wtorek, 1 maja 2012

Rozdział II


Postawiła nogi na chodniku i chłodne, wieczorne powietrze od razu ją uderzyło. Okryła się mocniej sweterkiem i rozejrzała po okolicy. Na jej plecach pojawiły się ciarki, ale ruszyła przed siebie. Z obrzydzeniem patrzyła na niezadbane domy, pałętających się ludzi, muzykę dochodzą praktycznie z każdego okna, samochodu, czy lokalu. Muzykę, a raczej jakieś dzikie dudnienie, od którego rodzice zawsze trzymali ją z daleka, i której nikt z jej przyjaciół nie słuchał. Gdyby teraz zobaczyła ją Mary, śmiertelnie by się na nią obraziła i dała wykład na temat życia i tego jak trzeba je szanować. Modlić się codziennie, co niedzielę chodzić do kościoła, pomagać rodzicom w pracach domowych, dobrze się uczyć, chodzić na lekcje tańca, śpiewu i wszystkiego co powinna robić dziewczyna z idealnego domu. Nie sprawiać żadnych kłopotów wychowawczych i zachowywać jak młoda dama. Tak, właśnie taka była Alison – idealna. Pod każdym względem – grzeczna, ułożona, pięknie tańczyła, śpiewała i grała na fortepianie, nigdy nie sprzeciwiła się rodzicom i zawsze robiła to czego oczekiwali od niej ludzie. Jednak w turkusowych oczach dziewczyny zawsze dało się gdzieś zobaczyć nutkę buntu i indywidualności. Właśnie to sprawiło, że teraz stała pod jakimś niepokojąco wyglądającym hotelem. Wzięła głęboki oddech i pchnęła ciężki drzwi. Od razu uderzył ją zapach stęchlizny, lecz mimo wszystko było lepiej niż się spodziewała. Podeszła do lady i nacisnęła stojący na niej dzwoneczek. Po chwili pojawił się przy niej mężczyzna w podeszłym wieku.
-Ja chciałabym się dowiedzieć, czy zastałam kogoś w pokoju numer 12.
-Masz szczęście, bo niedawno wrócili. Do końca korytarza, schodami na górę i po lewo.- Pokiwała w zrozumieniu głową i niepewnie ruszyła przed siebie. Serce coraz bardziej jej łomotało, a gdy stanęła przed drzwiami numerem 12 myślała, że rozerwie jej klatkę piersiową. Chciała już położyć znalezisko na wycieraczce i odejść kiedy drzwi się otworzyły. Odskoczyła szybko, zachłystując się powietrzem, a blondyn lekko się uśmiechnął.
-Tak?-uniósł lekko brew do góry i zjechał ją spojrzeniem z góry na dół.
-Ja-ja... mam coś co chyba należy do was.
-No to wskakuj, bo ja wychodzę. Kumpel się tobą zajmie.- Otworzył przed nią na roścież drzwi i opuścił pokój. Chciała coś za nim krzyknąć, ale nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Jeden krok, drugi, trzeci i była już w środku. Serce jej zamarło i skrzywia się na widok, który zastała. Wszędzie walały się ciuchy, butelki, niedopałki papierosów, a w powietrzu unosił dym i śmierdziało alkoholem. Drzwi za nią się zatrzasnęły i aż podskoczyła.
-Nie uwierzę, że tak szybko zjadłeś!-doszedł ją głos z łazienki i za chwilę wyłonił się z niej wyższy z blondynów, bez koszulki. Zrobił delikatny krok do tyłu, gdy ją dostrzegł, jednak zaraz opanował.
-Przepraszam.- wydukała odwracając się w drugą stronę.
-Spoko, nie jestem przecież nago.- zaśmiał się i do niej poszedł – Duff -wyciągnął przed nią swoją dłoń, którą niepewnie chwyciła.
-Alison.
-Co cię do mnie sprowadza?
-Chyba mam coś twojego...-sięgnęła dłonią do torby i podała mu jego zgubę.
-O cholerka. Wielkie dzięki. Umarłbym bez niego.-przejął go od niej i odłożył na stolik.
-Nie ma za co...-powiedziała nieśmiało i zrobiła krok w stronę drzwi.
-Usiądź, taki kawał jechałaś, żeby oddać moją zgubę, więc się czegoś napijesz.
-Nie ma takiej potrzeby.
-Ale ja nie pytałem cię o zdanie.- Puścił jej oczko i się zaśmiał. Podszedł do krzesła i zrzucił leżące na nim rzeczy, wskazując jej dłonią, że ma tam usiąść. Zajęła wskazane miejsce i jeszcze raz rozejrzała po wnętrzu. 'Kiedy mama dowie się, że byłam sama w takim miejscu i to jeszcze z facetem, to mnie zabije'. Blondyn uklęknął przed jedną z walizek i zaczął z niej wszystko wyrzucać jak leci.
-Jest! Znalezione nie kradzione.- uśmiechnął się triumfalnie i zamachał butelką piwa. Otworzył je zębami, na co lekko się wzdrygnęła. Wyciągnął przed nią dłoń, ale pokręciła przecząco głową.- Zaraz wróci kolega z butelką czegoś innego.- Zajął miejsce naprzeciw niej i delikatnie uśmiechnął. Powędrowała wzrokiem na jego klatkę piersiową i poczuła jak jej policzki robią się szkarłatne. Szybko odwróciła wzrok, a on praktycznie niesłyszalnie zachichotał pod nosem.
-Tak w ogóle to gdzie go znalazłaś?
-W kawiarni na stoliku, wyleciałam za wami, ale było już za późno. Przepraszam, ale musiałam otworzyć, żeby dowiedzieć się gdzie go zwrócić.
-Spoko, jeśli nie zabrałaś koki z ostatniej strony, to nikogo nie zabiję z twojej rodziny.- delikatnie się uśmiechnęła, choć wcale nie było jej do śmiechu. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i do pokoju wleciał mężczyzna, który wcześniej ją tutaj wpuścił.
-Jaka pierdolona wichura się zerwała!-krzyknął i zaczął machać głową w każdą stronę, chlapiąc przy tym wodą.
-Wichura?!-Alison podskoczyła z miejsca i podleciała do okna – miał rację, ulicy praktycznie nie było już widać, nie dość, że się ściemniło to jeszcze tak lało. Jęknęła pod nosem i poczuła jak traci grunt pod nogami.

-Kurwa! Daj więcej zimnej wody!-usłyszała nieznajomy głos i czuła, że czyjeś ramiona oplatają ją w pasie.
-No przecież dałem! Do wanny jej nie wrzucę!-odpowiedziała druga osoba. Leniwie otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą twarz blondyna. Nie mogła sobie teraz przypomnieć jak się nazywa i co ona robi w jakiejś cholernej łazience. Poczuła, że kładzi coś zimnego spływa po jej ciele i chciała się ruszyć, choć jej kończyny odmówiły współpracy. Złapał jej twarz w obie ręce i spojrzał w oczy.
-Hej, hej! Słyszysz mnie?!-mrugnęła kilka razy powiekami i próbowała odnaleźć swój język, który teraz zupełnie nie chciał z nią współpracować.
-Ja pierdole, może coś wzięła?
-Co? Co miała wziąć? Zobacz jak ona wygląda, takie jak ona nawet nie wiedzą, że coś takiego istnieje.- blondyn cały czas ją obserwował – Mała, lepiej się odezwij, słyszysz mnie?
-Słyszę...-wycedziła słabym głosem. Chciała powiedzieć, żeby ją puścił, ale nie miała siły. Podstawił jej pod nos jakąś szklankę i przytrzymując głowę pomógł napić. Wyczuła smak wody i się uspokoiła.
-Dobra, pomału do nas wraca. - odetchnął z ulgą i odstawił szklankę na zlew - Stevenson, zrób jej miejsce na łóżku.- próbowała odnaleźć sens w słowach blondyna i poczuła jak unosi się do góry, a po chwili jej głowa znajduje się na jego klatce piersiowej. Za chwilę wyczuła pod sobą coś miękkiego i zorientowała się, że położył ją w łóżku i przykrył kołdrą. Próbowała ją z siebie zedrzeć, ale złapał ją za nadgarstki.
-Spokojnie, na razie leż, bo znowu nam zemdlejesz.- coś w jego spojrzeniu ją uspokoiło i się poddała ciężko wzdychając. Wciąż czuła, że cały pokój jej wiruje. Wzięła kilka głębszych wdechów i wszystko wróciło do normy.
-Mała – głos blondyna kazał jej odwrócić głowę w jego stronę – brałaś coś?
-Nie.
-Napij się jeszcze.- z jego pomocą oparła się na łokciach i delikatnie usiadła. Podał jej wody, którą wypiła prawie całą. Szklanka by jej wypadła, ale on od razu się przy niej znalazł i w porę opanował sytuacje. Położył delikatnie jej głowę na poduszce i przykrył po sam nos kołdrą. Wtuliła się w nią, choć pachniała dymem papierosowym, alkoholem i jakimiś męskimi perfumami. Nie przeszkadzało jej to teraz. Powieki robiły się coraz cięższe i cięższe, aż wreszcie zasnęła.


3 komentarze:

  1. już widzę tą zdeprawowaną przez Gunsów dziewczynę :3 duży plus za ten rozdział. Duff bez koszulki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne, podoba mi się. :D
    Czekam na kolejny rozdział.
    Ja też dopiero zaczynam, zapraszam Cię na
    www.right-next-door-to-fucking-hell.blogpsot.com

    OdpowiedzUsuń