-Axl
do dna!!!-krzyknął Saul i oboje z wokalistą dopadli się do swoich
butelek wódki. Siedzieli w jednym ze swoich ulubionych barów' i jak
zwykle nie szczędzili w alkoholu, narkotykach i panienkach.
-Łuhuuuu!-krzyknął
Axl kończąc opróżniając butelkę i z wielką siłą cisnąc nią
o podłogę.
-Oszukiwałeś
chuju... jak zwyk-le kur-wa... zawsz-e mni-e ojebies tak, że
chuuj...-wybełkotał Slash, który ledwo co mógł siedzieć.
-Saul....
pogódź się z tym, że jestem kurwa... superejszyn...-Rudy wcale
nie był w lepszym stanie, bowiem zanim doszli do baru zdążyli
wybić po kilku butelkach piwa i doprawić jeszcze tutaj.
-Dobr-a...
wybcze... chodż tu do mnie...-wyciągnął w stronę przyjaciela
ręce, który się podniósł i wylądował na jego kolanach.
-Axl...
wstawaj...-Mulat nim potrząsnął, jednak na nic się to nie zdało,
bo do Axla nic nie docierało.- Chuj z tobą...-oparł głowę o
zagłówek i przymknął oczy.
-Idę
do baru...-mruknęła Alison i skierowała w jego stronę. Miała na
sobie obcisłą, czarną sukienkę i czuła na sobie spojrzenia
mijanych ją ludzi.
-Czystą.-mruknęła
zajmując krzesełko przy barze i wyciągając papierosa. Koleś
siedzący obok zaoferował jej swój ogień i przysunął bliżej.
-Jesteś
stąd?-zadał pytanie lustrując ją z góry na dół zwierzęcym
spojrzeniem.
-Teraz
chyba już tak...-przymknęła delikatnie powieki i wpatrywała w
opuszczający jej nozdrza dym.
-Pytam,
bo cię nie kojarzę, a raczej znam tutaj większość.
-Mieszkam
tu od niedawna.
-To
by wszystko wyjaśniało. Nie było mnie parę tygodni i dopiero
wróciłem.
-Jak
widać zmieniło się trochę przez ten czas.-barman postawił przed
nią zamówiony trunek, przystawiła szklankę do ust i poczuła
nieprzyjemne palenie w przełyku, które mimo wszystko już jej nie
przeszkadzało. Niesamowite jak szybko można przyzwyczaić się do
takich rzeczy.
-Jesteś
sama?
-Sama
nie wiem... - rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu przyjaciół,
jednak nigdzie ich nie było – Teraz najwidoczniej
tak...-przejechała palcem po krawędzi szklanki i założyła nogę
na nogę, kierując tym wzrok towarzysza na jej zgrabne nogi.
-Może
zatańczymy?-zaproponował, a ona kiwnęła twierdząco głową.
Ruszyli na środek parkietu i zaczęli poruszać w rytm muzyki. Ali
nie miała z tym żadnych problemów dzięki lekcjom tańca miała
cholernie wygimnastykowane ciało. Jej nowo poznany znajomy nie mógł
odkleić wzroku od jej ruchów i dosłownie ją pożerał, po jakimś
czasie stał się bardziej śmiały i jego ręce zaczęły błądzić
wzdłuż jej bioder i tali. Machała głową w rytm muzyki, która w
tym momencie wraz z alkoholem i czymś czym wcześniej została
poczęstowana zawładnęła. Zanim zdążyła się zorientować byli
przy wejściu do łazienek, a on przyparł ją do ściany i próbował
zbliżyć do jej twarzy. Pokręciła przecząco głową i delikatnie
odepchnęła.
-Bez
takich mi tutaj.-mruknęła i chciała ruszyć do przodu, jednak jej
to uniemożliwił blokując własnym ciałem.
-A
myślałaś kotuś, że po co z tobą rozmawiam?
-Żeby
ze mną zatańczyć, a teraz posunąłeś się za daleko, puść
mnie.-powtórzyła i próbowała się wydostać, jednak jej ciało
odmawiało posłuszeństwa.
-Nie
stawaj się agresywna...-zamruczał wprost do jej ucha.- Chcesz tego.
-Nie
kurwa. Nie chcę, nie zamierzam i kurwa spadaj. Nie interesujesz
mnie, bo jestem zainteresowana kimś innym.
-Ale
tego kogoś tutaj nie ma...-wsadził rękę pod jej sukienkę.
-Puść!-drzwi
od łazienki się otworzyły i Alison spojrzała w oczy osoby, która
w nich stanęła. Zobaczyła w nich zdezorientowanie, a po chwili już
natrętny typ leżał na podłodze powalony prawym sierpowym, a ona
została wciągnięta do męskiej toalety. Szatyn przekręcił zamek
i do niej podszedł.
-Wszystko
ok?
-Taaa...
dzięki Izzy...-rozejrzała się po toalecie i ujrzała siedzącego w
kącie Adlera, dającego sobie w żyłę.
-Co
tam Alison? Dobrze się bawisz?-spytał jak gdyby spotkał ją na
ulicy po tygodniu nie rozmawiania.
-Yhm....
a wy?-podeszła do umywalki i spojrzała w lustro –
cholera...-mruknęła zauważając, że prawie cały makijaż jej się
rozmazał, gdy się trochę ogarnęła, wskoczyła na blat i
przypatrywała się teraz z kolei Izzy'emu, który robił to samo co
blondyn. Dojrzała niedaleko butelkę piwa, więc po nią sięgnęła.
-Ciesze
się... ciesze się, że tutaj jestem. Tęsknie za domem ale jest
dobrze... mam Duffa, Axla, Saula, Izzy'ego i teraz ciebie...-blondyn
chwiejnym krokiem do niej podszedł i posłał ciepły uśmiech, choć
jego oczy były zupełnie nieobecne.
-Też
się cieszę, Steven...
-Widziałaś
ich? Chciałbym im podziękować.
-Leżą
pijani... tzn Axl i Slash... nie mam pojęcia gdzie jest Duff. Steven
daj mi to...-wskazała na Szatyna.
-Nie...-pokręcił
przecząco głową – Duff nie kazał i już nie mam, ale mam
to...-wyciągnął z kieszeni niewielki woreczek i położył koło
niej. Ta substancja nie była już jej obca. Uformowała kilka
kreseczek i za chwilę nie było po nich śladu.
-Idziemy
tańczyć!-krzyknęła i złapała chłopaków za ręce, wyciągając
z łazienki. Zaczęli szaleć naokoło siebie, nie przejmując się
protestami ludźmi, o których się obijali. Łapali się za ręce,
wykrzykiwali swoje imiona i śmiali do rozpuku. Steven złapał ją
w pasie i zaczął kręcić dookoła własnej osi, aż obydwoje
zahaczając o gitarzystę wylądowali na podłodze.
-Steven
kurwa... dobry pomysł z tą wyjebaną łąką... co nie,
Alison?-spytał się Izzy będąc w zupełnie innym miejscu.
-Yhm...
wyjebanie... w kosmos... tak kolorowo... wolno... jak nigdy.
-Jelenie
czasem przesadzają, ale i tak je lubię...-Steven zaczął się
śmiać, a wkoło nich zrobiło spore kółeczko.
-Niedobrze
mi...-mruknęła Alison i zwymiotowała na siebie wszystkim tym co
dzisiaj wypiła.
-Alison...-usłyszała
znajomy głos i chciała wyciągnąć w jego stronę ręce, jednak
przed oczami miała jedynie ciemność.
-Chodź...
-Duff...
źle mi... kurwa... źle... nie chcę... ściągnij ze mnie te
kolce... proszę...-zaczęła prosić, próbując zedrzeć z siebie
sukienkę. Poczuła jak unosi się do góry i lekko leci w bok.
-Kurwa...-zaklął
pod nosem- Podnosić dupy! Steven, Izzy. Kurwa! Potrzebuje waszej
pomocy!-blondyn próbował utrzymać się w pionie, choć sam nie był
w lepszym stanie niż oni. Jednak jedna z podstawowych zasad – ten
który jest mniej nawalony, zajmuje się tymi, którzy już sami na
100 procent sobie nie poradzą. Steven podskoczył na równe nogi,
stając przed nim i uśmiechając się od ucha do ucha.
-Bierz
Slasha, bo ten gorzej najebany i do domu. Izzy niech zajmie się
Axl'em.-wykonali jego polecenie i opuścili bar. Brunetka trzęsła
się w jego ramionach i mówiła niezrozumiałe słowa.
-Pamiętasz
jak Saul chciał przelecieć tą babkę w recepcji w Anglii? I jak ta
szmata wezwała ochronę, albo tą zajebistą imprezę, co
wyrzuciliśmy łóżko przez okno! Chcę, chcę tak! Teraz! Zostawmy
ich tutaj i chodźmy! Duffuś...-Alison z oddali słyszała wesoły
krzyk Adlera.
-Stevenson...
przestań pierdolić i przebieraj nogami do przodu, bo zaraz zejdę
tutaj...
-Nie
Duff... pamiętaj... choćby nie wiem co nigdy w stronę światła...
a jak je zobaczysz, to krzyknij do mnie i je wyłączę.
-Zajebiście
i na pewno zapamiętam, a teraz do przodu...-Steven gadał coś
jeszcze, ale nie miała siły skupiać się na jego słowach.
Otworzyła oczy, gdy poczuła coś cholernie nieprzyjemnie zimnego na
swoim ciele i chciała być jak najdalej od tego.
-Nie
chcę!-zaczęła się szamotać, jednak czyjeś ręce trzymały ją z
tyłu.
-Shh...
to tylko woda. Muszę cię umyć, bo cała się zarzygałaś...-nad
uchem usłyszała ten wspaniały głos.
-Ciepła...
ciepłą... błagam...-po jej ciele zaczęła spływać ciepła woda
i od razu poczuła ogarniającą ją przyjemność. Oparła głowę o
jego klatkę piersiową i powoli zaczynała wracać do świata
żywych. Otworzyła oczy i wszystko jeszcze wirowało, ale
przynajmniej nie było tej cholernej ciemności. Spojrzała na swoje
ciało i zobaczyła, że jest kompletnie naga. Blondyn najpierw wstał
sam i za chwilę wyciągnął ją.
-Duff...
zimno...-szepnęła próbując skupić się na jego oczach. Ubrał ją
w koszulkę i bieliznę i znowu wziął na ręce. Położył na
łóżku i po sam nos przykrył kołdrą.
-Nie
chcę być sama... nie chcę... boje się...-zaczęła szeptać, a
jej głos drżeć, blondyn wskoczył pod kołdrę i przyłożył usta
do jej policzka.
-Nie
jesteś sama... jestem tutaj.
-Co
się dzieje?
-Przesadziłaś
Mała... dla twojego czyściutkiego organizmu to za dużo.
-Duff!!!-nagle
drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wleciał Steven – Ali?!
Ty już śpisz?! Wstawaj! Wczesna godzina! Idziemy! Tańczyć!
Chodźmyyy... błagam was! Szybko! Ubierajcie się! Albo możecie
nawet i tak iść! Axl i Saul śpią! Chcę ich obudzić, ale tylko
coś bąkają. W ogóle nie nadają się do zabawy! Idziemy!
-brunetka zakryła bolące przez jego krzyk uszy.
-Steven!
Zamknij się do kurwy nędzy. Nie widzisz w jakim stanie jest.
Mówiłem ci, że masz jej tyle nie dawać.
-Ali...-zrzedła
mu mina i uklęknął koło łóżka, kładąc głowę na swoich
dłoniach i jej się przypatrując – Ja jej dałem tylko to co
mogłem i mniejszą ilość przecież wiesz...
-Dobra...
ale mogłeś wziąć pod uwagę, że wzięła coś wcześniej.
Przecież wiesz, że jak ona weźmie tyle co my, to to może się źle
skończyć.
-Nie
chciałem...
-To
nie twoja wina.
-Dobra...
w takim razie posiedzę z wami... posuniesz się?-Steven przeskoczył
łóżko i położył za przyjacielem.
-Duff...
myślisz, że to kiedyś źle się dla nas skończy?-spytał śledząc
strukturę sufitu.
-Nie
wiem. Może, ale po co się przejmować?
-Nie
chciałbym, żeby coś wam się stało.
-Też
tego nie chcę, ale dlatego zawsze ze sobą, no nie?
-Jesteś
zajebiście szczęśliwy, że mam was. Pamiętasz akcję w hotelu w
NY?
-Stevenson...
jasne, że kurwa nie pamiętam. Nawet nie pamiętam kiedy tam
byliśmy.
-Ja
pamiętam i wtedy...-zaczął mu opowiadać, ale ona zamknęła oczy
i przestała słuchać.
-Saul,
czy to moja koszulka?-spytała wchodząc do mieszkania i spoglądając
na siedzącego na podłodze gitarzystę.
-Eee...
co? Jaka? Nie, nie...-zaczął coś mącić i próbował schować ją
pod siebie.
-Pokazuj.-podleciała
do niego i wyrwała mu z ręki. Z jej jeden z ulubionych koszulek już
praktycznie nic nie zostało, bo tu i tam była porwana.
-Coś
ty zrobił?-jęknęła – ja się zastanawiałam co zaczyna się
dziać z moimi ciuchami i teraz już wiem.
-Sorki...
kupię ci nową, ale ta jest naprawdę zajebista... daj mi ją...-nie
widziała jego oczu, ale usta wygiął w podkówkę.
-Trzymaj
już...-pokręciła głową i rzuciła w niego bluzką, kierując się
do lodówki. Wyjęła z niej butelkę wody i pociągnęła łyka.
-Duff
gdzie jest?-spytała.
-Nie
mam pojęcia. Polazł gdzieś jakąś godzinę temu.- Slash zajęty
był dalszym przerabianiem odzieży, a raczej jej niszczeniem.
-Aha...-mruknęła
i wtedy drzwi od mieszkania się otworzyły i wparował do nich
blondyn.
-Hej!
Co tak siedzicie na dupach?
-A
co mamy robić?-mruknął Slash pod nosem, a Duff podszedł i kopnął
go w tyłek, bo akurat klęczał na podłodze.
-Kurwa!
Nudzi ci się?
-No
tak trochę...-wystawił wszystkie ząbki na wierzch i podszedł do
Alison, zabierając jej butelkę i opierając o blat obok.
-To
se kurwa znajdź zajęcia, a nie moją dupę dotykasz.
-Poprawka,
nie dotykam tylko kopię, a to jest znaczna różnica. Gdybym robił
to pierwsze, to mogłoby to zostać dziwnie odebrane...
-Laseczki!-do
domu wleciał uśmiechnięty od ucha do ucha Axl – Hej wszystkim
parszywym skurwysynom! Proszę! Ubierajcie się i jedziemy na
przejażdżkę. - za nim znacznie spokojniej wszedł Steven, jak
zwykle uśmiechnięty.
-Kolejny
pojebany...-mruknął Mulat.
-Coś
mówiłeś, kochanie? Chodźcie kurwa, a mam nadzieję, że nie
pożałujecie.
-Axl,
jest dopiero 11 w południe i na imprezę jeszcze trochę za
wcześnie...-powiedział Duff, a brunetka wypluła wodę słysząc
takie słowa z jego ust. Pojebało go?
-A
kto mówi o imprezie do chuja? Być może i dzisiaj będzie, jeśli
tylko coś wam się spodoba... No dalej! Chodźcie! Zbierać swoje
jebane dupy! -spojrzał na nich błagalnie. Axl coś wyjątkowo był
miły ii... w dobrym humorze? Aby tego nie psuć wykonali jego
polecenie. Siedzieli w czerwonym kabriolecie i zmierzali w kierunku
jednej z bogatszych dzielnic w LA.
-Załatwiłeś
jakieś laski tutaj, czy co?-Slash próbował trzymać włosy, które
uporczywie wlatywały mu do buzi za każdym razem, gdy chciał coś
powiedzieć.
-Być
może...-uśmiechnął się tajemniczo pod nosem i wjechał na
podwórko jednej z bogatszych willi. Wyszli z auta i rozglądali
dookoła.
-Wow...-
mruknął Steven – niektórzy to mają kurewsko dobrze mieszkając
w czymś takim.
-Taaa...
a jak w takiej pieprzonej willi mieszka jedna osoba? Albo i ma takich
kilka?- Izzy stanął pomiędzy Alison a Duffem i ściągnął z nosa
ciemne okulary.
-Mają
ludzie kurewsko dobrze i tyle. Może po następnej płycie będzie
stać nas na coś takiego...-mruknął Duff, zaczesując włosy do
tyłu.
-Jak
sobie kupisz coś takiego, to wynajmę u ciebie jeden pokój, a teraz
Axl po jaką cholerę nas tu przywiozłeś? Chyba, że mamy się
tutaj włamać, to to rozumiem.-Slash położył rękę na Axlu,
który ruszył do przodu.
-Dowiecie
się w środku.- weszli do środka willi i ich oczom ukazał się
cholernie wielki salon, a za balkonowymi drzwiami było widać basen
na tarasie.
-Łoo
kurwa...-mruknął Izzy z Duffem jednocześnie.
-Salon,
kuchnia, chujowe biuro tutaj, na górze sypialnie do
bzykania.-wyjaśnił Axl, zakładając ręce pod biodra.
-No
dobra... fajnie, ale po co nas tu zaciągnąłeś? Jeśli to włamanie
to musimy działać szybciej, a jeśli chodzi o laseczki, to niech
przychodzą w tym momencie.-Saul niecierpliwił się najbardziej ze
wszystkich.
-Ani
jedno ani drugie, choć ta druga opcja mi się podoba.. ale to za
chwilę. Teraz chłopaki jak powiedziałem sypialnie są na górze i
kto pierwszy ten lepszy, także zajmować pokoje.-wszyscy
zdezorientowani popatrzyli na niego jak na idiotę.
-Co
ty pieprzysz?-Duff zmarszczył brwi.
-To
co usłyszeliście. Od dzisiaj to nasz dom, więc co wy tutaj do
jasnej kurwy nędzy robicie?! Wasze dupki mają jak najszybciej
znaleźć swoją lokację!-wykrzyczał ze śmiechem, a chłopaki
popatrzyli po sobie.
-To
jakiś z twoich kolejnych chorych żartów, tak?
-Podmienili
nam kurwa wiewiórę, albo ktoś wjebał się nam do domu w nocy i
podłożył mu inny mózg. Gdzie jest kurwa Axl?! Co z nim zrobiłeś?!
- Izzy zaczął krzyczeć i machać Rudemu przed oczami.
-Tak
ciężko wam uwierzyć?! Kupiłem nam dom!-rozległ się jeden
wielki wrzask i chłopacy popychając się polecieli po schodach na
górę, jak małe dzieci. Alison stała na dole i patrzyła za nimi i
na uśmiechniętego Axla. Było widać po nim, że jest cholernie
szczęśliwy, że udało mu się tak uszczęśliwić chłopaków.
Przeniósł na nią swój wzrok.
-Wybacz,
ale dom ma tylko 5 sypialni, ale to nie problem dla ciebie, że
będziesz mieszkała z Duffem?
-Eee...
-stała zdezorientowana i nie mogła znaleźć właściwych słów.
-Co
się tak dziwisz? Myślałaś, że nie będziesz tutaj mieszkać?
Przecież mieszkasz z Duffem, a jeśli teraz to jego dom, to i twój.
-Axl
nie...
-Oj
cicho! Przestań pieprzyć i nie chcę słyszeć żadnego 'nie' 'ale'
czy innego tego typu gówna z twoich ust, a teraz leć zobaczyć jaką
udało mu się upolować sypialnię!-popchnął ją na schody.
Wszystko było tutaj jasne i przestronne, i takie... nowe. Na górze
panował jeden wielki harmider i wesołe okrzyki chłopaków. Slash w
jednej z sypialni leżał na podłodze, a koło niego skakał Steven,
w drugiej Izzy rozwalił się na wielkim łóżku. W trzecim
znalazła Duffa stojącego przed łóżkiem i trzymającego się za
włosy, gdy weszła odwrócił się w jej stronę i chwycił
przytulając do siebie, i okręcając wkoło własnej osi.
-Widzisz
to?! Do jasnej kurwy! Widzisz to?!
-Widzę,
widzę, a teraz mnie puszczaj, bo zaraz się porzygam!-zaczęła się
śmiać i włożyła ręce w jego włosy. Odstawił ją posłusznie i
wbił w usta, gdy się oderwał spojrzała w jego świecące z
radości oczy.
-Wreszcie
mamy kurwa jakiś porządny dom...-szepnął uśmiechając się od
ucha do ucha – muszę iść do Axla.- przejechał dłonią po jej
policzku i wyszedł z pokoju.
-Axl
kurwa! Pojebało cię doszczętnie!-usłyszała jak krzyczy.
-Chyba
powinniśmy wreszcie mieszkać w jakiś przyzwoitych warunkach, a nie
gdzie tylko malaria, syf i malaria!-odkrzyknął mu Rudy. Wyjrzała
za drzwi i zobaczyła ja stoją wszyscy razem i się do siebie
przytulają. Uśmiechnęła się na ten widok, bo miło było widzieć
jak ktoś zupełnie z sobą niespokrewniony tak się kocha. Podeszła
do okna, z którego widok rozchodził się na podjazd i kawałek
ulicy. Pokój był urządzony na beżowo-niebiesko. Białe panele,
wielkie łóżko na środku pokoju, szafki nocne, komoda, garderoba i
łazienka, która była po prostu wielka. Usiadła na podłodze,
podpierając się o łóżko i zaczęła zastanawiać co robiłaby w
tym momencie gdyby była w Chicago. Spojrzała na zegarek – na
pewno byłaby w szkole. Usłyszała kroki i podniosła głowę do
góry na blondyna. Przysiadł koło niej i objął ramieniem.
-Chłopaki
polecieli skołować laski, ludzi, alkohol i trochę towaru.
-Duff!
Kto kurwa zaprosił tego pojebanego Franka?!-krzyknął mu do ucha
Axl próbując przekrzyczeć muzykę. Przyszło tutaj więcej ludzi
niż się spodziewali i impreza zdążyła się nieźle rozkręcić.
Tak, że nawet niektórzy już zupełnie nie kontaktowali.
-Skąd
mam kurwa wiedzieć?! Z kimś przylazł.
-Nie
ręczę kurwa za siebie!
-Spokojnie!-klepnął
przyjaciela w plecy – Nie ma co zawracać sobie głowy takim
kutasem.- skierował się w stronę kuchni chcąc odnaleźć Saula.
Wspiął się na palce, a on jakby przepadł w wodę.
-Kurwa...-zaklął
pod nosem, odpalając papierosa, a zapalniczkę z powrotem chowając
do tylnej kieszeni spodni. Saul kupił mu dzisiaj towar, a jeszcze
nie zdążył mu go dać, a blondyn zaczął odczuwać coraz bardziej
potrzebę zaspokojenia swojego organizmu czymś mocniejszym.
Przejechał dłonią po lekko spoconym czole i wreszcie go zauważył!
Stał z dwoma laskami przy filarze, a jednej zdążył już wsadzić
język do buzi. Duff szybko ruszył w jego stronę i lekko popchnął,
nie przejmując się jego towarzyszkami.
-Nie
masz przypadkiem czegoś dla mnie?
-Duffuś,
tylko spokojnie. Mówiłem, że będę miał to mam. Trzeba było
tylko do mnie przyjść.
-A
myślisz, że kogo kurwa szukam praktycznie cały wieczór?
-Jakiejś
panienki?-Saul posłał mu jednoznaczny uśmiech i mocniej
przyciągnął do siebie swoje towarzyszki – tych raczej ci nie
pożyczę, ale mogę pomóc ci kogoś znaleźć.
-Nie,
dziękuje.-wyciągnął rękę przed siebie, a Mulat włożył mu w
nią woreczek z koką.
-Dzięki.-
rozejrzał się wzrokiem za trochę spokojniejszym miejscem, gdzie
wszystko mógłby wciągnąć, jednak wszystko było pozajmowane.
Pobiegł po schodach na górę i wszedł do sypialni. Zrobił co miał
zrobić odczuwając cholerną ulgę i przetarł nos. Przejrzał się
w lustrze, opukując lekko twarz i ruszył na dół. Axl ze Stevenem
stali na środku i opowiadali jakąś zajebistą historię, związaną
z trasą. Chwycił butelkę whisky i już miał iść do przyjaciół,
gdy poczuł, że ktoś łapie go za ramię i lekko przysłania oczy.
Był pewien, że to kobieta odwrócił się do niej przodem i w jego
głowie posypało się tysiące przekleństw.
-Hej
słodziutki... Czemu nie powiedziałeś mi, że już wróciliście?
Miałeś się do mnie od razu wstawić...-zalotnie przygryzła wargę
i palcem przejechała mu po torsie.
-Tak
jakoś wyszło...
-Tęskniłeś
się?-szepnęła stając na palce i dosięgając jego ucha, w które
cicho zamruczała.
-Jakoś
niespecjalnie.
-Kotek...
co jest?-złożyła mu delikatny pocałunek na policzku, a on
skrzywił.
-Kate...
daj spokój, dobrze?-lekko odepchnął ją od siebie, jednak ta znowu
do niego przykleiła.
-Może
pokażesz mi gdzie masz sypialnię?
-Kto
jak to, ale ty na pewno w niej nie zagościsz, wybacz.- miał już
dosyć bycia miłym, bo raczej by się do niej nie odczepił.
Odsunęła się delikatnie od niego i przymrużyła oczy.
-Kotek,
o czym ty mówisz? Przecież było nam ze sobą tak cudownie...
-Kiedy
byłem zalany w trzy dupy, a ty zawsze chętna.-burknął.
-Ty
zawsze jesteś naćpany...- musiał przyznać jej rację, ale i tak
miał dosyć tej wymalowanej od stóp do głów, pustej blondynki.
Nim zdążył coś odpowiedzieć wbiła się w jego usta.
-Kurwa!-odepchnął
ją od siebie niezbyt delikatnie – rozumiesz nie?!
-Nie
liczysz się ze mną?-zobaczył w jej oczach łzy.
-Gówno
mnie obchodzi jakaś dziwka z Sunset Blvd! Rozejrzyj się dookoła...
pełno tutaj takich jak ty.-syknął jej w twarz i szybko dokończył
to co trzymał w ręce. Zobaczył, że przy Stevenie stoi Alison,
która chyba widziała całe zajście. Z jej miny nie dało się nic
wywnioskować... obojętność, która nieco go zmyliła.
-Dobrze
się bawisz?-spytał, gdy był już dostatecznie blisko.
-Chyba
jak większość...-delikatnie się uśmiechnęła, choć wyczuł, że
coś jest nie tak.
-Idziemy
stąd?
-Dokąd?
-Nie
wiem... przed siebie...-złapał ją za dłoń, po drodze zgarniając
trochę alkoholu i wyszli na zewnątrz. Szli przed siebie jakiś
kawałek. Chciał znaleźć się jak najdalej od tej ulicy, bo nie
widział tu nic ciekawego co mógłby robić. Po 30 minutach byli już
bliżej Sunset Blvd i skręcił w jedną z ulic. Dziękował Axlowi,
że mimo wszystko kupił dom w niezłej dzielnicy, ale wciąż
niedaleko ich... dawnego domu, bo chyba już tak mógł powiedzieć.
Kiedyś gdy uciekał przed policją znalazł jedno miejsce, do
którego zmierzali. Doszedł do budynków, które było blisko siebie
zbudowane, wdrapał się na śmietnik, a następnie podał dłoń
brunetce. Podsadził ją do góry na mały daszek i sam do niej
dołączył. Kazał jej wejść po drabinie i po chwilę byli na
dachu jednego ze sklepów, skąd był widok na niesamowitą Sunset,
która mieniła się neonami. Brunetka stała i się temu wszystkiemu
przypatrywała z oczarowaniem na twarzy.
-Podoba
ci się?
-Jak
znalazłeś to miejsce?
-Narkotyki,
rozróba i te sprawy.-uśmiechnął się pod nosem i zjechał jej
seksowne ciało z góry na dół, zobaczył w jej oczach przez
sekundę smutek i po prostu podszedł i przycisnął jej głowę do
swojej klatki piersiowej.
-Opowiedz
mi...-szepnęła.
-O
czym?
-O
swoim życiu... o tym jak patrzysz w stronę Sunset.
-Chodź...-posadził
ją między swoimi kolanami i oplótł ramionami- przeprowadziłem
się tutaj chcąc po prosty wyrwać się z Seatlle. Miałem dosyć
grania w milionach zespołów, które... nie oszukujmy się, ale
mierzyłem bardzo wysoko. Pojawiłem się tutaj i od razu dość
szybko zaaklimatyzowałem. Pogrywałem w kilku zespołach jednak nic
mi nie pasowało... szukałem ciągle czegoś nowego. Znalazłem
kiedyś ogłoszenie w gazecie. Zadzwoniłem i umówiłem na
spotkanie, tak poznałem Slasha i Stevena oraz ich psa. Trochę
pograliśmy, zaprzyjaźniliśmy, ale odszedłem ciągle szukając
czegoś nowego. Na którejś z imprez poznałem Axl i Izzy'ego, nie
zwróciłem na nich specjalnej uwagi, ale później natrafiłem na
jego ogłoszenie. Ich grupa była do dupy... jeśli nie powiedzieć
gorzej, ale... po pewnym czasie zgarnąłem do nas Stevena i Slasha.
Siedzieliśmy w piekle całymi dniami, piliśmy, ćpaliśmy,
panienki... i tworzyliśmy marząc. Udało nam się pojechać w małą
trasę, która była chujowa. Graliśmy w LA, gdzie zrobiło się o
nas trochę głośniej, aż dostaliśmy propozycję. Spodobaliśmy
się i nie wierzyliśmy, że mamy umowę w rękach. Zaczęliśmy
nagrywać, wyszła płyta, zrobiła furorę, aż sam się dziwię,
trasa po Europie, Stanach... Teraz ludzie o nas gadają i wyczekują
kolejnego albumy. Pomysły nam się nie kończą, zarabiamy... sama
widziałaś z jakim domem wyskoczył dzisiaj Axl.
-Nie
jesteś zadowolony?
-Jasne,
że jestem... tylko...- zastanowił się – tutaj wszystko się
zaczęło. Nie wierzę momentami w to ile się zmieniło od czasu
kiedy tu przyjechałem. Sunset... zdążyłem pokochać tą jebaną
ulicę ćpunów, muzyków i dziwek. Mój dom.
-Przecież,
aż tak wiele się nie zmieni...
-Jasne,
że nie...-zaśmiał się pod nosem i mocniej do siebie przytulił,
kładąc głowę na ramieniu dziewczyny i delektując jej delikatnym
zapachem. Włosy pachniały jej wanilią, a ciało mieszanką
egzotycznych owoców. Teraz czuł jakby wszystko było tak jak
wymarzył sobie zanim przyjechał do LA. Niesamowita dziewczyna,
rosnąca sława, przyjaciele, tworzenie muzyki, którą kocha i
koncertowanie gdzie się da. Pocałował ją delikatnie w policzek, a
ona tylko cicho wciągnęła powietrze.
-Ciesze
się, że jesteś tutaj ze mną...
-Nie
musisz mi tego mówić...-szepnęła.
-Czego
nie muszę ci mówić?-przechylił lekko głowę w bok chcąc
dostrzec jej twarz.
-Tego
wszystkiego... nie kłam, proszę... Rozumiem Duff, że jesteś innym
facetem, rozumiem, że twoje życie jest inne i nie musisz się nade
mną litować, ani kłamać. Odejdę... dam ci spokój.
-Co
ty pieprzysz? O jakim odejściu i o jakim kłamaniu?
-Nie
chcę się oszukiwać...
-Mała...
-wstał i przed nią uklęknął.
-Ta
dziewczyna dzisiaj... wiem, że możesz mieć każdą i ja jestem
kolejną taką na pewien czas...
-Pojebało
cię. Alison – złapał jej brodę, by nie odwróciła wzroku –
Czy ty do jasnej kurwy nie możesz zrozumieć, że jesteś dla mnie
ważna? Czy ty naprawdę nie widzisz, że chcę cię mieć przy
sobie? Że chcę być twoim oparciem? Chcę być twoim mężczyzną...
jakim tylko chcesz... możesz ubrać mnie w cokolwiek co według
ciebie nosi idealny facet... Dzięki tobie... to, że cię mam czuję
się jak prawdziwy mężczyzna. Jesteś kobietą dzięki, której
jestem silny. Zobaczyłem w tobie małą, zagubioną dziewczynkę...
Twoje jedno spojrzenie odmieniło wszystko, odwróciło mój pojebany
świat jeszcze bardziej... wprowadziłaś mnie w taki wir, z którego
nie mogę się uwolnić. Myślę o tobie cały czas, co chwilę
chciałbym cię przytulać i całować... czuć cię. Cieszę się,
że jesteś tu ze mną, choć czuję, że lepiej byłoby dla ciebie
gdybyś mnie nie spotkała. Nie weszłabyś w to całe
gówno...-pokręcił głową, z bólem marszcząc oczy – Ale jesteś
dla mnie cholernie ważna. Chcę cię... teraz... tutaj... w blasku
tego księżyca taką jaka jesteś... Moją małą Alison...
-Duff...-jęknęła.
-Moja
piękności, nie widzisz?- kciukiem delikatnie rozchylił jej wargę
i zatonął w turkusowych oczach – Chcę być dla ciebie wszystkim.
- tonęli w swoich spojrzeniach, aż wreszcie zbliżył swoją głowę
do jej i przymykając powieki musnął jej delikatne, pełne usta...
Ich języki się ze sobą złączyły, a on wsadził rękę w jej
włosy i zaczął delikatnie masować. Osunęła się na plecy, a on
położył nad nią, tak, że ich ciała praktycznie się dotykały.
Prawą nogę założyła na jego biodra, a ręce wsadziła pod
koszulkę, błądząc po jego umięśnionym torsie. Delektowali się
sobą, swoim smakiem, zapachem w blasku księżyca i każde z nich
chciało trwać tak wiecznie. Tu i teraz... ze sobą. Odpięła zamek
jego spodni i zsunęła do połowy, on w tym czasie pieścił jej
piersi. Po chwili pozbyli się całkowicie ciuchów, spojrzał na
nią... całkowicie nagą, włosach lekko powiewających na ciepłym
wietrze, bladej skórze, jeszcze bardziej bledszej od księżyca.
Dłonią dotknął jej rozpalonych, policzków, a ona przejechała
stopą po jego łydce i przygryzła wargę. Nie czekał już dłużej
i wszedł w nią delikatnym ruchem, aby zaraz przyśpieszyć. Czuł
pod sobą jej miękką skórę, idealną dla niego do granic
możliwości. Odczuwał przyjemność z każdego pchnięcia i patrzył
w jej turkusowe oczy, w których malowała się rosnąca rozkosz. Jej
ciało pomału zaczęło wyginać się w łuk, a oni wydawać
głośniejsze dźwięki. Jednocześnie dostali orgazmu i położył
się koło niej, szczelnie przytulając. Wszystko co jej powiedział
było prawdą, mówił z głębi serce. Nawet seks z nią był dla
niego czymś magicznym, nie chciał zaspokoić tylko swoich potrzeb,
chciał przede wszystkim zaspokoić ją. Może i go pojebało, może
się tak wcześniej nie zachowywał i wyśmiałby tak chujowe
zachowanie, ale z nią było inaczej. Coś się zmieniło.
-Kocham
cię....-szepnął jej do ucha, przymykając oczy.
-Też
cię kocham...
Witam. Czytam ten rozdział i jestem wkurwiona, ale humor poprawiają mi lecący w tle Gunsi... To chyba tyle. Pozdrawiam ;*
jaaaaaka piekna koncowka! chyba sie porycze, tyle tu emocji i uczuc!
OdpowiedzUsuńTAAAAK <3 wstawiłaś nowy <3 to wyznanie Duffa było takie piękne... a mała Alison mu nie wierzyła! Duff jest słodki i miły, jak komuś mówi, że ten ktoś jest dla niego ważny, to na pewno tak jest!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnych rozdziałów! Pozdrawiam!
PS. Zmiany na http://my-way-your-way-anything-goes-tonight.blog.pl - nowy wygląd bloga i menu. Udostępnione są także "Zdjęcia z Pamiętnika Zuzy", spis polecanych i moje drugie opowiadanie "Mała Puszczalska".
Szczerze? No, ja zakładam, że jak piszę komentarz, to zawsze ma być szczerze, więc mówię:
OdpowiedzUsuńNie podobało mi się. Dlaczego? Dialogi - mam wrażenie, że było ich za dużo.
Niedociągnięcia typu małe litery na początku zdania, albo małe litery po myślniku.
Zdecydowanie za dużo wielokropków (też z tym walczę i wierzę, że Tobie się uda xD).
Totalnie absolutnie zerowa akcja, przesłodzony laffstor.
'-Leżą pijani... tzn Axl i Slash...' - 'tzn' niedopuszczalne coś, jeśli pisze się opowiadanie, to raczej nie używa się skrótów z Gadu Gadu :)
Za długie.
Tyle ode mnie, teraz się mścij xD
Nowy u mnie!
OdpowiedzUsuńmy-way-your-way-anything-goes-tonight.blog.pl
ZAJEBISTE.
OdpowiedzUsuńTa dziwka Kate... Nie lubię jej XD Jest taka, taka nachalna. Grrrr! Impreza imprezą, DUFF I ALISON. Tak, kocham ich mocno <3 To wyznanie Duffa... Płakałam *_______* Miód, cud i orzeszki, proszę państwa!
I to co lubię najbardziej... SEKS *____* O tak... Kasia lubi, Kasia uwielbia *_* XD Ostatnio dużo seksów jest w rozdziałach co mi się podoba :D No dobra, piękny rozdział, zajebisty, pisz dalej, szybko! Pozdrawiam serdecznie :3
P.S. Już mam pół swojego rozdziału, więc niedługo wstawię. :D
Z radością informuję, że po tygodniu mordęgi, pojawił się nowy, wymęczony rozdział na I'm Gonna Crawl :) http://im-gonna-crawl.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńi jak to się stało, że nie czytałam nowego? jutro nadrobię :)
Informacja u mnie. I postaram się jak najwcześniej nadrobić rozdziały.
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdzial? :33
OdpowiedzUsuńZapraszam na 8 rozdział mojego opowiadania http://its-so-easy-baby.blogspot.com/. :)
OdpowiedzUsuńNowa notka :)
OdpowiedzUsuńU mnie nowy na rock-n-roll-dream.blogspot.com Zapraszam! xD
OdpowiedzUsuńU mnie nowe rozdziały na obu blogach :D Zapraszam <3
UsuńU mnie na obu blogach coś nowego, więc zapraszam serdecznie :D
UsuńNo cześć! Szkoda, że dopiero teraz znalazłam czas na przeczytanie tego rozdziału. Jest magiczny. Ten wspaniały dom.... szczerze mówiąc, nie poznałam Axla. Ale to, co zrobił, było słodkie. On jest słodki. Tak się o nich troszczy...
OdpowiedzUsuńNo cóż, Alison powinna się spodziewać, że do Duffa będzie się kleiła nie jedna dziewczyna. To są minusy życia z przystojnym facetem.
A co do sceny na dachu... cudowna. Już nawet nie chodzi o słowa Duffa, a o scenerię. Mieniące się kolorami neonów miasto, niebo obsypane milionem gwiazd, nad którymi króluje księżyc.... do tego w głośnikach leci No Quarter Led Zeppelin i stworzyło mi to tak niesamowity klimat.
Gratuluję i czekam na następny :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńNareszcie udało mi się przeczytać i notka mi się podoba. Chyba zaczęłam akceptować zmiany, oh God.
No więc zacznijmy od początku... Gdzie do cholery podziewał się Duffiasty, kiedy do jego dziewczyny dobierał się jakiś obleśny typ? Dobrze, że był tam bohaterski Izzy, bo już myślałam, że stanie się coś niedobrego. : o
Stevie! ♥ Kocham go! Łąka i jelenie zawsze spoko. A z tym światłem, aww!
"-Stevenson... przestań pierdolić i przebieraj nogami do przodu, bo zaraz zejdę tutaj...
-Nie Duff... pamiętaj... choćby nie wiem co nigdy w stronę światła... a jak je zobaczysz, to krzyknij do mnie i je wyłączę."
W ogóle Duffiasty i Steven to tacy najlepsi przyjaciele, wydaje mi się, że u Ciebie ci dwoje mają najlepszy kontakt, czy tylko mi się wydaje...? Steve kocha każdego, ave tęcza!
Ali taka zajebana w akcji, biedna dziewczyna. Nie za dużo wymaga od swojego organizmu i słabej główki?
Axl z tym nalotem na chatę też mi się widział. Coś jak wejście smoka. XD I czemu mówi do nich per laseczki?! XDDD
"Jeśli to włamanie to musimy działać szybciej, a jeśli chodzi o laseczki, to niech przychodzą w tym momencie" no kocham go :D
"malaria, syf i malaria" to też dobre, chociaż wolę syf, kiła i mogiła. XD
I kurde... Wyobraziłam sobie przytulających się chłopaków, to takie słodkie i ... Jak to Ali powiedziała? Że coś tam miło jest patrzeć jak niespokrewnieni ze sobą tak się kochają. <3 Ja na jej miejscu przyłączyłabym się do zbiorowego misiaka, a co!
WHO THE FUCK IS FRANK?! WHO THE FUCK IS KATE?!?!
Jak McKagan wziął od Slasha ten woreczek to w głowie pojawiła mi się myśl, że stanie się coś złego... -,- To przez Stevena!!!
No i ta rozmowa Duffiastego i Młodej... Wiesz jak bardzo mi się to podobało? Megamegamega. <3 Więcej takich! :D Nareszcie Allyson pokazała, że zostało w niej coś z tego niewinnego dziecka zagubionego w supermarkecie!
Nowy rozdział na http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńZarzuciłam ankietą. Wasze głosy mogą być wykorzystane przez mój geniusz zła.
OdpowiedzUsuńZapraszam na czwarty rozdział mojego opowiadania ;) http://im-gonna-crawl.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNowy rozdzial na: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/ ; )
OdpowiedzUsuń