-No
więc... pięć Jacków,dwie czyste, martini...-złożył stałe
zamówienie Axl, gdy siedzieli w Whiskey Go Go. Skąpo ubrana
kelnerka odeszła posyłając im jeszcze seksowne spojrzenie i
ponętnie kręcąc biodrami. Saul wymruczał coś tylko pod nosem i
ślina dosłownie kapała mu na spodnie.
-Nigdzie
nie znajdziesz takich kelnerek...-mruknął.
-Pierdolisz.
Wystarczy, że pójdziesz do Rainbow i złapiesz tą malowaną
lalę...-Steven przygryzł wargi i wybuchnął śmiechem.
-Ja
się zastanawiam czy ty kiedykolwiek przestaniesz gadać o słodkich
laleczkach – Izzy kiwnął głową w stronę Mulata – a ty –
wycelował palcem w Stevena – wybuchać niepohamowanym rechotem,
jak jakaś pierdolona owca.
-Pierdolony
to on jest na pewno.- pokiwał w zamyśleniu głową Axl.
-O
czym tak kocie myślisz?-spytał Duff Rudego. Przeniósł na niego
wzrok i przymrużył oczy.
-O
tym co by tu popieprzyć...- Duff przeniósł dłoń, na udo brunetki
i namiętnie wbił w jej usta, zapominając o kolegach z boku.
Przerwał im jedynie jęk Izzy'ego.
-Błagam...
tylko nie ta...- szatyn zakrył twarz dłonią, a oni podążyli
wzrokiem w stronę baru. W ich kierunku zmierzała Kate... w humorze
bliżej nie do określenia. Duff zaczął przeklinać w myślach i
mocniej zacisnął dłoń na udzie Ali.
-Hej
chłopaki! Wreszcie was złapałam.
-Faktycznie...-
prychnął Axl – kurewsko trudno jest nas złapać, w którymkolwiek
z tych barów... nigdy tu nie bywamy...- sarkazm z jego ust
skierowany do blondynki, był niczym miód.
-Ostatnio
trochę rzadziej... niestety...- przeniosła wzrok na Duffa i gdy
zobaczyła jego dłoń na nodze brunetki, jej wyraz twarzy stał się
jeszcze bardziej ździrowaty niż zwykle. - Widzę, że szybko
znajdujesz nowe kąski...
-Mówiłem
milion razy i powtórzę kolejny – nic ci do mojego życia... Tak
samo jak mnie gówno obchodzi twoje.-mruknął znudzony już blondyn.
-Nawet
nie wiesz jak bardzo może ci być wreszcie bardzo do mojego życia...
-Yhm...
chyba, aż za...-prychnął i przeniósł wzrok na Stevena.
-Tak,
chyba, aż za dwie osoby – nie zrozumiał jej słów i posłał
pytające spojrzenie. Spuściła delikatnie głowę w dół –
chciałam ci powiedzieć inaczej, ale oczywiście mnie unikałeś.
-Co?
-Jak
to co, Duff? Jesteś aż takim idiotom? Jestem z tobą w ciąży. -
powiedziała i spojrzała mu w oczy. Przy stoliku zapanowała cisza i
wszyscy zaczęli po sobie spoglądać.
-Kłamiesz...
-Kłamię?!
Myślisz, że nie mam nic innego do roboty, tylko latać za taki
tobą?- cała krew odpłynęła z twarzy Duffa i nie mógł wykonać
żadnego ruchu. Nie wierzył w to co usłyszał. Wszystko potoczyło
się w mgnieniu oka. Alison ze łzami w oczach wyczekiwała na
reakcję z jego strony, on jednak nie wiedział co robić.
-Alison,
tak? Przykro mi, że tak to się potoczyło wszystko... może ty
faktycznie go kochasz, ale w takiej sytuacji rozumiesz...-Kate
rozłożyła bezradnie ręce, a Ali poderwała z krzesła i nie
zwracając uwagi na krzyki Stevena, wybiegła z lokalu. W tym czasie
z miejsca poderwał się Slash i złapał blondynkę za ramiona.
-Co
ty jebana dziwko pierdolisz?! Odszczekaj to co powiedziałaś!-syknął
nią potrząsając.
-Saul,
co mam odszczekać? Wszyscy wiemy, że takich rzeczy nie da się
odszczekać. Puść mnie.
-Bo
ty się kurwa z jednym szmato pieprzyłaś! Dam sobie kutasa uciąć,
że to może być nawet dziecko twojego ojca!-wrzeszczał Mulat,
który pomału zaczynał tracić nad sobą panowanie.
-Saul...
to boli...-jęknęła blondynka ze łzami w oczach.
-I
kurwa ma boleć! Dziwne, że cię nie boli twoja dupa, jak każdy się
w nią pakuje!- wrzeszczał, a nawet muzyka w barze ucichła i oczy
wszystkich były skierowane w stronę ich stolika.
-Slash,
daj spokój... - Izzy położył dłoń na ramieniu przyjaciela i
delikatnie odciągnął do tyłu.
-Odszczekaj
to jebana szmato!-wciąż wrzeszczał tamten.
-Slash...
wychodzimy...- do Izzy'ego dołączył Axl.
-Szmaciarz!-krzyknął
ktoś zupełnie obcy, przechodząc obok. Mulat nie potrzebował
więcej – z pięściami rzucił się w jego stronę i zaczął
szamotać. Do bójki dołączyli kolejni. Wreszcie z miejsca wstał
Duff, chcąc wyjść, lecz wtedy dostał od kogoś w twarz tak, że
wylądował na stoliku, a z jego nosa poleciała krew.
-Kurwa!
Wyłazić mi stąd!-wrzasnął Izzy widząc nieciekawie zapowiadająca
się sytuację, Steven złapał blondyna za ramiona, widząc, że
chce już zacząć się bić i za skrawek koszulki złapał jeszcze
Axla, który sam nie wiedział na kogo ma się rzucić. Wyprowadził
ich z lokalu i popchnął na chodnik tak, że prawie się wywrócili,
za chwilę dołączył do nich Izzy ze Slashem.
-Popierdoliło
was?!-wrzasnął patrząc na nich ze złością.
-Szmata
jebana! Słyszeliście co powiedziała?!-Slash zaczął chodzić w tę
i z powrotem.
-Nie
kurwa! Pół lokalu słyszało tylko nie my!-krzyknął Steven z
sarkazmem.
-Duff!
- odwrócił się w stronę blondyna, który próbował zatamować
krwawienie z nosa – wierzysz tej szmacie?!
-Skąd
mam kurwa wiedzieć?!
-Jak
to skąd?! Zamierzasz to tak zostawić!?
-A
co mogę zrobić?!
-Kurwaa!
Trzymajcie mnie, bo zaraz mu przypierdolę! Dziwka na pewno sama nie
wie z iloma dzisiaj spała!
-Na
pewno i ja kurwa nie wiem!
-Jebnę
go!-Slash skoczył w stronę Duffa, jednak pomiędzy nich zdążył
stanąć Izzy.
-Spokój!-wrzasnął
– Uspokoić się i przemyśleć na spokojnie!- złapał przyjaciół
za ramiona i wepchnął w jedną z ślepych uliczek. Całe szczęście
żaden z nich nie był jeszcze nie wiadomo jak najebany. Duff opadł
na kartony i schował twarz w dłoniach.
-Okey...
kiedy ostatni raz się z nią dziwczyłeś?
-A
kogo to kurwa obchodzi?
-Mnie!
Tak się składa, że bardzo mnie to interesuje.
-Bo
ja wiem... przed trasą... przed Chicago... będzie...
-Nie
może być z tobą w ciąży.
-Ginekolog
jebany się znalazł...-prychnął Axl.
-Taki
mądry jesteś?
-W
tobie się nagle mądrość obudziła!
-Dobra...
cisza...-zainterweniował Steven – wszystko się jeszcze wyjaśni...
Prawda jest taka, że Slash może mieć rację, bo to dziwka i tyle.
Teraz lepiej myśl idioto gdzie poleciała Alison.
-Alison!-
Duff uświadomił sobie, że brunetka wyleciała z baru z płaczem i
teraz na pewno nie wiadomo co myśli, a że jeszcze on zachował się
jak totalny dupek i w ogóle nie zareagował, a wszystko przez jebaną
Kate. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ta szmata może być z
nim w ciąży. Czuł obrzydzenie do siebie samego.
-Obudził
się! Gratuluje Duff.
-Na
pewno poszła do domu...-powiedział jak w amoku i szybko poderwał z
miejsca. Chłopaki ruszyli za nim, a gdy dotarli na miejsce nigdzie
jej nie było.
Poszli
jeszcze do okolicznych barów, a ślad po niej zaginął. Po trzech
godzinach szukania opadli zmęczeni ta trawę w parku.
-Nie
mam pojęcia gdzie ona jest!- jęknął, chowając twarz między
kolanami. Kiedy tylko pomyślał w jakie kłopoty, albo na kogo mogła
trafić Alison, sama chodząc ulicami LA, jego ciało automatycznie
przechodził zimny dreszcz. Axl miał zostać w domu i na nią
czekać, Izzy i Slash poszli w stronę wybrzeża, a on ze Stevenem
przeczesywali okolice, i nigdzie śladu brunetki.
-Spokojnie...
znajdzie się...
-Steven!
Ona kurwa nie jest przyzwyczajona do tego! Może i się taka wydaje,
ale naprawdę gówno wie! Sam wiesz jak tutaj jest!
-Wiem
kurwa! I też się martwię!- Duff musiał przyznać, że przez ten
czas między Alison, a Stevenem narodziła się przyjaźń. Spędzali
ze sobą najwięcej czasu i świetnie dogadywali.
-Idziemy.-podskoczył
i udali na ulicę, na której bardzo rzadko bywali. Weszli do
jedynego na niej clubu i rozejrzeli po wnętrzu. Nie mieli tutaj
nawet to zaoferowania jakiegoś porządnego alkoholu.
-Pojawiła
się tutaj może niewysoko brunetka, niebieskie oczy?-spytał Duff
barmana.
-O
nią chodzi?-kiwnął głową w stronę stolika na końcu sali. Na
jednym z krzeseł leżała Alison. Blondyni do niej podbiegli, a Duff
mocno do siebie przytulił. Miała rozmazany makijaż, a gdy lekko
nią potrząsnął otworzyła oczy i nieobecnym spojrzeniem w niego
wpatrywała.
-Mała...
jesteś...-pocałował ją w czubek głowy i głęboko odetchnął.
Gdyby coś jej się stało w życiu by sobie nie wybaczył swojej
pieprzonej głupoty.
-Duff...
Duff...-wybełkotała z wielkim trudem.
-Shh...
jestem przy tobie. Cichutko...-wziął ją na ręce, na których
wisiała jak szmaciana lalka. Zakrztusiła się śliną, a po chwili
zwymiotowała.
-Co
ona kurwa wzięła?-spytał Steven podając jej butelkę wody,
pilnując by się nie zakrztusiła.
-Nie
mam pojęcia... i to jeszcze tutaj...-zaczesał jej włosy do tyłu i
ruszyli w stronę domu. Brunetka budziła się co chwilę, gadając
jakieś głupoty, a później znowu zasypiała. Na miejsce dotarli
ponad godzinę później, Duff wycieńczony, bo pomimo tego, że była
leciutka mieli kawałek do przejścia. Steven kilka razy chciał go
wyręczyć, ale kategorycznie odmawiał. Obwiniał się za to i na
nim spoczywała odpowiedzialność. Wykąpał ją, a następnie
położył do łóżka, szczelnie przykrywając.
-Duff...
nie chcę cię znać...-bąknęła i na powrót zasnęła.
Obudziła
się z wielkim bólem głowy, jeszcze większym niż zwykle. W gardle
czuła nieprzyjemną suchość i nie mogła ruszyć swoją szyją. Z
wielkim trudem otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą znajome
wnętrze oraz to, że jest chyba w innych ciuchach niż wczoraj i
leży w łóżku. Pamiętała tylko część wczorajszego dnia.
Usłyszała te słowa z ust blondynki, a Duff nie zareagował.
Czekała pod barem, aż za nią wyjdzie, jednak nic takiego nie
nastąpiło. Nie było go stać na ani jedno słowo... zabolało.
Poszła przed siebie i spotkała jakiś kolesi na ulicy... wydawali
się być mili, więc z nimi poszła, piła, coś jej dali i więcej
nie pamiętała. Znowu poczuła ból w okolicy serca. Sama nie
wiedziała o co chodzi. Bolała ją myśl, że tamta szmata jest w
ciąży z Duffem, a także ta, że wiedziała co musi teraz zrobić.
Zostawić go w spokoju. Poczuła łzy napływające do oczu i mocniej
zacisnęła powieki. Usłyszała otwierane drzwi i ciche kroki,
spojrzała w ich kierunku i ujrzała blondyna z tacą w dłoniach.
-Pomyślałem,
że umierasz z głodu...-powiedział cicho, delikatnie stawiając
kroki i oczekując reakcji brunetki.
-Niepotrzebnie...-mruknęła,
odchrząkając. Wstała szybko z łóżka i przeszła do łazienki,
zamykając drzwi zanim blondyn zdążył w jakikolwiek sposób ją
zatrzymać. Oparła się o umywalkę, a z jej policzków popłynęły
łzy, których już nie mogła kontrolować. 'Tak trzeba.... nie
możesz stać mu na drodze' powtarzała sobie w głowie. Odkręciła
kurek i nabrała w dłonie wody, aby się napić, a następnie umyć
twarz. Starała się jak najdłużej przeciągnąć pobyt w łazience,
ale wreszcie musiała wyjść, spakować się i pożegnać. Podjęła
decyzję. Z trudem nacisnęła klamkę i zobaczyła Duffa siedzącego
na skraju łóżka, gdy wyszła jego oczy od razu skierowały się w
jej stronę. Nie przedłużając podeszła do komody i zaczęła z
niej wyciągać swoje rzeczy.
-Co
ty robisz?-spytał przerywając milczenie. Nie odpowiedziała. Spod
szafki wyciągnęła torbę i zaczęła wrzucać najbardziej
potrzebne ciuchy i kosmetyki. Poczuła jego dłonie na swoich i
wstrzymała oddech.
-Oszalałaś?-
w jego głosie słyszalne było zmieszanie. Odwrócił ją do siebie
przodem, a ona unikała jego spojrzenia. - Odpowiesz mi wreszcie?
-Wyprowadzam
się.
-Ciekawe
dokąd. Ja nie wiem nic o żadnej przeprowadzce.
-JA
się wyprowadzam.-z trudem te słowa przeszły jej przez obolałe
gardło.
-A
to niby dlaczego?
-Nie
zamierzam stać na drodze do twojego szczęścia.
-Pogrzało
cię! Czy ty się w ogóle słyszysz? Na jakiej drodze?! Do jakiego
szczęścia?!-blondyn zaczął wyrzucać z siebie słowa w niezłym
zdziwieniu.
-Dobrze
wiesz o co mi chodzi. Na twojej drodze, Kate i waszego dziecka.
-Gówno
wiesz. Po pierwsze uważasz, że moim szczęściem byłoby...
jeny...-skrzywił się – życie z tą dziwką?- zacisnęła dłonie
w pięści słysząc jego słowa.
-Dziwką?
Matkę swojego dziecka nazywasz dziwką?
-A
kim ona jest?
-A
w takim razie kim jesteś ty?!- wrzasnęła, nie wytrzymując. Sama
nie wiedziała co się z nią dzieje – Pieprzy wszystko co się
rusza, a później nie ponosi za to odpowiedzialności! Może i jest
dziwką, ale teraz dziwką noszącą twoje dziecko! Które nie jest
niczemu winne, że jego ojcem jest pieprzony ćpun, wszystko
bzykającym, a matka dziwką! - wywrzeszczała mu w twarz, nie
panując nad wypowiadanymi słowami. Blondyn odsunął się lekko do
tyłu, zdziwiony wybuchem brunetki, tego się nie spodziewał.
-Mała...-złapał
jej dłoń, którą strzepnęła.
-Nie
mów tak do mnie! Pieprzony egoista! Myślisz, że wszystko ci
wolno?! Mylisz się!
-Shh...
uspokój się i pogadamy.
-Nie
zamierzam być spokojna! I nie będziesz mi kurwa rozkazywał! Kim ty
do jasnej cholery jesteś?!
-Mała...
wysłuchasz mnie?
-Powiedziałam!
Masz tak do mnie nie mówić! Nie, nie wysłucham cię!- tak wściekła
to chyba ona jeszcze nigdy nie była. Nie panowała nad sobą i
ignorowała każde słowo z ust blondyna, wyrzucała pierwsze co
przyszło jej do głowy i krzyczała tak głośno, że chłopaki na
pewno ją słyszeli. Próbowała zapiąć zamek torby, jednak nie
mogła. Bezradna i wściekła opadła na podłogę, a po jej
policzkach zaczęły płynąć łzy, kolejne pieprzone łzy. Duff
usiadł koło niej i objął swoimi ramionami, delikatnie kołysząc.
-Dasz
mi wreszcie dojść do słowa?-spytał po chwili. Pokiwała głową,
wierzchem dłoni wycierając mokry policzek.
-No
więc... nigdy, przenigdy nie byłbym szczęśliwy z Kate i nie
chodzi już tutaj o dziecko czy o coś... naskoczyłaś na mnie kiedy
nie zdążyłem wejść nawet dobrze na ten temat. Więc... nie masz
czemu stawać na drodze, bo nikt nie jest w ciąży.
-Jak
to?-wychlipała.
-Nie
mam pojęcia co chciała tym osiągnąć. Steven kiedy zobaczył w
jakim wczoraj byłaś stanie, odprowadził nas do domu, a później
sam do niej poleciał i przyznała się, że kłamała.
-Nie
jest w ciąży?
-Nie,
nie jest.
-Ja...-zaczęła,
ale się zacięła.
-Swoją
drogą... jestem, aż tak pieprzonym egoistą i ćpunem?
-Duff...
przepraszam...-schowała twarz w dłoniach. Poczuła się jak jakaś
ostatnia idiotka. Niepotrzebnie na niego naskoczyła i nagadała
takich głupot.- Nie miałam tego tak ogólnie na myśli, tylko... że
z nią... dziecko...-zaczęła się plątać, chcąc jakoś wyjść z
sytuacji.
-Nie
musisz się tłumaczyć, zasłużyłem.
-Jestem
idiotką...
-Trochę
bym się nad tym głębiej zastanowił, ale... są ważniejsze
sprawy, na przykład takie, że musisz się rozpakować i co
najważniejsze zjeść śniadanie.-pocałował jej policzek i pomógł
wstać na nogi. Spojrzała mu w oczy z wyrzutami sumienia, a on się
zaśmiał i ją pocałował.
-Jedz,
Mała.
-Nie
musisz być dla mnie taki...
-Czy
ty się słyszysz?- cicho się zaśmiał – I już mogę mówić na
ciebie 'Mała?' Jaki jestem, to nie wiem... ale powiem ci jedno...
Cholernie cię kocham...-pocałował ją w czubek nosa i raptownie
wziął na ręce, kręcąc wkoło własnej osi. Położył ją na
łóżku, sam kładąc się nad nią i zaczął muskać ustami jej
delikatne ciało.
-Jedz.-powrócił
do pozycji siedzącej i podał jej przygotowany przez siebie posiłek.
Wtedy dopiero zdała sobie sprawę jak bardzo jest głodna i chce jej
się pić. W mgnieniu oka wszystko zjadła, a on przypatrywał jej
się z uśmiechem.
-Nie
rób mi więcej takich numerów, ok?
-Co?-wybełkotała
przełykając ostatni kęs.
-Nie
uciekaj mi i nie pałętaj się nigdzie sama. Umierałem ze strachu.
-Jak
w ogóle tutaj przyszłam?- spytała przypominając sobie, że nawet
nie wie jakim cudem znalazła się w domu.
-Nie
byłabyś raczej w stanie sama przyjść. Wszędzie cię szukaliśmy
i znaleźliśmy hmm... w dość nieciekawym barze.
-Jeny...
przepraszam. Nie musieliście mnie szukać...
-Jasne...
pfff... Masz rację, mogliśmy cię zostawić w jakieś melinie i
niech się dzieje co chce.
-Duff...
-Oj
przestań już gadać.-zaśmiał się i zatkał usta pocałunkiem.
Witajcie i to nie po tak długiej przerwie ;p Nudząc się w internacie w czasie, w którym powinnam się uczyć, postanowiłam zrobić coś pożytecznego i wykorzystać 'kopiuj', 'wklej'. Dziękuje za komentarze, u Was nadrobię zaległości NA PEWNO, ale raczej prędko to nie nastąpi, bo przez większość czasu jestem poza domem, szkoła, itp.
U CIEBIE ZNOWU ROZDZIAŁ, A JA ZNOWU NIE MAM CZASU, NOO :C
OdpowiedzUsuńEpilog u mnie http://its-so-easy-baby.blogspot.com/
Jej ale się porobiło. Trochę się przestraszyłam tą całą pieprzoną Kate... ale na szczęście wszystko się wyjaśniło. Czekam na następne i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz opowiadania o Guns N' Roses może moje Cię zainteresuje. Serdecznie zapraszam na: http://used-uphas-beens.blogspot.com/!
OdpowiedzUsuńFOSGHIIVN XJCIOZWJEIOVGJAWIOEJVIAJEIOF.
OdpowiedzUsuńNienawidzę tej Kate! Ugh... Wkurwiająca suka .-.
Niby mam na imię Kasia i wziąć to na angielski będzie Kate, ale... XDDDDDD
Boże, kocham twojego Duffa nad życie moje *______________* On jest taki uroczy, wspaniały, kochający, słodki, awwww, rzygać tęczą się chce *.*
Ty, wystraszyłam się O.o
Że ta ciąża, to tak na serio i, że Alison odejdzie od Duffa O.o No normalnie palpitacja, no O.o
Pisz szybko następne, bo tak się okropnie stęskniłam za tym :C
Zajebisty rozdział <3
Do napisania C:
O Jesu... Od czego tu zacząć...
OdpowiedzUsuńWchodzę sobie do Ciebie na bloga, szczerze to będącego w moim TP 3 ulubionych blogów a tu... aż dwa nowe rozdziały! Miło mi się zrobiło, wreszcie jest co czytać <3
13 fajna, nie mam nic do zarzucenia. Za to 14... Piękna kłótnia, piękny dramat... Parę razy wstrzymywałam oddech w trakcie lektury :D
Wystawiła bym 5 z ogrooomnym plusem, bo jednak czasem są małe niezgodności, jeśli chodzi o narrację... gubię się, kto co mówi. Ale to pewnie przez to, że tylko Agrest mi w głowie ;)
Pozdrawiam! :D
PS. Zakończyłam rozdział 6 na http://my-way-your-way-anything-goes-tonight.blog.pl
http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ Coś nowego u mnie! :D
OdpowiedzUsuńJak zawszę genialnie ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na welcomextoxthexjungle.blogspot.com
Nowa część - reaktywacja starocia ;3
http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :3
OdpowiedzUsuńhejo zjebiste tylko KIEDY KOLEJNE ja czekam i jak jakaś popiredolona wariatka wchodzę tu codziennie i czytam... czytam ... i czytam ale wciąż to samo :(
OdpowiedzUsuń