Postawiła
nogi na chodniku i chłodne, wieczorne powietrze od razu ją
uderzyło. Okryła się mocniej sweterkiem i rozejrzała po okolicy.
Na jej plecach pojawiły się ciarki, ale ruszyła przed siebie. Z
obrzydzeniem patrzyła na niezadbane domy, pałętających się
ludzi, muzykę dochodzą praktycznie z każdego okna, samochodu, czy
lokalu. Muzykę, a raczej jakieś dzikie dudnienie, od którego
rodzice zawsze trzymali ją z daleka, i której nikt z jej
przyjaciół nie słuchał. Gdyby teraz zobaczyła ją Mary,
śmiertelnie by się na nią obraziła i dała wykład na temat życia
i tego jak trzeba je szanować. Modlić się codziennie, co niedzielę
chodzić do kościoła, pomagać rodzicom w pracach domowych, dobrze
się uczyć, chodzić na lekcje tańca, śpiewu i wszystkiego co
powinna robić dziewczyna z idealnego domu. Nie sprawiać żadnych
kłopotów wychowawczych i zachowywać jak młoda dama. Tak,
właśnie taka była Alison – idealna. Pod każdym względem –
grzeczna, ułożona, pięknie tańczyła, śpiewała i grała na
fortepianie, nigdy nie sprzeciwiła się rodzicom i zawsze robiła to
czego oczekiwali od niej ludzie. Jednak w turkusowych oczach
dziewczyny zawsze dało się gdzieś zobaczyć nutkę buntu i
indywidualności. Właśnie to sprawiło, że teraz stała pod jakimś
niepokojąco wyglądającym hotelem. Wzięła głęboki oddech i
pchnęła ciężki drzwi. Od razu uderzył ją zapach stęchlizny,
lecz mimo wszystko było lepiej niż się spodziewała. Podeszła do
lady i nacisnęła stojący na niej dzwoneczek. Po chwili pojawił
się przy niej mężczyzna w podeszłym wieku.
-Ja
chciałabym się dowiedzieć, czy zastałam kogoś w pokoju numer 12.
-Masz
szczęście, bo niedawno wrócili. Do końca korytarza,
schodami na górę i po lewo.- Pokiwała w zrozumieniu głową
i niepewnie ruszyła przed siebie. Serce coraz bardziej jej łomotało,
a gdy stanęła przed drzwiami numerem 12 myślała, że rozerwie jej
klatkę piersiową. Chciała już położyć znalezisko na
wycieraczce i odejść kiedy drzwi się otworzyły. Odskoczyła
szybko, zachłystując się powietrzem, a blondyn lekko się
uśmiechnął.
-Tak?-uniósł
lekko brew do góry i zjechał ją spojrzeniem z góry na
dół.
-Ja-ja...
mam coś co chyba należy do was.
-No
to wskakuj, bo ja wychodzę. Kumpel się tobą zajmie.- Otworzył
przed nią na roścież drzwi i opuścił pokój. Chciała coś
za nim krzyknąć, ale nie była w stanie wydusić z siebie słowa.
Jeden krok, drugi, trzeci i była już w środku. Serce jej zamarło
i skrzywia się na widok, który zastała. Wszędzie walały
się ciuchy, butelki, niedopałki papierosów, a w powietrzu
unosił dym i śmierdziało alkoholem. Drzwi za nią się zatrzasnęły
i aż podskoczyła.
-Nie
uwierzę, że tak szybko zjadłeś!-doszedł ją głos z łazienki i
za chwilę wyłonił się z niej wyższy z blondynów, bez
koszulki. Zrobił delikatny krok do tyłu, gdy ją dostrzegł, jednak
zaraz opanował.
-Przepraszam.-
wydukała odwracając się w drugą stronę.
-Spoko,
nie jestem przecież nago.- zaśmiał się i do niej poszedł –
Duff -wyciągnął przed nią swoją dłoń, którą niepewnie
chwyciła.
-Alison.
-Co
cię do mnie sprowadza?
-Chyba
mam coś twojego...-sięgnęła dłonią do torby i podała mu jego
zgubę.
-O
cholerka. Wielkie dzięki. Umarłbym bez niego.-przejął go od niej
i odłożył na stolik.
-Nie
ma za co...-powiedziała nieśmiało i zrobiła krok w stronę drzwi.
-Usiądź,
taki kawał jechałaś, żeby oddać moją zgubę, więc się czegoś
napijesz.
-Nie
ma takiej potrzeby.
-Ale
ja nie pytałem cię o zdanie.- Puścił jej oczko i się zaśmiał.
Podszedł do krzesła i zrzucił leżące na nim rzeczy, wskazując
jej dłonią, że ma tam usiąść. Zajęła wskazane miejsce i
jeszcze raz rozejrzała po wnętrzu. 'Kiedy mama dowie się, że
byłam sama w takim miejscu i to jeszcze z facetem, to mnie zabije'.
Blondyn uklęknął przed jedną z walizek i zaczął z niej wszystko
wyrzucać jak leci.
-Jest!
Znalezione nie kradzione.- uśmiechnął się triumfalnie i zamachał
butelką piwa. Otworzył je zębami, na co lekko się wzdrygnęła.
Wyciągnął przed nią dłoń, ale pokręciła przecząco głową.-
Zaraz wróci kolega z butelką czegoś innego.- Zajął miejsce
naprzeciw niej i delikatnie uśmiechnął. Powędrowała wzrokiem na
jego klatkę piersiową i poczuła jak jej policzki robią się
szkarłatne. Szybko odwróciła wzrok, a on praktycznie
niesłyszalnie zachichotał pod nosem.
-Tak
w ogóle to gdzie go znalazłaś?
-W
kawiarni na stoliku, wyleciałam za wami, ale było już za późno.
Przepraszam, ale musiałam otworzyć, żeby dowiedzieć się gdzie go
zwrócić.
-Spoko,
jeśli nie zabrałaś koki z ostatniej strony, to nikogo nie zabiję
z twojej rodziny.- delikatnie się uśmiechnęła, choć wcale nie
było jej do śmiechu. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i do
pokoju wleciał mężczyzna, który wcześniej ją tutaj
wpuścił.
-Jaka
pierdolona wichura się zerwała!-krzyknął i zaczął machać głową
w każdą stronę, chlapiąc przy tym wodą.
-Wichura?!-Alison
podskoczyła z miejsca i podleciała do okna – miał rację, ulicy
praktycznie nie było już widać, nie dość, że się ściemniło
to jeszcze tak lało. Jęknęła pod nosem i poczuła jak traci grunt
pod nogami.
-Kurwa!
Daj więcej zimnej wody!-usłyszała nieznajomy głos i czuła, że
czyjeś ramiona oplatają ją w pasie.
-No
przecież dałem! Do wanny jej nie wrzucę!-odpowiedziała druga
osoba. Leniwie otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą twarz blondyna.
Nie mogła sobie teraz przypomnieć jak się nazywa i co ona robi w
jakiejś cholernej łazience. Poczuła, że kładzi coś zimnego
spływa po jej ciele i chciała się ruszyć, choć jej kończyny
odmówiły współpracy. Złapał jej twarz w obie ręce
i spojrzał w oczy.
-Hej,
hej! Słyszysz mnie?!-mrugnęła kilka razy powiekami i próbowała
odnaleźć swój język, który teraz zupełnie nie
chciał z nią współpracować.
-Ja
pierdole, może coś wzięła?
-Co?
Co miała wziąć? Zobacz jak ona wygląda, takie jak ona nawet nie
wiedzą, że coś takiego istnieje.- blondyn cały czas ją
obserwował – Mała, lepiej się odezwij, słyszysz mnie?
-Słyszę...-wycedziła
słabym głosem. Chciała powiedzieć, żeby ją puścił, ale nie
miała siły. Podstawił jej pod nos jakąś szklankę i
przytrzymując głowę pomógł napić. Wyczuła smak wody i
się uspokoiła.
-Dobra,
pomału do nas wraca. - odetchnął z ulgą i odstawił szklankę na
zlew - Stevenson, zrób jej miejsce na łóżku.-
próbowała odnaleźć sens w słowach blondyna i poczuła jak
unosi się do góry, a po chwili jej głowa znajduje się na
jego klatce piersiowej. Za chwilę wyczuła pod sobą coś miękkiego
i zorientowała się, że położył ją w łóżku i przykrył
kołdrą. Próbowała ją z siebie zedrzeć, ale złapał ją
za nadgarstki.
-Spokojnie,
na razie leż, bo znowu nam zemdlejesz.- coś w jego spojrzeniu ją
uspokoiło i się poddała ciężko wzdychając. Wciąż czuła, że
cały pokój jej wiruje. Wzięła kilka głębszych wdechów
i wszystko wróciło do normy.
-Mała
– głos blondyna kazał jej odwrócić głowę w jego stronę
– brałaś coś?
-Nie.
-Napij
się jeszcze.- z jego pomocą oparła się na łokciach i delikatnie
usiadła. Podał jej wody, którą wypiła prawie całą.
Szklanka by jej wypadła, ale on od razu się przy niej znalazł i w
porę opanował sytuacje. Położył delikatnie jej głowę na
poduszce i przykrył po sam nos kołdrą. Wtuliła się w nią, choć
pachniała dymem papierosowym, alkoholem i jakimiś męskimi
perfumami. Nie przeszkadzało jej to teraz. Powieki robiły się
coraz cięższe i cięższe, aż wreszcie zasnęła.
już widzę tą zdeprawowaną przez Gunsów dziewczynę :3 duży plus za ten rozdział. Duff bez koszulki <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFajne, podoba mi się. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
Ja też dopiero zaczynam, zapraszam Cię na
www.right-next-door-to-fucking-hell.blogpsot.com