czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział XIV

-No więc... pięć Jacków,dwie czyste, martini...-złożył stałe zamówienie Axl, gdy siedzieli w Whiskey Go Go. Skąpo ubrana kelnerka odeszła posyłając im jeszcze seksowne spojrzenie i ponętnie kręcąc biodrami. Saul wymruczał coś tylko pod nosem i ślina dosłownie kapała mu na spodnie.
-Nigdzie nie znajdziesz takich kelnerek...-mruknął.
-Pierdolisz. Wystarczy, że pójdziesz do Rainbow i złapiesz tą malowaną lalę...-Steven przygryzł wargi i wybuchnął śmiechem.
-Ja się zastanawiam czy ty kiedykolwiek przestaniesz gadać o słodkich laleczkach – Izzy kiwnął głową w stronę Mulata – a ty – wycelował palcem w Stevena – wybuchać niepohamowanym rechotem, jak jakaś pierdolona owca.
-Pierdolony to on jest na pewno.- pokiwał w zamyśleniu głową Axl.
-O czym tak kocie myślisz?-spytał Duff Rudego. Przeniósł na niego wzrok i przymrużył oczy.
-O tym co by tu popieprzyć...- Duff przeniósł dłoń, na udo brunetki i namiętnie wbił w jej usta, zapominając o kolegach z boku. Przerwał im jedynie jęk Izzy'ego.
-Błagam... tylko nie ta...- szatyn zakrył twarz dłonią, a oni podążyli wzrokiem w stronę baru. W ich kierunku zmierzała Kate... w humorze bliżej nie do określenia. Duff zaczął przeklinać w myślach i mocniej zacisnął dłoń na udzie Ali.
-Hej chłopaki! Wreszcie was złapałam.
-Faktycznie...- prychnął Axl – kurewsko trudno jest nas złapać, w którymkolwiek z tych barów... nigdy tu nie bywamy...- sarkazm z jego ust skierowany do blondynki, był niczym miód.
-Ostatnio trochę rzadziej... niestety...- przeniosła wzrok na Duffa i gdy zobaczyła jego dłoń na nodze brunetki, jej wyraz twarzy stał się jeszcze bardziej ździrowaty niż zwykle. - Widzę, że szybko znajdujesz nowe kąski...
-Mówiłem milion razy i powtórzę kolejny – nic ci do mojego życia... Tak samo jak mnie gówno obchodzi twoje.-mruknął znudzony już blondyn.
-Nawet nie wiesz jak bardzo może ci być wreszcie bardzo do mojego życia...
-Yhm... chyba, aż za...-prychnął i przeniósł wzrok na Stevena.
-Tak, chyba, aż za dwie osoby – nie zrozumiał jej słów i posłał pytające spojrzenie. Spuściła delikatnie głowę w dół – chciałam ci powiedzieć inaczej, ale oczywiście mnie unikałeś.
-Co?
-Jak to co, Duff? Jesteś aż takim idiotom? Jestem z tobą w ciąży. - powiedziała i spojrzała mu w oczy. Przy stoliku zapanowała cisza i wszyscy zaczęli po sobie spoglądać.
-Kłamiesz...
-Kłamię?! Myślisz, że nie mam nic innego do roboty, tylko latać za taki tobą?- cała krew odpłynęła z twarzy Duffa i nie mógł wykonać żadnego ruchu. Nie wierzył w to co usłyszał. Wszystko potoczyło się w mgnieniu oka. Alison ze łzami w oczach wyczekiwała na reakcję z jego strony, on jednak nie wiedział co robić.
-Alison, tak? Przykro mi, że tak to się potoczyło wszystko... może ty faktycznie go kochasz, ale w takiej sytuacji rozumiesz...-Kate rozłożyła bezradnie ręce, a Ali poderwała z krzesła i nie zwracając uwagi na krzyki Stevena, wybiegła z lokalu. W tym czasie z miejsca poderwał się Slash i złapał blondynkę za ramiona.
-Co ty jebana dziwko pierdolisz?! Odszczekaj to co powiedziałaś!-syknął nią potrząsając.
-Saul, co mam odszczekać? Wszyscy wiemy, że takich rzeczy nie da się odszczekać. Puść mnie.
-Bo ty się kurwa z jednym szmato pieprzyłaś! Dam sobie kutasa uciąć, że to może być nawet dziecko twojego ojca!-wrzeszczał Mulat, który pomału zaczynał tracić nad sobą panowanie.
-Saul... to boli...-jęknęła blondynka ze łzami w oczach.
-I kurwa ma boleć! Dziwne, że cię nie boli twoja dupa, jak każdy się w nią pakuje!- wrzeszczał, a nawet muzyka w barze ucichła i oczy wszystkich były skierowane w stronę ich stolika.
-Slash, daj spokój... - Izzy położył dłoń na ramieniu przyjaciela i delikatnie odciągnął do tyłu.
-Odszczekaj to jebana szmato!-wciąż wrzeszczał tamten.
-Slash... wychodzimy...- do Izzy'ego dołączył Axl.
-Szmaciarz!-krzyknął ktoś zupełnie obcy, przechodząc obok. Mulat nie potrzebował więcej – z pięściami rzucił się w jego stronę i zaczął szamotać. Do bójki dołączyli kolejni. Wreszcie z miejsca wstał Duff, chcąc wyjść, lecz wtedy dostał od kogoś w twarz tak, że wylądował na stoliku, a z jego nosa poleciała krew.
-Kurwa! Wyłazić mi stąd!-wrzasnął Izzy widząc nieciekawie zapowiadająca się sytuację, Steven złapał blondyna za ramiona, widząc, że chce już zacząć się bić i za skrawek koszulki złapał jeszcze Axla, który sam nie wiedział na kogo ma się rzucić. Wyprowadził ich z lokalu i popchnął na chodnik tak, że prawie się wywrócili, za chwilę dołączył do nich Izzy ze Slashem.
-Popierdoliło was?!-wrzasnął patrząc na nich ze złością.
-Szmata jebana! Słyszeliście co powiedziała?!-Slash zaczął chodzić w tę i z powrotem.
-Nie kurwa! Pół lokalu słyszało tylko nie my!-krzyknął Steven z sarkazmem.
-Duff! - odwrócił się w stronę blondyna, który próbował zatamować krwawienie z nosa – wierzysz tej szmacie?!
-Skąd mam kurwa wiedzieć?!
-Jak to skąd?! Zamierzasz to tak zostawić!?
-A co mogę zrobić?!
-Kurwaa! Trzymajcie mnie, bo zaraz mu przypierdolę! Dziwka na pewno sama nie wie z iloma dzisiaj spała!
-Na pewno i ja kurwa nie wiem!
-Jebnę go!-Slash skoczył w stronę Duffa, jednak pomiędzy nich zdążył stanąć Izzy.
-Spokój!-wrzasnął – Uspokoić się i przemyśleć na spokojnie!- złapał przyjaciół za ramiona i wepchnął w jedną z ślepych uliczek. Całe szczęście żaden z nich nie był jeszcze nie wiadomo jak najebany. Duff opadł na kartony i schował twarz w dłoniach.
-Okey... kiedy ostatni raz się z nią dziwczyłeś?
-A kogo to kurwa obchodzi?
-Mnie! Tak się składa, że bardzo mnie to interesuje.
-Bo ja wiem... przed trasą... przed Chicago... będzie...
-Nie może być z tobą w ciąży.
-Ginekolog jebany się znalazł...-prychnął Axl.
-Taki mądry jesteś?
-W tobie się nagle mądrość obudziła!
-Dobra... cisza...-zainterweniował Steven – wszystko się jeszcze wyjaśni... Prawda jest taka, że Slash może mieć rację, bo to dziwka i tyle. Teraz lepiej myśl idioto gdzie poleciała Alison.
-Alison!- Duff uświadomił sobie, że brunetka wyleciała z baru z płaczem i teraz na pewno nie wiadomo co myśli, a że jeszcze on zachował się jak totalny dupek i w ogóle nie zareagował, a wszystko przez jebaną Kate. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ta szmata może być z nim w ciąży. Czuł obrzydzenie do siebie samego.
-Obudził się! Gratuluje Duff.
-Na pewno poszła do domu...-powiedział jak w amoku i szybko poderwał z miejsca. Chłopaki ruszyli za nim, a gdy dotarli na miejsce nigdzie jej nie było.
Poszli jeszcze do okolicznych barów, a ślad po niej zaginął. Po trzech godzinach szukania opadli zmęczeni ta trawę w parku.
-Nie mam pojęcia gdzie ona jest!- jęknął, chowając twarz między kolanami. Kiedy tylko pomyślał w jakie kłopoty, albo na kogo mogła trafić Alison, sama chodząc ulicami LA, jego ciało automatycznie przechodził zimny dreszcz. Axl miał zostać w domu i na nią czekać, Izzy i Slash poszli w stronę wybrzeża, a on ze Stevenem przeczesywali okolice, i nigdzie śladu brunetki.
-Spokojnie... znajdzie się...
-Steven! Ona kurwa nie jest przyzwyczajona do tego! Może i się taka wydaje, ale naprawdę gówno wie! Sam wiesz jak tutaj jest!
-Wiem kurwa! I też się martwię!- Duff musiał przyznać, że przez ten czas między Alison, a Stevenem narodziła się przyjaźń. Spędzali ze sobą najwięcej czasu i świetnie dogadywali.
-Idziemy.-podskoczył i udali na ulicę, na której bardzo rzadko bywali. Weszli do jedynego na niej clubu i rozejrzeli po wnętrzu. Nie mieli tutaj nawet to zaoferowania jakiegoś porządnego alkoholu.
-Pojawiła się tutaj może niewysoko brunetka, niebieskie oczy?-spytał Duff barmana.
-O nią chodzi?-kiwnął głową w stronę stolika na końcu sali. Na jednym z krzeseł leżała Alison. Blondyni do niej podbiegli, a Duff mocno do siebie przytulił. Miała rozmazany makijaż, a gdy lekko nią potrząsnął otworzyła oczy i nieobecnym spojrzeniem w niego wpatrywała.
-Mała... jesteś...-pocałował ją w czubek głowy i głęboko odetchnął. Gdyby coś jej się stało w życiu by sobie nie wybaczył swojej pieprzonej głupoty.
-Duff... Duff...-wybełkotała z wielkim trudem.
-Shh... jestem przy tobie. Cichutko...-wziął ją na ręce, na których wisiała jak szmaciana lalka. Zakrztusiła się śliną, a po chwili zwymiotowała.
-Co ona kurwa wzięła?-spytał Steven podając jej butelkę wody, pilnując by się nie zakrztusiła.
-Nie mam pojęcia... i to jeszcze tutaj...-zaczesał jej włosy do tyłu i ruszyli w stronę domu. Brunetka budziła się co chwilę, gadając jakieś głupoty, a później znowu zasypiała. Na miejsce dotarli ponad godzinę później, Duff wycieńczony, bo pomimo tego, że była leciutka mieli kawałek do przejścia. Steven kilka razy chciał go wyręczyć, ale kategorycznie odmawiał. Obwiniał się za to i na nim spoczywała odpowiedzialność. Wykąpał ją, a następnie położył do łóżka, szczelnie przykrywając.
-Duff... nie chcę cię znać...-bąknęła i na powrót zasnęła.

Obudziła się z wielkim bólem głowy, jeszcze większym niż zwykle. W gardle czuła nieprzyjemną suchość i nie mogła ruszyć swoją szyją. Z wielkim trudem otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą znajome wnętrze oraz to, że jest chyba w innych ciuchach niż wczoraj i leży w łóżku. Pamiętała tylko część wczorajszego dnia. Usłyszała te słowa z ust blondynki, a Duff nie zareagował. Czekała pod barem, aż za nią wyjdzie, jednak nic takiego nie nastąpiło. Nie było go stać na ani jedno słowo... zabolało. Poszła przed siebie i spotkała jakiś kolesi na ulicy... wydawali się być mili, więc z nimi poszła, piła, coś jej dali i więcej nie pamiętała. Znowu poczuła ból w okolicy serca. Sama nie wiedziała o co chodzi. Bolała ją myśl, że tamta szmata jest w ciąży z Duffem, a także ta, że wiedziała co musi teraz zrobić. Zostawić go w spokoju. Poczuła łzy napływające do oczu i mocniej zacisnęła powieki. Usłyszała otwierane drzwi i ciche kroki, spojrzała w ich kierunku i ujrzała blondyna z tacą w dłoniach.
-Pomyślałem, że umierasz z głodu...-powiedział cicho, delikatnie stawiając kroki i oczekując reakcji brunetki.
-Niepotrzebnie...-mruknęła, odchrząkając. Wstała szybko z łóżka i przeszła do łazienki, zamykając drzwi zanim blondyn zdążył w jakikolwiek sposób ją zatrzymać. Oparła się o umywalkę, a z jej policzków popłynęły łzy, których już nie mogła kontrolować. 'Tak trzeba.... nie możesz stać mu na drodze' powtarzała sobie w głowie. Odkręciła kurek i nabrała w dłonie wody, aby się napić, a następnie umyć twarz. Starała się jak najdłużej przeciągnąć pobyt w łazience, ale wreszcie musiała wyjść, spakować się i pożegnać. Podjęła decyzję. Z trudem nacisnęła klamkę i zobaczyła Duffa siedzącego na skraju łóżka, gdy wyszła jego oczy od razu skierowały się w jej stronę. Nie przedłużając podeszła do komody i zaczęła z niej wyciągać swoje rzeczy.
-Co ty robisz?-spytał przerywając milczenie. Nie odpowiedziała. Spod szafki wyciągnęła torbę i zaczęła wrzucać najbardziej potrzebne ciuchy i kosmetyki. Poczuła jego dłonie na swoich i wstrzymała oddech.
-Oszalałaś?- w jego głosie słyszalne było zmieszanie. Odwrócił ją do siebie przodem, a ona unikała jego spojrzenia. - Odpowiesz mi wreszcie?
-Wyprowadzam się.
-Ciekawe dokąd. Ja nie wiem nic o żadnej przeprowadzce.
-JA się wyprowadzam.-z trudem te słowa przeszły jej przez obolałe gardło.
-A to niby dlaczego?
-Nie zamierzam stać na drodze do twojego szczęścia.
-Pogrzało cię! Czy ty się w ogóle słyszysz? Na jakiej drodze?! Do jakiego szczęścia?!-blondyn zaczął wyrzucać z siebie słowa w niezłym zdziwieniu.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. Na twojej drodze, Kate i waszego dziecka.
-Gówno wiesz. Po pierwsze uważasz, że moim szczęściem byłoby... jeny...-skrzywił się – życie z tą dziwką?- zacisnęła dłonie w pięści słysząc jego słowa.
-Dziwką? Matkę swojego dziecka nazywasz dziwką?
-A kim ona jest?
-A w takim razie kim jesteś ty?!- wrzasnęła, nie wytrzymując. Sama nie wiedziała co się z nią dzieje – Pieprzy wszystko co się rusza, a później nie ponosi za to odpowiedzialności! Może i jest dziwką, ale teraz dziwką noszącą twoje dziecko! Które nie jest niczemu winne, że jego ojcem jest pieprzony ćpun, wszystko bzykającym, a matka dziwką! - wywrzeszczała mu w twarz, nie panując nad wypowiadanymi słowami. Blondyn odsunął się lekko do tyłu, zdziwiony wybuchem brunetki, tego się nie spodziewał.
-Mała...-złapał jej dłoń, którą strzepnęła.
-Nie mów tak do mnie! Pieprzony egoista! Myślisz, że wszystko ci wolno?! Mylisz się!
-Shh... uspokój się i pogadamy.
-Nie zamierzam być spokojna! I nie będziesz mi kurwa rozkazywał! Kim ty do jasnej cholery jesteś?!
-Mała... wysłuchasz mnie?
-Powiedziałam! Masz tak do mnie nie mówić! Nie, nie wysłucham cię!- tak wściekła to chyba ona jeszcze nigdy nie była. Nie panowała nad sobą i ignorowała każde słowo z ust blondyna, wyrzucała pierwsze co przyszło jej do głowy i krzyczała tak głośno, że chłopaki na pewno ją słyszeli. Próbowała zapiąć zamek torby, jednak nie mogła. Bezradna i wściekła opadła na podłogę, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, kolejne pieprzone łzy. Duff usiadł koło niej i objął swoimi ramionami, delikatnie kołysząc.
-Dasz mi wreszcie dojść do słowa?-spytał po chwili. Pokiwała głową, wierzchem dłoni wycierając mokry policzek.
-No więc... nigdy, przenigdy nie byłbym szczęśliwy z Kate i nie chodzi już tutaj o dziecko czy o coś... naskoczyłaś na mnie kiedy nie zdążyłem wejść nawet dobrze na ten temat. Więc... nie masz czemu stawać na drodze, bo nikt nie jest w ciąży.
-Jak to?-wychlipała.
-Nie mam pojęcia co chciała tym osiągnąć. Steven kiedy zobaczył w jakim wczoraj byłaś stanie, odprowadził nas do domu, a później sam do niej poleciał i przyznała się, że kłamała.
-Nie jest w ciąży?
-Nie, nie jest.
-Ja...-zaczęła, ale się zacięła.
-Swoją drogą... jestem, aż tak pieprzonym egoistą i ćpunem?
-Duff... przepraszam...-schowała twarz w dłoniach. Poczuła się jak jakaś ostatnia idiotka. Niepotrzebnie na niego naskoczyła i nagadała takich głupot.- Nie miałam tego tak ogólnie na myśli, tylko... że z nią... dziecko...-zaczęła się plątać, chcąc jakoś wyjść z sytuacji.
-Nie musisz się tłumaczyć, zasłużyłem.
-Jestem idiotką...
-Trochę bym się nad tym głębiej zastanowił, ale... są ważniejsze sprawy, na przykład takie, że musisz się rozpakować i co najważniejsze zjeść śniadanie.-pocałował jej policzek i pomógł wstać na nogi. Spojrzała mu w oczy z wyrzutami sumienia, a on się zaśmiał i ją pocałował.
-Jedz, Mała.
-Nie musisz być dla mnie taki...
-Czy ty się słyszysz?- cicho się zaśmiał – I już mogę mówić na ciebie 'Mała?' Jaki jestem, to nie wiem... ale powiem ci jedno... Cholernie cię kocham...-pocałował ją w czubek nosa i raptownie wziął na ręce, kręcąc wkoło własnej osi. Położył ją na łóżku, sam kładąc się nad nią i zaczął muskać ustami jej delikatne ciało.
-Jedz.-powrócił do pozycji siedzącej i podał jej przygotowany przez siebie posiłek. Wtedy dopiero zdała sobie sprawę jak bardzo jest głodna i chce jej się pić. W mgnieniu oka wszystko zjadła, a on przypatrywał jej się z uśmiechem.
-Nie rób mi więcej takich numerów, ok?
-Co?-wybełkotała przełykając ostatni kęs.
-Nie uciekaj mi i nie pałętaj się nigdzie sama. Umierałem ze strachu.
-Jak w ogóle tutaj przyszłam?- spytała przypominając sobie, że nawet nie wie jakim cudem znalazła się w domu.
-Nie byłabyś raczej w stanie sama przyjść. Wszędzie cię szukaliśmy i znaleźliśmy hmm... w dość nieciekawym barze.
-Jeny... przepraszam. Nie musieliście mnie szukać...
-Jasne... pfff... Masz rację, mogliśmy cię zostawić w jakieś melinie i niech się dzieje co chce.
-Duff...
-Oj przestań już gadać.-zaśmiał się i zatkał usta pocałunkiem.


Witajcie i to nie po tak długiej przerwie ;p Nudząc się w internacie w czasie, w którym powinnam się uczyć, postanowiłam zrobić coś pożytecznego i wykorzystać 'kopiuj', 'wklej'. Dziękuje za komentarze, u Was nadrobię zaległości NA PEWNO, ale raczej prędko to nie nastąpi, bo przez większość czasu jestem poza domem, szkoła, itp. 

9 komentarzy:

  1. U CIEBIE ZNOWU ROZDZIAŁ, A JA ZNOWU NIE MAM CZASU, NOO :C
    Epilog u mnie http://its-so-easy-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej ale się porobiło. Trochę się przestraszyłam tą całą pieprzoną Kate... ale na szczęście wszystko się wyjaśniło. Czekam na następne i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli lubisz opowiadania o Guns N' Roses może moje Cię zainteresuje. Serdecznie zapraszam na: http://used-uphas-beens.blogspot.com/!

    OdpowiedzUsuń
  4. FOSGHIIVN XJCIOZWJEIOVGJAWIOEJVIAJEIOF.
    Nienawidzę tej Kate! Ugh... Wkurwiająca suka .-.
    Niby mam na imię Kasia i wziąć to na angielski będzie Kate, ale... XDDDDDD
    Boże, kocham twojego Duffa nad życie moje *______________* On jest taki uroczy, wspaniały, kochający, słodki, awwww, rzygać tęczą się chce *.*
    Ty, wystraszyłam się O.o
    Że ta ciąża, to tak na serio i, że Alison odejdzie od Duffa O.o No normalnie palpitacja, no O.o
    Pisz szybko następne, bo tak się okropnie stęskniłam za tym :C
    Zajebisty rozdział <3
    Do napisania C:

    OdpowiedzUsuń
  5. O Jesu... Od czego tu zacząć...
    Wchodzę sobie do Ciebie na bloga, szczerze to będącego w moim TP 3 ulubionych blogów a tu... aż dwa nowe rozdziały! Miło mi się zrobiło, wreszcie jest co czytać <3
    13 fajna, nie mam nic do zarzucenia. Za to 14... Piękna kłótnia, piękny dramat... Parę razy wstrzymywałam oddech w trakcie lektury :D
    Wystawiła bym 5 z ogrooomnym plusem, bo jednak czasem są małe niezgodności, jeśli chodzi o narrację... gubię się, kto co mówi. Ale to pewnie przez to, że tylko Agrest mi w głowie ;)
    Pozdrawiam! :D
    PS. Zakończyłam rozdział 6 na http://my-way-your-way-anything-goes-tonight.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ Coś nowego u mnie! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zawszę genialnie ;3
    Zapraszam do mnie na welcomextoxthexjungle.blogspot.com
    Nowa część - reaktywacja starocia ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  9. hejo zjebiste tylko KIEDY KOLEJNE ja czekam i jak jakaś popiredolona wariatka wchodzę tu codziennie i czytam... czytam ... i czytam ale wciąż to samo :(

    OdpowiedzUsuń