że u Ciebie ci dwoje mają najlepszy kontakt, czy tylko mi się wydaje...? Steve kocha każdego, ave tęcza!
    Ali taka zajebana w akcji, biedna dziewczyna. Nie za dużo wymaga od swojego organizmu i słabej główki?
    Axl z tym nalotem na chatę też mi się widział. Coś jak wejście smoka. XD I czemu mówi do nich per laseczki?! XDDD
    "Jeśli to włamanie to musimy działać szybciej, a jeśli chodzi o laseczki, to niech przychodzą w tym momencie" no kocham go :D
    "malaria, syf i malaria" to też dobre, chociaż wolę syf, kiła i mogiła. XD
    I kurde... Wyobraziłam sobie przytulających się chłopaków, to takie słodkie i ... Jak to Ali powiedziała? Że coś tam miło jest patrzeć jak niespokrewnieni ze sobą tak się kochają. <3 Ja na jej miejscu przyłączyłabym się do zbiorowego misiaka, a co!
    WHO THE FUCK IS FRANK?! WHO THE FUCK IS KATE?!?!
    Jak McKagan wziął od Slasha ten woreczek to w głowie pojawiła mi się myśl, że stanie się coś złego... -,- To przez Stevena!!!
    No i ta rozmowa Duffiastego i Młodej... Wiesz jak bardzo mi się to podobało? Megamegamega. <3 Więcej takich! :D Nareszcie Allyson pokazała, że zostało w niej coś z tego niewinnego dziecka zagubionego w supermarkecie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nowy rozdział na http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zarzuciłam ankietą. Wasze głosy mogą być wykorzystane przez mój geniusz zła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na czwarty rozdział mojego opowiadania ;) http://im-gonna-crawl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Nowy rozdzial na: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/ ; )

    OdpowiedzUsuń